Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-10-2009, 23:23   #106
Miriander
 
Miriander's Avatar
 
Reputacja: 1 Miriander ma w sobie cośMiriander ma w sobie cośMiriander ma w sobie cośMiriander ma w sobie cośMiriander ma w sobie cośMiriander ma w sobie cośMiriander ma w sobie cośMiriander ma w sobie cośMiriander ma w sobie cośMiriander ma w sobie cośMiriander ma w sobie coś
Świszczy w uszach.
Moja miłości, strasznie, w przebrzmękach wśródślimaczych, wzbudzając kamyczki labyrinthus membranaceus. Zsypują się jak głazy, które spadając po stoku, z hukiem i mocą niszczącą poruszają kamieniem tym najmniejszym jak i największym, uderzając z siłą krawędzią o krawędź trąc...

...kshhk...kskh....Krhs..szcz..hczusz...
...o krawędź trąc.

Ciało oddycha. Płuca oddychają. Płuca pobierają tlen. Nie płuca, nie tlen.
Kolektyw komórek oddycha. Nie oddycha. Przyswaja. Podaje. Współdziała. Nie.
Nein. No. Niet. Ne. ???. Non. Hapana. Méi.
Rozumem nie obejmę. Rozumem obejmę. Może. Może nie. Chyba. Po cóż... skąd i czemuż...język zamyka się w gębie, przecież ja nie mówię, nie wiem, czy to myślę czy wypisuję w jakiejś fabryce snów, co to jest, mój Boże, jaki Boże, kurwaniekurwazamykamsiębojęsięuciec....
1- t0=0;
2- clc
3- disp('This function solves ordinary differential equation using ')

Błagam, uratuj się, uratuj się, rozwiąż to, rozwiąż zagadkę, bo Adrian Hasse siedzi na ławce i wybiegł już kolejny raz a może nie i to jest takie niepoukładane, bo widzicie, Laplace mówił o demonach i omgzor lulz, bo otowłaśnie

...kshhk...kskh....Krhs..szcz..hczusz...
...o krawędź trąc.






Zważ więc na to i obserwuj i weź sobie do serca, co następuje, a czego w umyśle z woli miłościwego Boga nie pomieścisz. Atom po atomie, zaczynasz widziec kwaśno i wąchac fioletem, a świat nie przewraca się, bo świata jaki znasz nie ma. To więc uczynione zostało, czy też jest czynione lub tym będzie, na zorganizowanie postrzegania ludzkiego. Matematyką to, co zwiemy, cząstką naszą nieśmiertelną jest, językiem prawd, zorganizowaniem informacji. Opisem też, czy czynem czy interpretacją.
Bo choc czuję::istnienie bruk.ulica, jedynym co w tym rozkwicie pięciowymiarowych burz kolorów lotosu gorzkiego, to oscyluję w spirali między boskością a człowiekiem, będąc znów bliżej, to znów dalej.
Me? Ja? Jakże Ja? W końcu demonem będę, tym przez Laplace'a wywidzianym w smutnym liściu jessiennym? A jednak więc...
...wrócic ▼▲▼
nie mogę. ▲ ▼▲

̕○○○c○c___--_-_ʎʯʰ•C○cotoczyższumi••---ʚʛ{oto hałas samo
chód
jedz iem.


I ulica wygląda jak zawsze i jak nigdy i to tak, jakby ten popiół z peta i liśc i żyłka w oku wróbla i kropelka na porze skóry jego i to piękno całe i ta boleśc i masa abstraktów i rzeczy jak najbardziej realnych, jakby łączem analogowym ciągle płynęły ku Hasse. I biel i ten szum.
Nie ma go w wiedzy nagromadzonej wśród kwadrylionów niemożliwości.
To nieważne, że oszalałem. To nieważne, że ja.
bo

...kshhk...kskh....Krhs..szcz..hczusz...
...o krawędź trąc.

Ten język narasta, jest nim hałas, dźwięk którego nie można zanucic, dźwięk nie będący dźwiękiem ale cały czas, ++niepowstrzymanie iteru...
...nie iteracja, rekurencja. h>

Pójdźmy razem, błagam, bez słowa i snów, tu zaraz obokprzysobie. Ja opowiem, jak mnie nie ma, jak czuję się nikim. Jak to boli. Bezmasowo, bezwymiarowo, byc zredukowanym do punktu, to znaczy, do hipotezy.
Naprawdę nie chcę już. Ja już wiem/nie wiem. Ale mam nadzieję, że...wiecie...
wiemy

ja tak po kryjomu, po cichutku, zniknę w szumie...ucieknę z logiki, wiecie...z intuicji też...ja ucieknę...w wyrwę w boskiej symfonii Wszechświata, w kakofonię...w szum...w...ale cii...w prawdziwy świat...






