Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-10-2009, 20:05   #6
Lenorelai
 
Lenorelai's Avatar
 
Reputacja: 1 Lenorelai nie jest za bardzo znany
Heimburg, wynajęty apartament

-No może by ktoś zaświecił światło. -mruknęła. -Lisabett!! -służka ledwo biorąc wdech i sapiąc niczym parowiec, zajęła się rozświetlaniem pomieszczenia w którym tymczasowo zatrzymała się Vivien. Viv spojrzała karcąco na Lisę, a następnie na Lillien, która to właśnie zajmowała się wnoszeniem bagażów.
-LISABET! -podniosła wzrok obracając się zamaszyście, przez co suknia zafurkotała z wdziękiem, tak jak zawsze z resztą. Zielone oczy, w których migotały niebieskie odblaski spoglądały na czarnowłosą służkę.
-Tak panienko? -zapytała przełykając ślinę.
-Dlaczego wy to wnosicie? Dlaczego my nie mamy mężczyzn tutaj? -zapytała ją z wyrzutem.
-Bo panienka ich pozwalniała? -odpowiedziała rezolutnie. Elfka kilkakrotnie smyrnęła palcem swój spiczasty, niewielki nos.
-Racja. Daj ogłoszenie, ze poszukujemy lokaja.-powiedziała i zaczęła zdejmować rękawiczki oraz swój płaszcz, rzucając to wszystko na pobliską czerwoną kanapę.
Lisa jedynie westchnęła cicho.
-Tak prószę Pani.-wysapała. „ To już będzie 11 lokaj w tym miesiącu, a mamy dopiero 17-ego maja...” pomyślała, podbiegając do koleżanki, by jej pomóc z bagażami.

Heimburg, apartament panienki Jocien, godz. 10

-LISAAAAABEEETTTTTT!!!! -zawołała elfka podnosząc prawą nogę do góry. Z mokrej skory zaczęła powoli zjeżdżać piana, jak i woda. Dziewczyna zdyszana najpierw zapukała do łazienki, a potem weszła niosąc ze sobą ręczniki i szlafrok.-Ale Ty się grzebiesz...-warknęła elfka, wstając z wody i sięgając po podany ręcznik...

Pół godziny później

-O matko, matko, spóźnię się! -panikowała elfka. Obydwie służące biegały jak w ukropie przynosząc to coraz nowsze suknie, ozdoby, rzeczy do makijażu, buty, dodatki i tym podobne rzeczy. Na niektóre dziewczyna kręciła nosem, na niektóre przyklaskiwała z radości.

Godzina 14.30


Ostatecznie wybrała niebieską ze złotymi wstawkami. Do tego czarne buty na obcasie, loki upięła do góry, popsikała się słodkim orientalnym zapachem.
-Moja limuzyna już jest? -zapytała krztusząc się nieco z powodu zapachu, który jeszcze nie wywietrzał.
-Tak.-nie dodała, że już od pół godziny.
-Dobrze! -powiedziała zabierając ze sobą zwiewne zielone nakrycie, do tego swój ulubiony wachlarz. Gotowa do wyjścia zeszła na dół, gdzie czekał na nią zamówiony samochód. Już wsiadała, gdy usłyszała za sobą wołanie „Panienkooo”. Z domu wypadła Lisa podając jej przez okno zaproszenie.
-Mądra dziewczyna.-wymruczała zabierając zaproszenie, po czym ruszyli w kierunku posiadłości.
Elfka przez pewien czas wpatrywała się w zaproszenie, które dostała. O dziwo ona, a nie jej ojciec, co ją cieszyło. Zresztą nie widziała możliwości, aby mogło być inaczej.
Zajechali przed rezydencję równo 14.50 skracając drogę jak tylko się dało. Dziewczyna odprawiła szofera, po czym udała się do Sali w której miał się odbywać odczyt. Można było powiedzieć, że oczy i uszy miała naokoło głowy. Starała się zobaczyć i usłyszeć wszystko, co tylko wydało jej się atrakcyjne. Sama rezydencja, mimo wszystko, zrobiła na niej wrażenie. Ten przepych, a jednocześnie klasyka, uderzała w jej drobne serce zmuszając czasem do szybszego bicia. Nie chcąc już tracić czasu na oglądanie zbytków, udała się do głównej sali, gdzie wypatrzyła już stolik... i znajomego. Naturalnym ruchem rozwinęła wachlarz zaczynając się nim wachlować. Zgrabnie lawirowała między stolikami, dochodząc w końcu do „ziemi obiecanej”.
-Przepraszam za spóźnienie. Pomagałam babci przejść przez drogę.-odpowiedziała z delikatnym uśmiechem patrząc się po zebranych. Jednego mężczyznę kojarzyła z gazet, lecz nie mogła sobie przypomnieć, o co chodziło, reszty kompletnie nie kojarzyła, choć wcale jej nie było z tego powodu przykro. Należało się niezwłocznie przystosować do sytuacji i jak najszybciej przejść do wariantu „znamy się już od lat, daj pyska do całusa...oj, zostawiłam ci szminkę na policzku...”. Lecz jedna osoba nie była jej obca tak bardzo.- Witam państwa, Vivien Jocien. -powiedziała dźwięcznym melodyjnym głosem dygając lekko, chowając wachlarz z powrotem. Nie miała zamiaru sama zasiadać do stolika, wszak któryś z dżentelmenów, powinien jej przysunąć krzesło...
 

Ostatnio edytowane przez Lenorelai : 21-10-2009 o 20:41. Powód: Zmniejszenie obrazka, dodanie kursywy
Lenorelai jest offline