Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-10-2009, 19:36   #10
arm1tage
 
arm1tage's Avatar
 
Reputacja: 1 arm1tage ma z czego być dumnyarm1tage ma z czego być dumnyarm1tage ma z czego być dumnyarm1tage ma z czego być dumnyarm1tage ma z czego być dumnyarm1tage ma z czego być dumnyarm1tage ma z czego być dumnyarm1tage ma z czego być dumnyarm1tage ma z czego być dumnyarm1tage ma z czego być dumnyarm1tage ma z czego być dumny
- Case. - przedstawił się zwięźle Case.

Rzucił to głośno, na tyle głośno by w razie czego nie musieć tego powtarzać każdemu z osobna. Wyglądało na to, że zależy mu raczej na sympatii kobiet, bo zgodnie ze swoim przekonaniem nie ciągnął już ani przez chwilę wątku uroczej pogawędki o zmianach popromiennych.

- Różnie mnie już ludzie nazywali... - chusta na twarzy mężczyzny poruszyła się nieco, co mogło, ale nie musiało oznaczać uśmiech - Ale nikt jeszcze nie nazwał mnie uczonym. Nie, żaden ze mnie uczony...-
Zamyślił się, przypominając sobie ostatnich ludzi, mieniących się uczonymi, których miał okazję spotkać...Nie były to najlepsze ze wspomnień, biorąc pod uwagę dzisiejszą sytuację...Zdecydowanie, w rankingu Case'a uczeni spadli o parę oczek. O ładnych parę oczek.
Niech mnie, prawdziwe Lucky Strike...Zarośnięty człowiek, który wyciągnął ku nim rękę częstując tytoniem nosił wszelkie znamiona szaleńca, ale mimo to Case nieoczekiwanie zdał sobie sprawę, że Rusty nie wzbudza w nim wyraźnej obawy. Przeciwnie, ze wszystkich podróżników karawany, w tym nowym świecie to on paradoksalnie wydawał się być najbardziej na miejscu. Myśli Case'a krążyły dłuższy czas wokół znajomego logo papierosów, jakby kurczowo trzymając się wspomnień tamtego świata. Świata, którego już nie ma...

Tymczasem młodzi z karawany rozpoczęli odwieczny godowy taniec...Widząc to, Case westchnął tylko i powrócił do tego, za co mu płacili. Ciężki, wojskowy but wgniótł w glebę czaszkę bramina, która wydała przy tym głuchy odgłos.
Karawana była już sporo dalej, sprawiając z dużej odległości wrażenie jakiejś zasranej fatamorgany, pochodu zmęczonych duchów, a wystająca z ziemi, pęknięta, wdeptana przez Case'a do połowy czaszka wciąż odprowadzała podróżników wzrokiem pustego oczodołu...
 
__________________
MG: "Widzisz swoją rodzinną wioskę potwornie zniszczoną, chaty spalone, swoich
znajomych, przyjaciół z dzieciństwa leżących we własnej krwi na uliczkach."
Gracz: "Przeszukuję. "

Ostatnio edytowane przez arm1tage : 07-10-2009 o 18:54.
arm1tage jest offline