***


oszła matka z Hambą i Mrillem kopac bulwy słodkich patatów.

Kop, Mrille, synku,
Kop, Hamaba, synku,
Słodkie pataty,
Dobre pataty, słodkie pataty.
Dużo, dużo patatów.

Mrille motykę odłożył, głowę zadarł do góry, w górze ptak się kołysze, wielkie skrzydła ma, w dziobie zakrzywionym zajączka trzyma.

Puśc zajączka, orle,
Puśc maleńkiego.
Nie zabijaj, orle,
Zajączka biednego.

- krzyczy Mrille, rękami macha. Orzeł zajączka z dzioba upuścił. Zajączek wpadł Mrillemu prosto w objęcia. Zaniósł go do dziupli w drzewie, matce i bratu nic nie opowiada.
Każdego dnia rano zanosi Mrille zajączkowi świeże liście, aż zajączek wyrósł duży i pognał do lasu. Ale zawsze jak tylko Mrille zawołał:

Msura kwi-wi-re
Wire tsa kambingu
U-na kosanaga

- zajączek hyc! już leci z lasu i cieszy się, i raduje, że Mrillego widzi.

Ujrzał raz Hamba, starszy brat, jak Mrille z zajączkiem rozmawia. Nic nie mówi Hamba. Na drugi dzień Hamba zajączka przynosi zabitego.
Hamba mówi:
- Matko, dużo mięsa, dobrego mięsa będziemy dziś jeśc.
Cieszy się matka, cieszy się ojciec.
- Dobre mięso, smaczne mięso jeśc będę, Hamba dobry synek, Hamba dzielny myśliwy.
Mrille na zajączka zabitego spojrzał, w płacz wielki uderzył. A potem powiedział tak:

Msura kwi-wi-re
Wire tsa kambingu
U-na kosanaga

Jak tylko te słowa wymówił, w powietrze się wzbił i do góry się unosi coraz szybciej, coraz wyżej.
- Mrille, Mrille do nieba leci! - krzyczy Hamba.
- Matko, Mrille, nasz Mrille do nieba leci! - krzyczy ojciec.
- Co to za głupstwa wygadujecie? - woła z chaty matka.
- Mrille, Mrille już pod chmurą, Mrille, Mrille już pod niebem, wysoko! -
wołają syn i ojciec.
Matka z chaty wyleciała, głowę do góry wznosi, ledwie wzrokiem może dosięgnąc synka swego, Mrille kochanego.
- Mrille, wracaj synku! - woła. - Wracaj do chaty!
- Wracaj, Mrille! - woła ojciec.
- Wracaj, bracie! - krzyczy Hamba.
- Nie wrócę więcej! - woła z góry Mrille. - Nie wrócę, matko! Nie wrócę, ojcze! Nie wrócę, bracie!
- Wróc mój Mrille! Wróc, syneczku! - płacze matka.
- Już nie wrócę. Aż urosnę duży! - woła.
- Wracaj, Mrille! - woła wuj.
- Wracaj, Mrille! - ciotka woła.
- Wracaj, Mrille! - dziadek woła.
- Wracaj, Mrille! - babcia woła.
- Wracaj, Mrille! - woła stryj.
- Wracaj, Mrille! - stryjenka woła.
- Mrille, wracaj! - woła cała wioska.
- Mrille, zrobię Ci dobrą, smaczną "fu-fu"! - woła matka.
- Mrille, dostaniesz zup z orzechów palmowych, będziesz jadł yam, koka, plantany, ile tylko zechcesz! - krzyczy ojciec!
- Mrille, dam ci co dzień smacznego mięsa! - woła dziadek.
- Nie chcę fu-fu! Nie chcę yam! Ani koka, ani mięsa! Ja na księżyc lecę! Do mego zajączka - odpowiada Mrille z wysoka i znika za chmurą.

 

Ostatnio edytowane przez Miriander : 07-10-2009 o 23:44. Powód: literówka. Będzie więcej. v.1.0 posta. Proszę, krzyczcie na mnie ^_^
Miriander jest offline