Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-10-2009, 14:00   #19
traveller
 
traveller's Avatar
 
Reputacja: 1 traveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputację
Carl Whistlecore

Pociąg zakołysał się cały w momencie hamowania. Rzeczy leżące luzem spadały ze swoich miejsc we wszystkich przedziałach. Wszyscy pasażerowie szeptali między sobą zaniepokojeni co jest powodem ich opóźnienia. Ty jednak nie przejmowałeś się tym, że pociąg nie dojedzie gdzieś na czas, w zasadzie to można powiedzieć, że odwaliłeś kawal dobrej roboty. Co prawda twoje ciało zdawało się mówić językiem bólu i zrezygnowania, ale dziewczynka której imienia nawet jeszcze nie znałeś prowadziła cię wolno do najbliższych drzwi. Widać było, że twój ciężar jej ciąży, nie poddawała się, trzeba było przyznać że stara się być dzielna. Pomagałeś jej jak to tylko było możliwe, włócząc z wysiłkiem ociężałymi nogami. Chciałeś po prostu usiąść i odpocząć, ale gdzieś za wami był szaleniec. Człowiek, który najwyraźniej pełnił równocześnie funkcje maszynisty i konduktora pociągu. Dziewczynka także zdawała się to rozumieć. Zwłaszcza, że jego głos zaczął pobrzmiewać coraz głośniej. Lada chwila mógł dojść do siebie na tyle, żeby podążać waszym tropem. Nie zauważyłeś też że po chwili coś się zmieniło, ciężko jednak było dokładnie powiedzieć co. Dopadliście do drzwi, Oparłeś się o ścianę a ona próbowała je otworzyć. Jednak najwyraźniej były to zadanie ponad jej siły, szarpała się z nimi przez chwilę. Po czym z bezradnością spojrzała w twoją zdyszaną twarz. Naparłeś na nie ale wyglądało na to, że ty także wyczerpałeś już zapas swojej energii. W końcu krzyknąłeś głośno czując, że mięśnie napinają się do granic twoich możliwości a drzwi w końcu ustępują. Było jednak inaczej, to pomieszczenie nie wyglądało tak jak wcześniej. Prawdzie mówiąc mimo ciemności jakie niewątpliwe panowały w tunelu, trudno było nie zauważyć, że drugiego wagonu po prostu nie ma, tak jak i reszty pociągu. Co to mogło znaczyć? W dodatku nie zauważyłeś tego od razu, ale znowu ruszyliście. Nie była to na pewno prędkość taka jak wtedy, jednak pędy powietrza smagające ci twarz oraz odgłos poruszających się kół nie pozostawiały żadnych wątpliwości.

-Ty... Coś Ty zrobił... Zabiję Cię za to!


Kuśtykający mężczyzna z wykręconą kończyną, rzucił się na ciebie z gołymi dłońmi. Jak ten człowiek mógł w ogóle chodzić? A co dopiero ponownie uruchomić pociąg. Pozostawało to dla ciebie tajemnicą. Mimo swoich ran był jednak niespotykanie szybki i silny. Może być na jakiś narkotykach, może to szaleństwo dodawało mu sił? W każdym razie zdołał doskoczyć do ciebie i powalić na ziemię zanim zdążyłeś sparować jego atak. Przygniótł cię ciężarem swojego ciała i zacisnął swoje chłodne umorusane węglem ręce na twojej szyi.

-Przestań, przestań proszę... Nie rób mu krzywdy.


Maleńki piąstki wydawały się być dla szaleńca niczym więcej jak ugryzieniami komara. Konduktor czy maszynista zdawał się nawet tego nie zauważać. W końcu uderzył w tył łokciem. Dziewczynka po prostu upadła nieopodal bez przytomności. Próbowałeś używać nóg, uwolnić się równocześnie rękoma, jednak nie dawało to żadnych rezultatów. Zaczynało brakować ci powietrza. Uśmiechał się tylko coraz szerzej kiedy twoje usta robiła się coraz szersze, ruchy wolniejsze a oczy powoli odpływały w tył głowy. Przestawałeś walczyć, przegrywałeś tą walkę. Ostatnie co zapamiętałeś to światło, docierające do twojej przekrwionej tęczówki. Białe światło przesłaniające obraz maszynisty, leżącej z boku dziewczynki, pociągu a nawet otaczającej wszystko ciemności.

---

-Mój Boże...

-Czy on żyje?

-Niech ktoś wezwie karetkę, on chyba nie oddycha!


---

-Siostro poproszę skalpel.

Jasne światło raziło cię w oczy. Westchnąłeś w geście protestu, więc czemu z twoich ust nie wydobył się żaden dźwięk. Nakazałeś ręce zakryć oczy, ta jednak nie poruszyła się ani na moment. Co jest grane? Co to za miejsce? Gdzie jest pociąg? Czemu nie może się ruszyć? Choćby okiem, światło drażniło go, ale nie mógł choćby drgnąć powieką.

-Wyjdzie z tego?

-Szczerze? Jak dla mnie to już warzywo. Marnujemy tylko czas.

Głos należał do mężczyzny w lekarskim kitlu i nieskazitelnie białych rękawiczkach, który pochylił się nad twoją głową.

-Jak się dzisiaj czujemy panie Whistlecore?

