Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-10-2009, 20:48   #43
Ratkin
 
Ratkin's Avatar
 
Reputacja: 1 Ratkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwu
Konrad

Było wiele odgłosów które w tej chwili chciałby usłyszeć Konrad. W zasadzie całe spektrum można by powiedzieć, z wyjątkiem tej jednej rzeczy. Odgłosu eksplozji.

Wybuch nastąpił gdzieś na wysokości "normalnych" kondygnacji. Zapewne instalacja gazowa, wspomagana jakimś ładunkiem wybuchowym. Pytanie brzmiało czy to był wypadek, że zapłon nastąpił właśnie teraz? Ci którzy czekali na górze, o ile oczywiście faktycznie to zrobili, dobrze musieli sobie zdawać sprawę że sfora Konrada jeszcze nie zdążyła uciec z „bunkra” pod właściwą kamienicą.

-Kurwa, to głupota jest, czy już zdrada? – Konrad wypluł drobiny tynku którego olbrzymia, zasnuwająca wszystko wokół chmura właśnie zalała klatkę schodową, do której właśnie wszedł. –Kheeeem eekhhh…. –próbował coś dodać, jednak nie wyszło mu to zbytnio. Ledwo utrzymał się na nogach, kiedy uderzył w niego silny prąd powietrza płynącego z góry. Dopiero po kilku sekundach zrozumiał że powietrze które wciągał dotłuc by mówić, składało się obecnie w większości z pyłu, za to nie zawierało już w ogóle tlenu.

Konrad obejrzał się i dostrzegł miotającą się po omacku Graże. To znaczy dostrzegł rozmyty kształt nieco ciemniejszy od reszty syfu w którym oboje dosłownie pływali. W tej właśnie chwili, walczyła z gazeta, bądź fragmentem książki który trafił ją w twarz. Wkurzona, zerwała go wreszcie z siebie i papier zniknął, wciągnięty przez zasysający wszystko w głąb sali prąd powietrza…


-Żyjesz? –kaszlała w jego stronę.

Konrad odpowiedział jej zgodnie z prawdą – że owszem, nie.

-Bardzo zabawne. Kurna, przynajmniej zgasiło płomienie…


Alicja

Młoda Lasombra tkwiła w nie mniej krepującej sytuacji. Dokładniej rzecz ujmując, unosiła się w powietrzu, głową w dół, jakieś trzy metry przed czołem lokomotywy. Unosiła się, trzymana przez silne, choć niekoniecznie męskie ramiona. Ciężko określić płeć Otchłani, z której przyzwała odruchowo ratujące ją w tej chwili macki.

Ze spokojem i gracją obracając się do nieco wygodniejszej pozycji, sprawdziła stan swego kombinezonu. Niestety, odłamków szkła nie udało się uniknąć, co sprawiło że jej lateksowy „kubraczek” dorobił się kilku dziur. Trzy macki, niczym czarne jak smoła szarfy wiły się wokół niej kiedy opadła na dach wagonu, strzepując z siebie okruchy przedniej szyby.

Kiedy próbując pokonać narastającą w niej irytację – bo przecież Lasombra nie mają czegoś takiego jak rwąca się ze smyczy Bestia – i strzepnęła ostatni, wyimaginowany odprysk z ramienia, dostrzegła winowajcę swojego obecnego stanu, wspinającego się na siatkowe biegnące wzdłuż torów ogrodzenie…

Marlena i Hamid


Tzimisce zdecydowanie gorzej przyjął uderzenie. Niemniej, wyglądał na nadmiernie skołowaciałego, nawet jak na osobę która właśnie przeżyła wypadek kolejowy. Wstał niczym bezwolny automat i dopiero po kilku sekundach zdawało się że na dobre odzyskał świadomość…



Jego dziwne zachowanie nie umknęło uwadze Nosferatki, ta jednak miała obecnie większe zmartwienie. Chciała tylko się rozejrzeć. Okolica była teraz ku temu bardziej stosowna, gdyż za sprawą łuny i rewii barw tworzonej przez stroboskopy i lasery, wyszli z krainy opanowanej przez mrok. Nie oczekiwała, że coś wypatrzy, pobieżnie rzucając wzrokiem raz w lewe a raz w prawe okna, jednak wreszcie mogła w ogóle coś wypatrywać.

