Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-10-2009, 16:26   #107
Hawkeye
 
Hawkeye's Avatar
 
Reputacja: 1 Hawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputację
Chciał się z nim skontaktować. Nie ważne o co teraz tu wszystko chodziło, mógł zrobić wiele rzeczy, jeżeli chciałby się go pozbyć. Jednak takie zaproszenie ... powinno być raczej miłą pogawędką. Były szpieg wsiadł do swojego samochodu ... i znowu zaczął myśleć o sobie, jako o szpiegu. Przecież chciał ... nie chciał, to złe słowo, musiał uciec od swojego poprzedniego życia. Został zmuszony do opuszczenia szeregów agencji ... "bez pożegnania", myślał, że uda mu się znaleźć inne życie. Jednak los to sukinsyn i znów go dogonił ... teraz trzeba było zrobić wszystko, żeby przeżyć i może skopać przy okazji kilka "nadnaturalnych" tyłków.

Podróż na konwencję sztuki ulicznej, nie zajęła mu zbyt wiele czasu. W końcu Essen nie było jakimś ogromnym miastem. Pierwsze co rzuciło mu się w oczy, to ogromne graffiti znajdujące się na jednym z budynków.



Wokół kręciło się trochę osób, głównie młodych ... którzy reprezentowali pewien typ subkultury młodzieżowej, kojarzącej się raczej z muzyką "czarnej" ulicy. Żadna z "osobowości" Davida nie przepadała za tą muzyką, a przecież bywało, że musiał "wcielać" się w swoje całkowite przeciwieństwo. Zresztą od dawna nie nazywał siebie ... tak jak ten człowiek, który "umarł" w Iraku. Długo był Stevenem, a teraz stał się Davidem. Ciekawe, czy czeka go jeszcze jakaś zmiana osobowości? Kto to mógł wiedzieć?

Najgorsze było to, że nie widział nic, co mogło by rozwiązać zagadkę jego byłego towarzysza. W końcu zrezygnowany podszedł do jednego z artystów

- Hej - powiedział swobodnym tonem -Szukam jednego kolesia, znasz może Johna Stevarda? -

-Nie, sorry stary, nigdy o kolesiu nie słyszałem - odpowiedział mu młody Niemiec, na chwilę odrywając się od malowanego na ulicy obrazu

-A mówi tobie coś nazwisko Jamesson? -

-Nie ... a powinno? -

-Nie koniecznie, dzięki za informacje -

-No problemo - po tych słowach artysta ponownie zatopił się w tworzeniu swojego dzieła. Jeszcze przez chwilę Mallory obserwował jego ruchy, facet był naprawdę skupiony, jakby nic innego się dla niego nie liczyło. To było ciekawe, takie całkowite oderwanie się od rzeczywistości. Pewnie było to naprawdę relaksujące ... poza tym, ktoś kto tak spędza życie, żył pewnie całkowicie bezstresowo, tego można było mu naprawdę zazdrościć.

Jednak on nie miał takiego luksusu, ruszył w dalszy spacer, uważnie się rozglądając i przypatrując się otoczeniu. Miał chwilę zwątpienia, ale wtedy w jego oczy rzuciła się reklamy whiskey Jamesson, znajdująca się na ulicy. "A jednak" przebiegło mu przez myśl, gdy spokojnym krokiem ruszył w tamtą stronę.

W okolicy 50 metrów od reklamy, była tylko budka telefoniczna. Parę budynków i magazyn. Z tego ostatniego, można było znaleźć idealne miejsce do ostrzału budki. Jeżeli, ktoś chciałby go wykończyć to właśnie gdyby tylko stanął w budce, tamten miałby najwięcej szans. Z drugiej strony, po co te zabawy? Mogliby go dorwać w innych okolicznościach. Cóż wiedza ma swoją cenę, dla wielu była to cena najwyższa. Wszedł do budki ... po chwili zadzwonił telefon. David niezauważalnie odetchnął z ulgą i podniósł słuchawkę.

-Halo ... Kevin ? -

-Witaj John ... - aż zdziwiło go brzmienie swojego imienia w cudzych ustach. Dawno nie miał okazji słyszeć go wypowiedzianym.

-Zanim zaczniemy, muszę wiedzieć czy to naprawdę ty. Opowiedz jakiś sekret ... wiesz, coś co wiedziałem tylko ja i ty -

-Nowy Rok, 100 kilometrów od Bogoty. Posiadłość jednego z bossów narkotykowych. Poznałeś wtedy dziewczynę Consuela, była jego córką. Przez następne kilka miesięcy spotykałeś się z nią. A kiedy zginęła razem z tatusiem w zamachu przeprowadzonym przez FARC, schlałeś się w jednym z barów i zacząłeś pieprzyć różne głupoty. Musiałem zamknąć ciebie w piwnicy i siedzieć z tobą dopóki nie wytrzeźwiałeś -

-No dobra ... co chcesz wiedzieć?-

-Może zaczniesz od tego, jak to się stało, że jesteś wśród żywych? -

Gdy tamten odezwał się ponownie Davida naszła myśl, że John ma ten sam charakterystyczny głos, lekko zachrypnięty.
- Jakiś czas przed moją śmiercią Agencja zaczęła mieć podejrzenia... Mówiło się o poważnym wycieku. Niewiele było wiadomo, a działania niektórych osób były równie naturalne co podejrzane... Szefostwo chciało zamknąć sprawę szybko i cicho. Dość naturalnym było ubranie mnie w tą misję, byłem o krok od śmierci i w zasadzie tylko od lekarza zależało... Więc zmarłem w wyniku odniesionych obrażeń... Zrobiono jakieś wielkie pożegnanie i cały teatr, który przespałem w farmakologicznej śpiączce. Jakieś pół roku później było po wszystkim, operacja Payback zmiotła niewygodnych, a ja pod nowym nazwiskiem na stałe wyjechałem do Europy. Zajmuję się taraz czymś innym i sam rozumiesz, utrzymywanie starych znajomości nie jest... wskazane.

-A co tu się właściwie dzieje? - widać było, że jego stary przyjaciel, nie miał nic wspólnego z tą "inną stroną", to spotkanie było jednak nieoczekiwane.

- Tu? Znaczy? Ja załatwiam tutaj swoje sprawy... Reszta mnie nie obchodzi. Nie wiem w czym teraz siedzisz, ale chyba lepiej dla nas obu... Jak zapomnimy o całej sprawie i tym, ze kiedykolwiek... Ja nie żyję i niech tak pozostanie...

-W takim razie i mi to pasuje przyjacielu. Miło było cię znowu zobaczyć -


- Jakbyś... - wyraźne zawahanie głosu - czasami mogę coś załatwić... Otwórz książkę telefoniczną na 713 stronie. Jeden numer jest zakreślony... Zapisz ten wyżej. Żegnaj - z drugiej strony skasowano połączenie.

Dziennikarz otworzył książkę telefoniczną i zapisał wskazany numer. Następnie uważnie wyczyścił słuchawkę i wszelkie inne powierzchnie, których się dotykał. On też nie żył, więc agencja już po niego nie wróci. Poza tym chyba mógł zaufać Johnowi, na tyle na ile można zaufać drugiej osobie. Gdyby chciał go załatwić to by go zrobił, a pewne wydarzenia zbliżają ludzi, bardziej niż inne. 18 miesięcy w takiej pracy to szmat czasu ... wyszedł z powrotem na nocne, zimne powietrze Essen. Czas wrócić do motelu i czekać ...
 
__________________
We have done the impossible, and that makes us mighty
Hawkeye jest offline