Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-10-2009, 22:03   #91
merill
 
merill's Avatar
 
Reputacja: 1 merill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputację
Ekstaza krwi pędzącej przez jego nieumarłe ciało została brutalnie przerwana. Już miał się złożyć do ponownego Pocałunku, kiedy jego umysł przeszył bolesny cios, niczym ostrze mentalnego sztyletu.

Poczuł… poczuł stratę… pustkę, jakby jakaś część jego zniknęła… bardzo drobna, ale bardzo ważna. Oderwał wzrok od dziewczyny, która nadal przeżywała rozkosz jaką jej dawał, wpatrzona w niebo, z szeroko otwartymi z rozkoszy ustami. W innej sytuacji by nie zostawił tak swojej zdobyczy… jednak teraz.

Arashi… stała się jej krzywda, zimny pot, który pojawił się na jego szyi zwiastował najgorsze. Jego siostrę musiało spotkać coś strasznego… Ostateczna Śmierć, czerwień krwi przez chwilę przesłoniła mu wzrok. Spojrzał ponad budynkami w stronę Odeum, w oddali błyszczała poświata świateł teatru.

Szarpnął dziewczynę i podprowadził ją w stronę auta. Otworzył drzwi i nakazał zdezorientowanej blondynce wsiąść do samochodu. Ruszył w kierunku drzwi kierowcy, okrążając czarnego Range Rovera z tyłu, kiedy jego zmysły odebrały nowy sygnał. Coś się poruszyło przy tylnym wyjściu z baru.

Odwrócił się w tamtą stronę, z dłonią wędrującą do kabury. Zatrzymał jednak swój ruch, widząc jak z cienia wyłania się piękna, kobieca postać. Kruczoczarne włosy i piękne, klasyczne rysy twarzy zrobiły wrażenie na Adrienie, ale nie dał tego po sobie poznać. Wydawało mu się, że już ją widział kiedyś.

- Mam nadzieję, że miło się podglądało. Niestety musimy już jechać, nieco mi się spieszy – powiedział pośpiesznie i nieco niegrzecznie.

W odpowiedzi wampirzyca posłała mu krzywy uśmiech, który jednak wyglądał bardzo zmysłowo na pięknej twarzy nieznajomej.

- Witaj Adrienie, szukałam Ciebie.

Uprzedzając pytanie młodego Toreadora, skąd zna jego imię dodała:

- Podobnie jak Ty jestem dzieckiem Arikel.

„Jest Toreadorką” - skojarzył szybko fakty Adrien, Marcus co nieco przekazał mu z historii wampirzego rodu.

- Miałam wizję, twojej siostrze grozi ogromne niebezpieczeństwo. – powiedziała cicho, wpatrując się cały czas w jego oczy.

- Spóźniłaś się – odpowiedział zimno – Arashi już spotkała Śmierć Ostateczną.

Adrienowi wydawało się, że wampirzyca wyraźnie się zasmuciła, po chwili odezwała się:

- Pozwól mi sobie pomóc, zajmę się twoją … - przerwała na chwilę, szukając odpowiedniego słowa - … przyjaciółką, a Ty się pośpiesz, nie wszystkie rzeczy są nieodwracalne.

Powoli podchodziła do niego na bezpieczną odległość, ostrożnie, jakby nie chciała obudzić maszyny zabijania, która gdzieś pod powierzchnią dusiła się z emocji.

- Ta rzecz jest… czułem to, jeśli wiesz co mam na myśli. Co do niej – wskazał na dziewczynę w samochodzie- odstawię ją gdzieś po drodze. Lepiej, żeby mnie tu z nią nie kojarzono zbyt mocno, chyba to rozumiesz.

Skinęła głową, mówiąc:

- Nazywam się Rose – przedstawiła się, a Adrien poczuł zapach drogich perfum i wiśniowego tytoniu.

- A ja Adrien, jeśli nie masz nic więcej do powiedzenia, to muszę już jechać.

Kobieta popatrzyła na Toreadora z nieprzeniknionym wyrazem twarzy. Po czym odwróciła się i ruszyła w stronę wejścia do klubu. Mills patrzył za odchodzącą Rose, podziwiając jej zmysłowe ruchy bioder, kiedy przypomniał sobie, że chciałby jeszcze o coś zapytać. Zawołał za odchodzącą wampirzycą, ta odwróciła się i spojrzała z pytającym wyrazem na twarzy.

- Skąd wiedziałaś o Arashi i grożącym jej niebezpieczeństwie?

- Miałam wizje… w tym mieście zaczyna się dziać coś niedobrego. – Po chwili dodała jakby wbrew sobie: - Uważaj na siebie – spuściła wzrok jakby speszyły ją jej własne słowa, odwróciła się, nacisnęła na klamkę i weszła do klubu.

Adrien wskoczył do samochodu i ruszył z piskiem opon, wyjeżdżając spod klubu drogą na jego tyłach. Po chwili wydostał się na drogę i ruszył mijając kolejne samochodu. Odeum było dwie minuty stąd. Skręcił jednak na zatoczkę autobusową, przy której znajdowała się mała kawiarnia. Zatrzymał się i odwrócił w stronę Agnes, która dopiero przychodziła do siebie. Nie bardzo wiedziała co się wokół niej dzieje, na co zapewne miał wpływ wypity alkohol i utrata pewnej ilości krwi. Pocałował ją w szyję, sprawiając, że ślad po ugryzieniu znikł.

- Kochanie, dostałem pilny telefon z pracy, muszę szybko wrócić do firmy – wskazał głową na kawiarenkę – poczekaj tu na mnie, ja za godzinkę wrócę?

