Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-10-2009, 11:19   #109
Aschaar
Banned
 
Reputacja: 1 Aschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znany
David Mallory - wieczór

David znalazł się z powrotem w pokoju motelowym. Spotkanie... Może to za dużo powiedziane - rozmowa z Kevinem podziałała na niego dziwnie deprymująco... Faktem jest, ze w tym biznesie nie można się do niczego przyzwyczajać, a jedyna stała rzecz to wieczna zmiana, jednak - człowiek jednak się przyzwyczaja...
Mallory miał dziwne odczucie - nie po raz pierwszy i zapewne nie po raz ostatni zniknął, ale "historyjka" i życie jakie wiódł jeszcze kilka dni temu jako prywatny detektyw wydawały się takie... stabilne... Cholera.

Z rozmyślań wyrwał go telefon. Sygnał ewidentnie wskazywał na połączenie wewnętrzne. Doskonale udając znużenie odebrał i recepcjonistka poinformowała go, że pozostawiono dla niego wiadomość. Po chwili David trzymał w ręku kopertę. Zwykła listowa koperta miała tylko wypisane jego nazwisko i delikatny, ozdobny nadruk klasztoru jezuickiego. Wewnątrz dało się wyczuć kartę kredytową lub coś podobnego. Dziennikarz wolał tego nie otwierać tutaj - wrócił do pokoju i rozerwał kopertę:

"Otrzymałem Pańską prośbę o rozmowę, a znając Pańską przeszłość... Chyba lepiej jak otrzyma Pan odpowiedzi na swoje pytania niż jak będzie drążyć temat na własną rękę. "Jazz w Nowym Orleanie" - dziś wieczorem w Klubie IX. Stolik 12."

Niżej umieszczony był całkowicie nieczytelny... bazgroł. Karta kredytowa okazała się plastikową wejściówką do klubu.

Może i sposób zawiadomienia i miejsce spotkania byłyby dla dziennikarza dziwne, gdyby nie... Gdyby nie ostatnie dni, które... do normalnych nie należały. David przejrzał się w lustrze i wyszedł, było koło godziny 18:40, więc pojęcie wieczór mogło być traktowane jako "zaraz". Po kilkunastu minutach był już na miejscu. Szybko ocenił zarówno sam budynek, jak i otoczenie. Wniesienie broni do budynku klubu graniczyło z cudem, a na utarczkę z ochroną zupełnie nie miał ochoty. Schował broń pod dywanik pod siedzeniem kierowcy i wysiadł. Wejść było kilkanaście, wybrał więc najmniej oblegane i odczekał swoje w krótkiej, stosunkowo, kolejce. Ludzie, którzy stali przed nim i szybko ustawili się za nim nie należeli do "biednych". Nie miał jednak wiele czasu na zajmowanie się tym, uprzejmy bramkarz poprosił go o kartę, wsunął do czytnika, jaki miał na przedramieniu i zapytał:

- Proszę podać trzecią literę imienia i czwartą nazwiska?
- V... oraz L -
odpowiedział nie dając po sobie poznać zaskoczenia.
- Życzę miłej zabawy - odparł oddając kartę i praktycznie natychmiast zwracając się do kolejnej osoby.
- Przepraszam - Mallory zatrzymał się - Jazz w Nowym Orleanie?
- Najbliższą windą lub schodami - chłopak odparł zupełnie nie patrząc - na trzecie piętro, w głębi korytarza, po lewej stronie... Na górze najlepiej zapytać... Panią poproszę o pierwszą literę imienia i...

Dziennikarz wszedł do środka. Korytarz, otwarta klatka schodowa i obsługa. Wszystko razem przypominało bardziej "Sheratona" niż... klub. Dziewczyny, które wchodziły za nim chichocząc zniknęły w windzie. David wybrał schody; idąc jednocześnie zauważył doskonale ukryte kamery, czujniki, bramki... Bezpieczeństwo przez duże B. W sumie był z tego zadowolony - znaczyło to, że mężczyzna, z którym ma się spotkać też będzie... nieuzbrojony? To zabrzmiało jakoś śmiesznie... Choć nikt, chyba, nie ryzykowałby afery w publicznym miejscu... Chyba...
Davida szybko i dokładnie skierowano do właściwej sali wielkiego klubu.



Muzyka w sali była na tyle cicha, aby nie przeszkadzać w rozmowie, ale jednocześnie na tyle głośna, aby rozmowa nie była słyszana przy sąsiednich stolikach.
Przy dość widocznym od wejścia stoliku siedział mężczyzna. Wyglądał na, góra, trzydzieści lat. Dobrze ubrany, przyjacielski, sympatyczny i... w jakiś sposób niebezpieczny. Ktoś, kto ma w sobie to coś, powodujące, że widzi się go jako pierwszego, nawet w tłumie ludzi...



Kiedy zauważył wchodzącego Davida podniósł rękę. Momentalnie przy stoliku zjawił się kelner, ale Mallory wiedział, że gest był skierowany do niego. Podszedł do stolika uświadamiając sobie, że gdzieś już widział tę twarz.

- Witam serdecznie. Zamówiłem nachos i kawę. Coś jeszcze? - głos mężczyzny był spokojny, ale w jakiś sposób szorstki. Mówił jakby był zawodowym wojskowym... - Jak wspominałem... O czym chce Pan rozmawiać? Mam nadzieje, że rozumie Pan, że nie wszystko mogę powiedzieć... Jednak nie zamierzam jakoś specjalnie ograniczać informacji...

David usiadł rozumiejąc, że przedstawienie, uściski dłoni i całe powitanie zostało właśnie pominięte... Uświadomił sobie również skąd zna tą twarz - to ten mężczyzna, ze swoją partnerką, odegrał kapitalne przedstawienie pt. "strzelają do detektywa" pod jego mieszkaniem... Na stole pojawiły się zamówione kawy i zanim kelner odszedł mężczyzna poprosił:

- Czy może mi pan to odwiesić w szatni? Bardzo dziękuję - podał kurtkę z białego jeansu, na podłogę spadła czapka baseballówka z napisem: "Extreme Sport & Paint..." David obejrzał się za odchodzącym kelnerem...

- Dla wygody możesz mi mówić Alfred, czy Al... -
rozmówca dość konkretnie zwrócił uwagę Davida na właściwe sprawy jednocześnie przechodząc na "ty"...
 
Aschaar jest offline