Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-10-2009, 20:52   #29
Midnight
Konto usunięte
 
Midnight's Avatar
 
Reputacja: 1 Midnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputację
Cos przerwalo jej koncert. Zazwyczaj gdy do tego dochodzilo potrafila sie wsciec i ciskac gromy. Tym razem jedynie stala i polprzytomnie wpatrywala sie w bestie, ktora nagle pojawila sie w tawernie. To byla jednak tylko chwila. Szok, ktory rozwial sie niczym wieczorna mgla nadciagajaca znad morza. W nastepnej bowiem robila juz dwa, trzy kroki do tylu i jeden w bok. Kominek. Przestrzen tuz za nim. Niby zadna kryjowka gdyby stwor mial ochote wymordowac wszystkich, jednak lepsze to bylo niz nic. W dloni bardki zalsnil sztylet. Jego mordercze ostrze pilo krew z tylu cial, ze odrobina demoniej nie powinna mu zrobic roznicy. Nawet gdy bedzie to ostatnia uczta podarowana mu ta dlonia. Nagle sobie przypomniala. Celryn! Powinien juz tu byc.. Powinien byc na tej sali. Troska o brata wyrwala ja z bezpiecznej przystani wprost w niema i przerazona cizbe. Wciaz byli w szoku lecz na jej szczescie besia odeszla pozostawiajac po sobie serie zniszczen i zakrwawionego trupa. Wzdrygnela sie przechodzac obok. Marynarze powoli dochodzili do siebie. Zaczely sie szepty, ktos wybiegl przerazony w mrok nocy. Glupiec. Jezeli bowiem i stwor podazyl w tamta strone to objawem braku rozumu bylo ruszanie w jego slady. Przynajmniej dla osoby, dla ktorej zabijanie stanowilo sztuke zemsty dokonywanej po cichu. Wkrotce zapewne wyruszy wyprawa majaca na celu pochwycenie go i zabicie. Zapewne zaprzeda do tego kaplana i conajmniej setke "dzielnych" rycerzy. Mozliwe nawet, ze trafi sie paladyn. Jak dla niej mogloby ich byc nawet trzech. Dla niej w tej chwili liczyl sie Celryn, ktorego nigdzie nie mogla dojrzec. Nie byl jednak tym trupem. Sprawdzila. Zatem gdzie byl?
W tlumie nikt nie zwracal na nia uwagi gdy podazyla schodami na gore. Mijali ja co prawda jacys mezczyzni jednak zbyt byli zajecy soba i wydarzeniami wieczoru by zwracac uwage na jeszcze jedna w tym przybytku dziewke. Jak dla niej byla to sytlacja idealna. Ostrze sztyletu na wszelki wypadek trzymala jednak ukryte wsrod fald spodnicy. Chowanie go do pochwy nie wydawalo sie jej najlepszym pomyslem. Chodzenie z nim na widoku, rowniez.
Przystanela na korytarzu nie bardzo wiedzac, ktore z drzwi prowadzic powinny do pokoju Rozy. Celryn wspominal wszak cos o tej kobiecie, a skoro nie bylo go na dole to mogl byc tylko tu. O ile oczywiscie nie obliczyla blednie czasu. Prawdopodobienstwo bylo dosc znaczne biorac pod uwage jej wystep wiec...

Zareagowala natychmiast odwracajac sie w strone glosu z bronia gotowa do uzycia. Co jak co ale nie miala ochoty na kontakt z ewentualnym braciszkiem tamtej bestii. Jeden stwor to i tak za duzo jak dla niej. Jednak w miejscu, w ktorym powinien znajdowac sie wlasciciel glosu nie bylo nikogo. Potrzasnela lekko glowa. Nie pila.. Byla pewna, ze nie pila bo w zyciu nie przelknelaby niczego co podaja w tej ruderze. Moze cos bylo w winie, ktorego skosztowala nim tu dotarla...? Wycofala sztylet.

- Mam zwidy...

Wyszeptala wciaz niepewnie spogladajac na pusta sciane.

- Głupoty opowiadasz... Schowaj to mordercze narzędzie. To ja, Celryn.

- Celryn..?

Zapytala dla pewnosci jednak sztylet wciaz pozostawal w jej dloni z tym, ze ponownie skryl sie w faldach spodnicy.

- Wybacz braciszku ale od tej strony jeszcze cie nie poznalam. Nowy sposob odzywiania..?

Zapytala wesolym glosem chcac pokryc lekki niepokoj wywolany faktem, ze odkryla przed nim kolejny element ukladanki tworzacej obraz kogos, kogo w wybranych kregach zwano Lisem.

- Dieta cud. - Roześmiał się cicho. Zlikwidował zaklęcie.

- Przydatna sztuczka.

Rzucila wesolo jednoczesnie notujac, ze powinna bardziej uwazac.

- Mam nadzieje, ze zdazylam na spotkanie?

Nie wspominala o bestii. Jezeli byl tu gdy sie pojawila to wiedzial. Jezeli go nie bylo to znajdzie sie lepszy czas by o tym podyskutowac.

- Punktualność to wielka zaleta - uśmiechnął się - a ty idealnie trafiłaś.

Rozesmiala sie po czym dygnawszy dwornie przed mlodziencem jak zwykle do Celryna niepodobnym, powiedziala.

- Prowadz zatem i oby nasze spotkanie zadowolilo twe wygorowane wymagania, panie.

- Panie przodem - odpowiedział z równie dwornym ukłonem

Ruszyla w kierunku wskazanych drzwi. Zwykle wolala nie miec nikogo za plecami, tym jednak razem miala nadzieje, ze zlamanie tej zasady dla brata nie okaze sie ostatnim glupstwem w jej zyciu. Nauczyla sie nie ufac. Nie wierzyc. Nie polegac na nikim. Minie troche czasu nim zmieni swoje zwyczaje. Poki co... Dlon mocniej zacisnela sie na rekojesci broni.
 
__________________
[B]poza tym minął już jakiś czas, odkąd ludzie wierzyli w Diabła na tyle mocno, by mu zaprzedawać dusze[/B]
Midnight jest offline