Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-10-2009, 16:56   #5
Raghrar
 
Raghrar's Avatar
 
Reputacja: 1 Raghrar nie jest za bardzo znanyRaghrar nie jest za bardzo znanyRaghrar nie jest za bardzo znanyRaghrar nie jest za bardzo znanyRaghrar nie jest za bardzo znanyRaghrar nie jest za bardzo znanyRaghrar nie jest za bardzo znanyRaghrar nie jest za bardzo znany
Fabryka Wolf-Wagena na przedmieściach Heimburga

Do olbrzymiego gmachu w południowej części Heimburga zbliżał się czarny paramobil. Już z daleka było widać krzątających się wokół fabryki ludzi. Pozostało jeszcze sporo pracy, nim zakład będzie mógł pracować. W czasie wojny fabryka została zagarnięta i przystosowana do produkcji uzbrojenia. Należało się jednak cieszyć, że wciąż dochodziły do niej tory kolejowe, dzięki czemu cały sprzęt można było szybko i tanio dostarczyć na miejsce. Nawet w tej chwili, w obłokach pary, na fabryczny peron leniwie wsuwała się lokomotywa, ciągnąc za sobą kilka wagonów. Niektóre z nich były odkryte i z bliska można było zauważyć, iż zawierają części maszynerii, które w niedługim czasie staną się elementami nowej linii produkcyjnej Wolf-Wagenów. Gdy tylko pociąg zatrzymał się, robotnicy i tragarze zaczęli gromadzić się nieopodal, gotowi przystąpić do rozładunku. Tymczasem, zupełnie z drugiej strony fabryki, pod bramę podjechała czarna limuzyna z ciemnymi szybami. Strażnik podszedł do okna kierowcy i zamienił z nim kilka słów, po czym wóz ruszył w stronę największej z fabrycznych hal, ostrożnie manewrując pomiędzy krzątającymi się wszędzie ludźmi i ciągnikami parowymi, służącymi do transportu najcięższych maszyn i surowców. W końcu limuzyna zatrzymała się nieopodal wjazdu do hali, zatarasowanego jednak obecnie przez spory wagon, z którego kilkudziesięciu ludzi usiłowało wyładować walcowatą maszynerię naszpikowaną zaworami, mosiężnymi rurami i wskaźnikami.
- Ostrożnie! Nie w tę stronę panowie! O tak… teraz lepiej! Wy dwaj! Chwytać za liny i pomóżcie z drugiej strony! – Ubrany w szary, dwurzędowy garnitur, wąsaty gnom komenderował rozładunkiem, wydając rozkazy i wymachując palcem wskazującym prawej dłoni, niczym wprawny dyrygent batutą. Kiedy spostrzegł zatrzymujący się paramobil, natychmiast przekazał zamaszystym ruchem swój notes asystentowi. – Dopilnuj tego Hans. - Rzekł, po czym ruszył w kierunku limuzyny, z której wysiadał właśnie dość wysoki mężczyzna w wieku około trzydziestu lat. Gładko ogolony, ciemnowłosy, nienagannie, choć nieco zawadiacko uczesany, czarnooki dżentelmen nosił na sobie czarną koszulę, tego samego koloru krawat i ciemny, stylowy garnitur. W ręku trzymał ładnie zdobioną, stalową laseczkę o rękojeści przypominającej sylwetkę wyjącego wilka. Był to symbol doskonale znany, ponieważ podobne ozdoby montowano na maskach każdego Wolf-Wagena. Kiedy gnom zbliżył się na odległość pozwalającą na swobodne porozumiewanie się wśród wszechogarniającego zgiełku, kierowca limuzyny właśnie podawał swemu pracodawcy neseser z brązowej skóry.
- Herr Wolf! Jak to dobrze, że szanowny pan przyjechał! Jest tyle spraw do omówienia! Tyle decyzji! – Gnom musiał przekrzykiwać pracujący nieopodal silnik. – Proszę do mojego gabinetu, tam powinno być ciszej. – Wskazał zapraszającym gestem w stronę wnętrza hali.
- Dzień dobry, panie Heilmeister! Widzę, że praca wre! Bardzo dobrze… bardzo dobrze. – Odrzekł Raynard, kierując swe kroki za gnomem. – Czy wszystko odbywa się bez problemów?
- W gruncie rzeczy tak, panie Wolf, jednak mieliśmy mały kłopot z dostawcami stali. Sam pan wie, że nie wszyscy nasi stali kontrahenci sprzed wojny kontynuują swoją działalność. Tędy proszę. - Wskazał w kierunku schodków prowadzących do pomieszczenia na końcu, którego ogromne okna dawały widok na całą halę produkcyjną.
- Skontaktujcie się z Mitselbergiem. Rozmawiałem z nim wczoraj i był zainteresowany kontraktem. Otwiera nową hutę na południu i z pewnością będą mu potrzebni stali klienci. – Odpowiedział mu Raynard, kiedy mijali kilku ludzi zawieszonych na linach. Muskularny troll właśnie za pomocą korby windował ich pod sam sufit, gdzie mieli zamontować zawieszone na łańcuchach haki.
- Mamy też kłopot z dostawą skór z Akwitanii, miały być już wczoraj, a z tego co wiem, transport jeszcze nie wyruszył. – Poskarżył się gnom, zatrzymawszy się u stóp schodów by spojrzeć na pracujących na linach ludzi.
– Proszę zwrócić się do pani Dolores, będzie wiedziała co z tym zrobić.