Nosferaci dobrze czuli się w cieniu, a nie w ciemnościach jak w tyłku starego sczerniałego do cna Assamity…

Teraz stała lekko zaskoczona, gdyż z jednej strony pociągu, tuż za ogrodzeniem oddzielającym ich od Setyckich „włości” przebiegło kilku ludzi. Trzymane przez nich przedmioty nie wróżyły niczego dobrego, aczkolwiek fakt że zatrzymali się i czaili obierając za cel kogoś innego niż oni, nieco ją pocieszył…

Z drugiej jednak strony, i to dosłownie, jej wyczulone zmysły dostrzegły mały cień, wspinającego się z trudem na ogrodzenie człowieka. Sokoli w tej chwili wzrok Marleny dostrzegł że uciekinier odziany był w ciemnogranatowy mundur.

Mundur charakterystyczny oczywiście dla pracowników Polskiej Kolejowej Patologii…

Daniel

Polowanie. Wreszcie coś co lubił. Już snuł mniej lub bardziej mądre plany pozbycia się ciała, kiedy ktoś sprzed nosa sprzątnął mu nie tylko skórę z nie upolowanego niedźwiedzia, ale w zamian zostawił jej mocno wkurwionego właściciela…

No…mmmm….misia…

-Całą noc się puszczałaś, ćpałaś i nic nie zapamiętasz. Znikaj w podskokach…-blond tipsiara ruszyła zgodnie z rozkazem, nie dość że ochoczo to jeszcze faktycznie nieznacznie przy tym podrygując.

Daniel stał oniemiały. Nie żeby stojąca nieopodal kobieta mu się aż tak podobała, jednak stał mimo to oszołomiony jej widokiem. Wężowa skóra i natarczywie wpychanie do głowy że coś jest dobre, fajne i się podoba – tak, tego Daniel spodziewał się po Setytach i najwyraźniej nie miał się tej nocy zawieść…






-Och, miło mi powitać gościa w naszych skromnych progach… a już obawialiśmy się że nikt z was nie zawita u nas w tą długą noc.-kobieta, czy raczej dziewczyna uśmiechnęła się promiennie, jednak szybko wyraz jej twarzy przerodził się w odrażający grymas.

-Doskonale! Te cioty z Camarilli nie zaspokoją mojego apetytu! Dalej! Brać go, ku chwale Pana Burz!!!


Kobieta dosłownie rozpłynęła się w powietrzu. Nim jednak zniknęła, zaśmiała się i ku mieszance obrzydzenia i strachu ze strony Daniela, wyrzygała przed siebie spora, bo z pewnością mierzącą nie mniej niż cztery metry zielonkawo-czarną kobrę…






Daniel szybko ocenił sytuację. Wąż zapewne był sporym zagrożeniem, jednak raczej z racji nieznajomości tego, czego mógł się po tym stworze spodziewać, może to efekt magii, a może ghul pięknej Setytki? Ważniejsze jednak w tym momencie było pojawienie się trójki mężczyzn. Dwóch którzy wybiegli z za rogu magazynu stojącego na prawo od Daniela dzierżyli sporej wielkości pałki lub metalowe pręty i ochoczo nimi wymachiwali. Amatorszczyzna. Gorzej było z trzecim, uzbrojonym w jak się zdawało pistolet maszynowy.

Nie zdążył ocenić w jaki dokładnie. Broń w rękach napastnika już wypluła z swoje lufy w jego stronę Assamity ognisty język. Jak zauważył robiąc błyskawiczny unik, przestał słyszeć wokół siebie wszelkie odgłosy…
 
__________________
-Only a fool thinks he can escape his past.
-I agree, so I atone for mine.


Sate Pestage and Soontir Fel

Ostatnio edytowane przez Ratkin : 15-10-2009 o 21:00.
Ratkin jest offline