Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-10-2009, 01:10   #24
Gettor
 
Gettor's Avatar
 
Reputacja: 1 Gettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputację

To było słoneczne południe typowego dnia w Luskan. Ludzie chodzili, załatwiali swoje sprawy, rozmawiali… po prostu zajmowali się sobą.

Idioci.
Kaldora denerwowała ta ich beztroska. Denerwowało go to za kogo go uważali. Denerwowało go to, że ich życie było zwyczajne, czyli takie którego go pozbawiono.

Kretyni.
Powinni mu się kłaniać. Miał sygnet, nie?! Był ze szlachetnej rodziny Andulvar! Miał… mieli wszystko. Cała ich trójka.
Mieli i… już nie mają. Z jakiej racji? Czemu nigdy nie próbował odzyskać tego co mu się prawnie należy, jako dziedzicowi rodowego spadku?

Spojrzał na swój sygnet rodzinny.

No właśnie… Zwłaszcza teraz, gdy byli znowu razem. On, Cerlyn i Auraya. Czemu nie?
Minęło całkiem sporo czasu, prawda. Ale takie majątki po prostu nie znikają. Zresztą kto wie, może ich rodzice nadal żyli…

Kaldora nagle coś tchnęło.
No tak! Przecież rodzeństwo też miało być martwe! Czemu zatem rodzice nie mogą cudownie zmartwychwstać?!

Zobaczył momentalnie w myślach ich obrazy.
Ojca, który zabierał go i Cerlyna na polowania. Uczył w jaki sposób podejść do sarny, by ta nie uciekła…
Matkę, która zawsze brała ich w obronę, kiedy coś stłukli lub nabroili…

Czemu nie?! Był przecież szlachcicem! Mógł wszystko! Mógł dociec prawdy! Kto go powstrzyma?! Był…

Rzeczywistość spadła na niego nagle i brutalnie, pozbawiając go wszystkich złudzeń, nadziei i marzeń. Spadła na niego w formie kartki trzymanej w dłoni. Lista osób, które – według opinii osoby trzeciej, nie powinny już żyć. Tak po prostu.

Był zabójcą. Mordercą do wynajęcia.
Słowa Aurayi z zeszłej nocy zabrzmiały mu w głowie jak żywe.

„Mówią... Mówią, ze za złoto jesteś gotów zabić każdego.. Matkę.. Siostrę.. Brata... Każdego. Gdy przyjmiesz zadanie zawsze je wypełniasz.. Zawsze...”

„Tak, siostro. To prawda. Życie mi już raz odebrano, tam na morzu. Ja już nie żyję, jestem umarłym chodzącym pośród ludzi niby kostucha zbierająca swoje żniwo. Nie znając radości beztroskiego żywota zazdroszczę go innym tak bardzo, że twoje słowa stają się prawdziwe.
Jednak ty też nie żyjesz. Też byłaś tam na morzu. Więc ciebie zabić nie mogę. To się po prostu nie kalkuluje, żeby pozbawiać się jednej z tych nielicznych istot które mają cień szansy, żeby mnie zrozumieć.

Dla ignorantów jestem Cykadą, tak. Lecz dla was… i dla siebie… jestem po prostu martwy.”

Schował kartkę do kieszeni, by następnie nasunąć kaptur na głowę i niby kostucha z żelazną kosą iść i zebrać żniwo.

Bo był martwy? Nie. Martwi nie chodzą mrocznymi uliczkami miasta i nie zabijają żywych za pieniądze.
Nie…

Był gdzieś pomiędzy. Targany szaleństwem paradoksu własnego życia zabijał za pieniądze.
Umarł, tam na morzu. Lecz nie był martwy.
Czym zatem był? Nie wiedział. Żywy ciałem i pusty w środku nie mógł wiedzieć czym był.
Nie bał się śmierci. To była jego najgorsza broń.

Jednak póki znajdzie się ktoś, by zapłacić – będzie chodził i zbierał żniwo. Dopóki nie znajdzie się ktoś, kto poprawi to, czego otchłań oceanu nie była w stanie dokonać tamtego dnia.
 
Gettor jest offline