Chciałeś odpowiedzieć, zgodnie z prawdą używając dość niecenzuralnych epitetów, ale nie mogłeś. Mięśnie krtani nie poruszały się tak jakby ich tam wcale nie było, czy cokolwiek w twoim ciele się jeszcze poruszało? Serce biło głośno, oczy działały, mózg najwyraźniej też. Może to jakiś rodzaj narkozy? Przeszło ci przez myśl. Nagle lekarz, zaśmiał się krótko. Zbliżał powoli skalpel do twojego czoła aż w końcu straciłeś go z pola widzenia. Poczułeś stróżkę krwi spływającą ci po nosie, nie czułeś bólu. Nie czułeś nic. Kolejne osoby w pomieszczeniu szeptały podekscydowane nachylając się nad tobą jakbyś był niczym innym jak tylko ciekawym obiektem badań. Strużka krwi płynąca z czoła zaczęła szybko wypełniać przestrzeń w twoim prawym oku. A potem światło stało się jeszcze jaśniejsze i zlało się krwią.



---

Obudziłeś się w szpitalnym łóżku o dziwo w dość dobrym stanie. Krew, siniaki, blizny wszystko zniknęło co szybko sprawdziłeś w lusterku które stało n. Leżałeś w szpitalnym łóżku, zupełnie jak zwyczajny pacjent w zwyczajnej szpitalnej piżamie. Pamiętałeś ostatnie wydarzenia dokładnie, czy jednak miały naprawdę miejsce? Słońce świeciło łagodnie za oknem, parapet ozdabiały zadbane paprotki. Na pierwszy rzut oka wszystko wyglądało tu dość normalnie.

Łóżko obok było puste, kotara odsłonięta. Wydawało się, że ktoś pościelił je na nowo. Na zwykłej półce, której bliźniacza siostra była także przy twoim łóżku leżały okulary z oprawkami wykonanymi w lekko brązowym odcieniu drewna. Pewnie ktoś ich zapomniał. Jednak wrażenie, że o czymś ci przypominały było niespotykanie silne.



Zanim uporządkowałeś swoje myśli, do pokoju weszła kobieta w średnim wieku - ok. 40 lat. Z lekko pomarszczoną twarzą w kompletnym kostiumie pielęgniarki. Nie tak wyobrażał sobie pielęgniarkę, powinna być raczej bardziej seksowna, ale ten obraz był bardziej zgodny z rzeczywistością. Włosy wciąż blond, pieprzyk przy ustach i dobroduszna twarz. Wyglądało to tak jakby przepracowała tu pół swojego życia.

-Jak się dzisiaj czujemy panie Whistlecore?

-Przepraszam co pani powiedziała?


-Coś nie tak?

Wyglądała na szczerze zaskoczoną, on sam był zaskoczony tylko nie wiedział dokładnie czemu. Był pewien, że słyszał już gdzieś te słowa, tylko gdzie?

-Nie, nie skąd. Po prostu... Nieważne, chyba mi się zdawało. Może pani mi po prostu powiedzieć co ja tutaj właściwie robię?

-Zemdlał pan podczas jazdy metrem. Właściwie to pana serce przestało bić na chwilę. Spokojnie! Proszę się nie martwić. Nie wygląda to jednak tak poważnie jak mogłoby się zdawać. Ktoś z pasażerów wezwał pogotowie. Raczej wszystko jest teraz w porządku, ale doktor chce zatrzymać pana dzisiaj na obserwacji.

-Naprawdę? To chyba wiele wyjaśnia... Miałem może jakąś operację po tym jak się tu znalazłem?

-Żartuje pan? Oczywiście, że nie.

Jej wyraz twarzy wyglądał teraz tak jakby tłumaczyła coś niemądremu dziecku, które dopiero co zobaczyło potwora w szafie. No dobra trzeba było się wsiąść w garść. Po chwili ciszy, zadałeś jej kolejne pytanie.

-Przepraszam, czyje to łóżko?

-Teraz jest wolne. Od wczoraj kiedy pana przywieźli. - westchnęła głośno - Tak to już u nas bywa...

-Ale co się stało..? Proszę powiedzieć.

-Aparatura Pana Adamsa po prostu stanęła. Jego serce przestało bić na zbyt długo i nic nie dało się już zrobić. Nie w tym wieku, zresztą... Był w śpiączce, więc co za różnica


-No wie pani?

-Ja.. przepraszam to może tak zabrzmiało, ale nawet jego rodzina starała się o pozwolenie na eutanazję. Jeżeli ktoś jest w takim wieku i ma się tylko męczyć?


Trudny temat, nie miał ochoty na spory z pielęgniarką, mimo dobrego stanu zdrowia czułeś się dość zmęczony.

-No tak rozumiem...

-Jeżeli potrzebuje pan czegoś proszę po prostu wcisnać ten czerwony guzik przy pana łóżku. Miłego dnia.


Pielęgniarka obdarzyła cię ciepłym uśmiechem, który na pewno odejmował jej trochę lat. Zastanawiałeś się czy to tradycyjny uśmiech wywlekany na twarz dla każdego pacjenta, ale pokrzepił cię trochę na duchu.

-Wzajemnie... Będę pamiętał.

Poczekałeś, aż wyjdzie i wstałeś z łóżka. Okulary kusiły cię swoim kształtem i po prostu musiałeś je na chwilę poczuć w dłoniach. W momencie kiedy przeczytałeś pierwsze wygrawerowane litery, wiedziałeś skąd brało się narastające uczucie de javu.

morieris non quia aegrotas sed quia vivis
 
__________________
"Tak, zabiłem Rzepę." - Col Frost 26.11.2021
Even a stoped clock is right twice a day

Ostatnio edytowane przez traveller : 12-10-2009 o 16:35.
traveller jest offline