Dziewczyna kiwnęła głową i wysiadła z samochodu. Młody wampir ruszył dalej. Oczywiście nie miał zamiaru wracać, żałował bardzo, ale miał ważniejsze sprawy na głowie. Cały czas nękały go pytania:

„Co tam się stało?”

„Co Arashi robiła sama, skoro jemu kazała przyjść na dwudziestą pierwszą?”

Zauważył migające światła radiowozów policyjnych i karetek. Niedaleko Odeum był jakiś poważny wypadek samochodowy. Kilkunastu gapiów, ratowników i ludzi krzątało się wokół tego miejsca.

*****

Zaparkował samochód na Kingston Square, w wolnym miejscu w cieniu, gdzie nie będzie wzbudzał niczyjego niezdrowego zainteresowania. Opera i mieszkanie Arashi znajdowało się sto metrów dalej. Odpiął kaburę pistoletu, sprawdzając, czy łatwo się wyjmuje. Sięgnął ręką za oparcie fotelu pasażera i wyciągnął, długą, smukłą laskę, z lśniącego emaliowanego na czarno drewna. W jej wnętrzu ukryta była broń, którą jeszcze za śmiertelnego życia, odebrał jednemu ze swoich „celów”. Teraz pokryte cienką warstwą srebra, delikatne ostrze z wysokiej jakości stali służyło jemu.

Ruszył w kierunku wejścia do opery. Nie było tam jeszcze nikogo, wszak koncert miał się zacząć za godzinę, a w Kingston nie było zbyt wielu amatorów muzyki poważnej. Drzwi frontowe były zamknięte, ale Adrien miał klucz. Szybko znalazł się we wnętrzu. Oczy szybko przystosowały się do panującego w środku półmroku. Bileterka jeszcze nie przyszła, także w środku było zupełnie pusto.

Ruszył ostrożnie po schodach, w stronę schronienia Yamady. Kręte schody były teraz naruszone, tak jak cała konstrukcja budynku. Wszędzie widział strzaskane szkło, pochodzące ze przeszklonego dachu, którego musiało rozbić coś ciężkiego i potężnego.

Przy drzwiach od mieszkania muzyczki zarejestrował ruch. Ruszył w tamtą stronę z obnażonym, lśniącym ostrzem. Pod otwartymi drzwiami leżał człowiek, w zasadzie półsiedział – półleżał, z twarzą ukrytą w dłoniach. Z jego gardła wydobywał się tylko stłumiony jęk…

Po chwili Adrien rozpoznał ghula Yamady. To był Paul Holm, dyrektor opery, a także zakochany w jego siostrze śmiertelnik.



Jego zachowanie tylko potwierdziło, że stało się najgorsze.

Wszedł do zdemolowanego pokoju. Ciało jego siostry leżało na podłodze w kałuży zastygłej już krwi. Robiła się gęsta i prawie, że czarna. Przyjrzał się dokładnie śladom na podłodze i ciele zabitej. Ogromne wybite w podłodze ślady i rysy na podłodze wskazywały na silne i pazurzaste łapy. Tak samo rany na szyi martwej wampirzycy, długie i poszarpane. Na chwilę zamknął oczy, by skupić się i skoncentrować. Kiedy otworzył wszystko powoli zaczęło układać się w jedną całość. Jego wzrok zarejestrował kępek włosów zostawiony na rozwalonej szybie, wyczuł jeszcze ostry, niemal zwierzęcy zapach, lekko unoszący się jeszcze w powietrzu. Wszystko wskazywało na … garou.

„Tylko co wilkołak by tu robił? Przecież Arashi zawsze była bardzo ostrożna, aż do paranoi i nieźle potrafiła sobie radzić w walce.” – zawsze uważał ją za bardziej doświadczoną w nie – życiu niż siebie.

Musiał działaś szybko. Nie wiedział czy tym miejscem i zniszczeniami nie zainteresuje się policja. Szybko przeszukał cały pokój, zabierając ze sobą tylko maskę z którą wampirzyca rzadko się rozstawała i smyczek. Pomyślał, że może Marcus będzie chciał mieć pamiątkę.

Wszedł także do pokoju z monitoringiem, skąd zabrał taśmy z nagraniami z ostatnich pięciu dni. Może one coś mu wyjaśnią.

Wyszedł z pokoju, zrozpaczony ghul spojrzał na niego pustym wzrokiem.

- Paul, wiem, że kochałeś Arashi. – powiedział tak łagodnie jak teraz tylko potrafił. – Więc powinieneś to dla niej zrobić. Usuń jej ciało i krew… tak by nie zostały żadne ślady. Podłogę i okolice wyczyść lizolem. Nie pytaj dlaczego. Usuń wszystko co mogłoby „ujawnić” jej prawdziwa naturę.

Paul spojrzał na niego z kamienną twarzą… i tylko skinął głową na znak, że aprobuje jego słowa.

Adrien szybko zbiegł po schodach i opuścił budynek. Zanim wrócił do samochodu zlustrował wzrokiem okolicę, ale nie zauważył nic podejrzanego.

Wrzucił jedynkę i ruszył w stronę domu. Wyciągnął komórkę i podczas jazdy wybrał numer do Marcusa.
 
__________________
Czekamy ciebie, ty odwieczny wrogu, morderco krwawy tłumu naszych braci, Czekamy ciebie, nie żeby zapłacić, lecz chlebem witać na rodzinnym progu. Żebyś ty wiedział nienawistny zbawco, jakiej ci śmierci życzymy w podzięce i jak bezsilnie zaciskamy ręce pomocy prosząc, podstępny oprawco. GG:11844451

Ostatnio edytowane przez MigdaelETher : 17-10-2009 o 22:23.
merill jest offline