- Do szanownej fraulein Dolores Wolf? – Ręce gnoma zaczęły lekko drżeć, zaś ton wypowiedzi wskazywał na dużą dawkę stresu, zmieszanie i lekka nutkę zaniepokojenia i przestrachu.
- Tak właśnie. – Oznajmił spokojnie Raynard, będąc już niemalże pewnym, iż gnom stanie na głowie, by załatwić sprawę bez konieczności zwracania się do kogokolwiek na wyższym szczeblu.
Chwilę później znaleźli się w gabinecie, gdzie Wolf wysłuchiwał żalów o kolejnych przeciwnościach, które spotykają lokalnego dyrektora w trakcie otwierania nowego przedsiębiorstwa. Po kilku godzinach rozmów, rozważań i dyskusji, większość wątpliwości została rozwiana, prawie wszystkie sprawy załatwione, zaś Raynard z okropnym bólem głowy mógł już wracać do swojej posiadłości, gdzie czekała go kąpiel, popołudniowa prasa, herbata i przygotowania do wieczornego bankietu. Mimo ciężkiego dnia, był zadowolony z obrotu spraw. Dodatkowym pocieszeniem było zaproszenie na wykład o Hesbelgu, przygotowany przez sir Graffa. Nazwisko profesora obiło mu się już o uszy, a w dodatku miał nadzieję, że będzie mógł spędzić trochę czasu w doborowym towarzystwie. Z innych źródeł wiedział również, że będzie tam obecna pewna szanowana dama, z którą zdążył się zapoznać na niedawnym wieczorku towarzyskim. Musiał przyznać, iż wpadła mu ona w oko i budziła spore zainteresowanie, oraz ciężką do opanowania chęć, by przed nią zabłysnąć. Tymczasem jednak trzeba wybrać odpowiednią marynarkę i krawat na bankiet…

Następnego dnia, w posiadłości Graffów

Posiadłość sir Graffa sprawiła na Raynardzie dobre wrażenie. Była urządzona z klasą, zaś przestronny ogród zawierał elementy, których wcześniej nie miał okazji oglądać. Podążając za kamerdynerem zastanawiał się, czy na pewno podjął dobrą decyzję, zabierając ze sobą swoją nieodłączną laseczkę, oraz pistolety ukryte w rękawach. Doszedł jednak do wniosku, że jest do tych rekwizytów tak przyzwyczajony, że nawet w trakcie ewentualnego tańca nie da po sobie poznać iż je posiada. Mogły być jednak przydatne, gdyby chciał po wykładzie porozmawiać na osobności z pewnym osobnikiem, który podczas wojny zaszedł za skórę służbom wywiadowczym CK, działając jako podwójny agent na rzecz wotańskiego reżimu. Z zaciekawieniem przyglądał się też gościom zgromadzonym w sali, kiedy golemiczny kamerdyner prowadził go w stronę stolika. Zauważył znajome twarze, więc skinął uprzejmie na przywitanie panu Ulrickowi Hochenfillerowi, znanemu potentatowi węglowemu, oraz pani Glucklichzeit, słynnej artystce i bywalczyni najbardziej wyszukanych salonów. Szukał wzrokiem także pewnej konkretnej osoby, jednak jak się okazało, nie dotarła ona jeszcze na miejsce. Nie zauważył także wśród gości wspomnianego wcześniej wotańskiego szpiega. Nie był jednak pewien, czy pojawi się on w ogóle na wykładzie, lecz dyrektywy dla wszystkich agentów w tym rejonie wyraźnie nakazywały go wypatrywać. Będąc już u celu, przywitał się z towarzystwem, z którym będzie miał okazję wysłuchać wykładu.
- Witam szanowną panią, oraz szacownych panów. – Skłonił się uprzejmie, po czym kontynuował - Nazywam się Raynard Wolf. Zawsze do usług. Możliwość wysłuchania wykładu w tak zacnym gronie to dla mnie zaszczyt.– Rzekł kurtuazyjnie, po czym zajął jedno z wolnych krzeseł i zamówił u kelnera kieliszek czerwonego wina.
 
__________________
"Hope is the first step on the road to disappointment"
Raghrar jest offline