Szedł wprost do domu. Rozpoznawał już okolicę. Wiedział, że zaraz trzeba będzie skręcić w lewo, a potem cały czas prostu, aż do małego placyku. A stamtąd to już rzut beretem. „Ciekawe co ten głupiec znajdzie? I czy będzie to odpowiednie dla naszego planu? A poza tym ile informacji przyniesie Etan i za jaką stawkę?” rozmyślał. Z zadumy wyrwały go krzyki. Dobiegały z ciemnej bramy obok, której przechodził. Jeden z głosów wydał mu się znajomy.
W ułamku sekundy rozpoznał głos swojego towarzysza, Hermesa Grima. Dwa inne głosy należały do jakiś mężczyzn. Ostatni do kobiety.
Nie zastanawiając się długo, wyciągnął miecz i skoczył do bramy. Gdy oczy przyzwyczaiły się do mroku ujrzał scenę walki. Nad leżącą na ziemi młodą kobietą, z dwoma zbirami walczył Hermes. Wyglądało na to, że przegrywał, gdyż cały umazany był we krwi cieknącej mu z ran na głowie i ramieniu. Cofał się, odgradzając się mieczem od atakujących oprychów. Edgar skoczył na bliższego. Ciął mieczem na odlew trafiając tamtego w dolną część pleców. Ostrze zgrzytnęło na kręgosłupie, a oprych padł na ziemię niczym worek ziemniaków. Edgar wyrwał oręż i zaatakował drugiego z łotrów. |