Cicho, uśmiech losu w ten pechowy wieczór.
Spojrzał raz jeszcze przez okno.
Wszedł z pewnością i rozejrzał się po sali. Była tam gdzie pamiętał. Szybko odzyskał swój instrument i skierował się do drzwi.
-A jednak wróciłeś?
Zatrzymał go kobiecy głos. Braci kobiety nie dostrzegł.
Uśmiechnął się, jednak wieczór mógł nie być aż tak pechowy.
-Oczywiście.
-Dokończymy to co zaczęliśmy?
-A twoi bracia?
-O nich się nie martwmy, nie wrócą tu dziś. Nie mogąc innego wyboru poszedł za nią na górę.
Wspomnienie poprzedniej nocy wciąż było żywe, gdy nieubłagany dzień nadszedł wyrywając go z snu. Ku swojemu zdziwieniu leżał sam.
Usiadł by rozejrzeć się po pokoju i zwrócił resztki kolacji.
Jej zmasakrowane ciało leżało na podłodze. Twarz zastygła w wyrazie zdziwienia.
Jak szybko się dało skulił się w kącie łóżka.
Ktoś dobijał się do drzwi. -Ten pokój jest zajęty nie legalnie. Proszę wyjść po dobroci albo będziemy zmuszeni do użycia siły.
ZabijÄ… mnie, teraz ja zabijÄ….
-Straż miejska otwierać! Natychmiast!
Zawisnę za morderstwo zawisnę! Jednym ruchem zagarnął swoje pokrwawione ubrania i zaczął się ubierać.
-Chwila, tylko siÄ™ ubiorÄ™!
-Dobrze, ale szybko bo nie mam czasu!
Stał w oknie walcząc z strachem przed skokiem. Strażnicy stracili cierpliwość i od pewnego czasu dobijali się.
-Dość tego. Wyważamy. Silny cios wyłamał zamek. Stróże prawa wbiegli do pokoju bez żywej duszy w środku.
-O cholera! A gdzie ten sukinsyn?
-Okno!-Wskazał inny strażnik.
Dwójka wyjrzała przez okno, pozbawiony koszuli grajek znikał za bramą podwórka, za kamienicą.
-Już go nie dogonimy. Spytajmy bywalców o niego.
Uspokoił się i oparł o mur. Próbował uspokoić myśli.
-Czemu tacy jak ty nigdy nie chcą współpracować? Miałeś dać się złapać! Nawet nie zdążył spojrzeć na obcego nim usłyszał huk wystrzału i dźwięk kuli uderzającej w mur obok. Chmura dymu zasłoniła twarz napastnika.
Znów biegł mijając obojętnych przechodniów wiedzących, że do pewnych spraw lepiej się nie mieszać. |