Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-10-2009, 21:59   #1
Bolokantak
 
Bolokantak's Avatar
 
Reputacja: 1 Bolokantak ma w sobie cośBolokantak ma w sobie cośBolokantak ma w sobie cośBolokantak ma w sobie cośBolokantak ma w sobie cośBolokantak ma w sobie cośBolokantak ma w sobie cośBolokantak ma w sobie cośBolokantak ma w sobie cośBolokantak ma w sobie cośBolokantak ma w sobie coś
[wiedźmin] Ostrze Wędrowca

Pięć lat. PIęć lat już minęło od pamiętnej bitwy pod Starymi Pupami, obecnie nazywaną, jakże dumnie, Bitwą pod Brenną. W odległej Wyzimie szalała plaga Catriony. Okolice Miechunowych Uroczysk jak zwykle obfitowały w rozmaitej maści potwory i inne dość nietypowe zdarzenia, a po gościńcach ostatnio rozwieszano listy, namawiające do przyjazdu do Razwanu. Podobno grasowała tu jakaś potwora, a suma, na którą opiewano kontrakt wynosiła 5000 orenów. Nic więc dziwnego, że zjawił się tu wędrowny bard Kubrak Demius, znany szerzej jako Dziki. Nikt nei miał prawa być zdziwiony, bo ponoć sam mistrz Jaskier mawiał, że "tematy do ballad to nie szyski i na drzewie nie rosną". Ponoć, bo źródło, które to przekazało nie było zbyt pewne, a był nim mocno wstawiony Yarpen Zigrin, dowódca Mahakamskiego Hufu Ochotniczego, podczas opowiadeści o polowaniu na złotego smoka. Które jak wszystkim wiadomo nie istnieją i istnieć nie mogą. Bard mógł zauważyć tłumy przed ratuszem, z którego to najbardziej wyróżniał się wcale dobrze zbudowany człowiek na ogromnym, bojowym koniu. Jeździec w czerwonym stroju, koń w zbroi płytowej... To musiał być błędny rycerz. Wokół niego kręcił się giermek z kuszą. A najlepsze dla barda było to, że wokół takich powstawały legendy i najciekawsze ballady, epickie do granic możliwości, ale publika to lubiła. Obok niego na innym rumaku, siedział człowiek w czarnym płaszczu ze srebrynymi zdobieniami. Każdy mógł się łatwo zorientować, zę miał on coś do czynienia z Nilfgaardem. Obaj rozmawiali wesoło, a giermek stał i wypatrywał oczy za siebie, na piękną kobietę na złotokasztanowym koniu. Mało kto wątpił, że to czarodziejka. A każdy, kto wątpił, był w błedzie. O ścianę ratusza stała oparta Zerrikanka. Od dłuższego czasu obserwowała magiczkę, z którą tu przybyła. Jakoś tak wyszło, że we dwie podróżowały od Mariboru. Niby dziwne, ale niezbadane są wyroki bogów... Jeśli ktoś w nich wierzy. Inna rzecz, że ani jedna, ani druga nie wierzyła.
Razwan przez wzgląd na ostatnie wypadki naprawdę tętnił życiem, a najwięcej było tu poszukiwaczy przygód, którzy kłębili się przed ratuszem, a z których większość wychodziła smutna, nierzadko zapłakana, odbierając od strażników swoje konie. W kolejce wewnątrz stał blady, ponury elf. Przed nim był tylko jeden mężczyzna, wezwany właśnie do środka. W drzwiach mignęły mu trzy postacie. Jedną z nich byl tłusty mężczyzna za biurkiem, drugą niewysoka kobieta w blond włosach, trzecią mężczyzna, wyglądający ponad wszelką wątpliwość jak najemnik. Wystrój wewnętrzny ratusza nie wskazywał na bogactwo. Mimo marmurowych ścian, nie było tu wielu cennych rzeczy. No może jeden jedyny zdobiony zegar na kominku. Po chwili elf został wezwany do pokoju, z którego przed chwilą wyszedł kolejny zapłakany mężczyzna.
Elf na wejściu już poczuł ukłucie Mocy.
- Ten zostaje. Wołać następnego - powiedziała kobieta w blond włosach. Kolejki ubywało...
 
__________________
I'm the Lizard King...
Wszyscy są inni, tylko ja jestem taki sam...

Ostatnio edytowane przez Bolokantak : 18-10-2009 o 22:25.
Bolokantak jest offline