Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-10-2009, 13:15   #7
Asenat
 
Asenat's Avatar
 
Reputacja: 1 Asenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputację

Maria śpi.

Ludzki sen mnie fascynuje. Chwila i - pyk! - gaśnie światełko świadomości.

Czasami chciałbym tak umieć. Zamknąć oczy, nie widzieć, nie słyszeć, nie czuć. Nie wiedzieć.

Czasami chciałbym choć na chwilę odpocząć.

***
Wydarzenia w metrze wyczerpały mnie bardziej, nich chciałbym się Marii przyznać. Ale nawet gdybym chciał, nie powiedziałbym ani słowa.

Nie rozmawiamy. Od kłótni pomiędzy zakurzonymi regałami biblioteki, śmiesznej kłótni nad śmiesznym dziełem Wittgensteina zamieniliśmy kilka zdawkowych słów. Niczym małżonkowie po rozwodzie, przekazujący sobie dziecko według ustalonego przez sąd terminarza.

Jest między nami cisza. Są między nami puste, nic nieznaczące słowa, zdawkowe uprzejmości. I to nasze wspólne dziecko - Moc - wędrujące pomiędzy nami jak wspomnienie tego, co kiedyś nas łączyło. A co powinno nas łączyć na zawsze.

***


Wyszedłem, kiedy Maksymilian ujął dłoń Marii, podającą mu kieliszek z winem, i nachylił się do pocałunku.

Nic do niego nie mam, naprawdę. Cieszyłem się, kiedy stanął w jej obronie w fundacji. Cieszę się i teraz, że znalazła kogoś podobnego sobie, kto jej wysłucha i zrozumie. Egoistyczny i zadufany w sobie, a przede wszystkim Śpiący Werner nie zasługiwał na taką kobietę. Cieszę się, że ten rozdział można właściwie uznać za zamknięty.

Ale wyszedłem. Nie chciałem patrzeć, jak jej dotykał.

Tak, jestem zazdrosny. Tak chciałbym być na jego miejscu. Kocham ją bardziej, niż byłby do tego zdolny jakikolwiek śmiertelnik. Nawet jeśli jest magiem. Nawet jeśli ją rozumie. Nawet jeśli jej jest z nim dobrze.

To on będzie trzymał w ramionach moją księżniczkę, a ja utopię gorycz w kieliszku w towarzystwie Alasdaira. Znam swoje miejsce, nikt nie powie, że jest inaczej.

Ale żałuję, żałuję po stokroć, że nie jest to mi dane, tak jak obce mi jest zapomnienie, które daje sen.

Mógłbym, mógłbym... dać sobie i jej tę namiastkę, do której jestem zdolny. Ale - choć nie rozmawiamy - wiem, że by mnie odepchnęła.

Nie wiem, jak wyjść z tego impasu.

***
Isadora czesze włosy przy barze. Długie naelektryzowane pasma podnoszą się jak żywe.
Tchnęła mnie myśl, porównanie, które napłynęło znikąd - że wiją się jak sploty Meduzy.


Dopiero miałem się przekonać, jak było trafne. Dopiero później miałem z goryczą wyciągnąć z pamięci jej odpowiedź na moje pytanie.
- Isadora, jak ci się ten nowy podoba?
- Jim Morrison? Zrównoważony jak na towarzysza kultysty. Wydaje się do rzeczy. Dogadamy się z nim, Gabbeh.
- Col ostrzegał, że Psiogłowy krąży po Wiedniu...
- ... a ty widzisz go za każdym rogiem.

Może już wtedy wiedziała. Może już wtedy plan kiełkował za jej gładkim czołem.
Ale ja - przytłoczony milczeniem Marii - pozwoliłem się uspokoić jej słowami.
 
Asenat jest offline