Cytat:
Nemo: Nie znam/nie pamiętam zasad większości tych czarów, ale nawet jeśli nie były 'dotykowe' (co samo w sobie brzmi jak samobójstwo, podchodzenie do smoka itd) to taki mag mógłby rzucić ten czar powiedzmy... raz? A potem przyjmowałby szarżę rozjuszonego gada.
|
Smoczy problem polega na tym, że bardzo niewiele aplikacji tego czaru potrzeba, by zupełnie unieruchomić gada. W sumie z tego co pamiętam, istniał sposób poszerzenia zasięgu z dotyku, na promień (celujesz palcem w smoka i już, liczy się sam kontakt z jego osobą, oraz przebicie odporności magicznej, ale tą dość prosto obejść), co daje dość ponury, ciężki i gorzki obraz upadku smoczej potęgi przed sprawną, słabą, ale dobrze skoordynowaną i wyposażoną grupą magicznych studentów (!). Niegdyś majestatyczna bestia, która staje się ociężała, traci koordynacje ruchów, aż w końcu kończy sparaliżowana, ale zupełnie świadoma. A potem zostaje metodycznie, powoli i boleśnie zadźgana przez tłum wieśniaków. Coś, co dobrze opisane może wzbudzić litość, wstręt i poczucie sprzeciwu w nawet największych wrogach smoków. W sumie to ciekawy motyw, jeśli drużyna np. dany smok był przeciwnikiem drużyny w któreś ze starszych kampanii, a teraz, kilka lat później, bohaterowie są przez zupełny przypadek świadkami zamęczenia go w tak...uwłaczających warunkach. Aż mi się smutno zrobiło.
Sam jako tako ze smokami starłem się raz. Ale starcie było krótkie, bo rozstrzygnięte błyskawicznie zaklęciami z cyklu Save-Or-Die. Nasi bohaterowie, chcący zdobyć legendarny kwiat nieśmiertelności, nie mieli czasu na epickie walki, więc załatwili sprawę szybko, sprawnie i czysto
.
Przykładów nonsensu smoczych morderstw nie kojarzę, ale staram się ich nie zapamiętywać po prostu. W większości wypadków mam wrażenie że mordowane smoki stały się tak stare, że ich sprawność umysłowa wynosi tylko jedną czwartą tego, czym mogły się pochwalić w złotym okresie życia.