"Panie, wiedźma! Podobno przemienia rycerzy w ślinę ropuchy..."
Promienny uśmiech czarodziejki znikł jak starty ścierką. Przez krótką chwilę absolutnie nie przypominała potężnej czarodziejki - już prędzej skrzywdzoną, ufną dziewczynkę. Trwało to mgnienie oka. Nim ktokolwiek na nią spojrzał, była już zupełnie opanowana. Tylko piegowate policzki, z natury barwy mleka, pobielały jeszcze bardziej. Gdy odezwał się rycerz, wróciły jej ciut zdrowsze kolory.
- Przyjmuję przeprosiny - odparła krótko, z uprzejmym skinieniem głowy. |