Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-10-2009, 22:10   #7
liliel
 
liliel's Avatar
 
Reputacja: 1 liliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputację
Psuja była tego dnia potwornie znudzona. Może dlatego tak ochoczo przystała na propozycję tego szczeniaka, Tadka. Miał on co prawda żelazne argumenty aby wymusić na niej zgodę, ale wolała myśleć, że zdecydowała się na tę robotę dobrowolnie. Nie lubiła jak się ją do czegoś zmuszało.

Chociaż tyle dobrego, że w zamian za tą drobną przysługę miała zaczerpnąć ciekawe profity. Nowe cacko wielce przypadło Psui do gustu, ale za cholerę nie mogła rozgryźć jakie fetysz kryje właściwości. Szkoda było, taki fajny gadżet, używać w ograniczony sposób. Zupełnie jakby z telefonu satelitarnego miała korzystać tylko po to, by w pobliskiej knajpie zamawiać chińszczyznę. Nie żeby znała się na telefonach satelitarnych. W każdym razie wiedziała o nich tyle samo co o fetyszach Władców Cieni. Czyli nic. Null. Czarna magia.

Dostała od szczeniaka adres, czarne pudełko i kilka cennych informacji jak odbębnić zadanie. Bułka z masłem – pomyślała.
Osiedle domków jednorodzinnych znajdowało się na drugim końcu miasta. Nie wzięła taksówki (bo była bez grosza, jak zwykle) nie wsiadła do autobusu (wizja tłumu pocących się ludzi skutecznie ją odstręczyła) ani nie poprosiła nikogo o podwiezienie (Dante posiadał co prawda tą swoją miniaturową wersję prl-owskiego czołgu rodzinnego, ale gdyby poprosiła go o transport mogłyby się zacząć pytania, a to przecież była misja incognito, aby jej drobne przekręty nie ujrzały światła dziennego). Jak zwykle pozostało więc liczyć na własne nogi, tudzież łapy.

Dziewczyna zniknęła w ciemnym zaułku, a po chwili wypadł z niej czarny jak smoła czworonóg. W formie lupus przypominała sporego psa, nawet jej to było na rękę. Mogła bez nadmiernego zwracania na siebie uwagi przemieszczać się tak po mieście. Przemknęła z impetem przez środek grupki młodocianych recydywistów we flekach i podkutych buciorach. Odskoczyli na boki wypluwając z siebie litanię przekleństw.
- Co to kurwa było? Co, pytam się?
- Kundel. Normalnie jakiś wielki bezdomny pies!
- Ale jazda, stary – zarechotał jeden z nich, dryblas którego uzębienie było uboższe o jedynkę na przedzie. - A już myślałem, że po kwasie takie zwidy mam...

Takie zazwyczaj były reakcje, choć Psuja starała się w gruncie rzeczy ludzi unikać. W mieście jednak nie zawsze było to możliwe, nawet kiedy była już głęboka noc. Zazwyczaj z powodu przebiegającego w oddali psa nikt nie robił zamieszania. Śmiała się czasem w duchu, że kiedyś wystraszeni przechodnie napuszczą na nią hycla i będzie ubaw.

Póki co przebiegła przez ponure blokowisko, przecięła kilka uśpionych ulic i dostała się do osiedla snobów, gdzie miała być owa tajemnicza skrzynka. Zziajała się tym maratonem przez pół Krakowa. W kolejnym zaułku wróciła do ludzkiej formy i, już spacerkiem, kierowała się do punktu docelowego. Po drodze zahaczyła jeszcze o sklep całodobowy. Mała zapyziała samoobsługowa nora ze stertą schludnie poustawianych koszyczków przy wejściu.

Przechadzała się chwilę, sama jedna, między regałami. Rozejrzała też skwapliwie czy nie było tam oby zamontowanych kamer. Były, i dobrze. Psuja lubiła wyzwania. Palce zatańczyły zwinnie, błyskawicznie. Poczuła zaraz w kieszeni przyjemny ciężar skitranego drobiazgu. Lubiła ten dreszcz podniecenia podczas kradzieży. Własność prywatna... Kolejna nieudana koncepcja, którą zrodziła cywilizacja.


Wyłuskała z kieszeni monetę dwuzłotową i oddała spasionemu zaspanemu kasjerowi w zamian za zakupioną paczkę miętowych gum. Lubiła to napięcie, zaraz „po”. A może facet zaczepi ją jednak z pytaniem na ustach: „Mogłaby pani opróżnić kieszenie?”. Nie zapytał. Uśmiechnęła się szeroko, do siebie samej. Przecznicę dalej wyciągnęła z kieszeni dezodorant. Napis głosił: „DEODORANT FOR MEN. EKSTRA STRONG.”
- Prezent dla Śmiałka. Może zadziała? - pomyślała złośliwie. - Skorzystałoby na tym wiele nosów. Ciekawe czy się ucieszy?

Podrzuciła wysoko aluminiową puszkę i złapała zgrabnie. Zatrzymała się przed zdezelowaną skrzynką pełną przełączy, kabli i pulsujących diod.
Elektronika. Kolejna dziedzina nauki, o której Psuja nie miała bladego pojęcia. W szkole generalnie kładła na wszystkim lachę, bo i po co jej te bzdury miałyby się nadać? Wystarczy podsumować, do czego taka nauka doprowadziła ludzkość. Do wojen, smogu i smrodu. Nawet rozwój medycyny weźmy pod uwagę... Naturalną selekcję też sukinsynom udało się obejść. Nie było dziś poszanowania dla praw natury. Smutne.

Robiła wszystko na pałę, tak jak poinstruował ją Tadeusz. Przełączała bezmyślnie kabelki, wstukała kod, podpięła czarną skrzyneczkę... Łatwizna.
Łatwizna”, kurwa jego mać. Taka właśnie była jej ostatnia myśl tuż przed tym, kiedy przez jej ciało popłynęło sprawnie dwieście dwadzieścia wolt. Czerń spłynęła na nią niespodziewanie. Nawet nie zdążyła pomyśleć o bólu.

* * *

Pół godziny wycięte z życiorysu. Czarna dziura w pamięci...
Psuja podniosła się do pionu i nieprzytomnie rozejrzała się po gmatwaninie korytarzy. Niuchała chwilę, bez rezultatu. Sterylnie, bezwonnie, bez śladu żywej istoty czy podmuchu powietrza. Tylko rzędy ciągnących się w nieskończoność skrzynek z elektryką...

Umbra, bez wątpienia. Czy to porażenie prądem mogło ją tutaj przenieść? Inne rozwiązanie nie przychodziło jej do głowy. Czym więc była ta skrzyneczka na cukierkowym krakowskim osiedlu? Pułapka? Przeklęty fetysz? Czy Tadek naumyślnie ją wystawił, czy może ktoś z kolei wydymał jego? Jeśli stąd wyjdzie w jednym kawałku zapyta, kto nakręcił mu tą robotę. Próba spojrzenia na drugą stronę bariery okazała się fiaskiem. Umbralne królestwo? Tradycyjnymi metodami stąd nie wyjdzie...

Przemierzała identyczne korytarze, kilka razy skręciła, bezowocnie szukając jakiejś odmiany w tym monotonnym industrialnym krajobrazie. Bez lepszego planu, przyjrzała się skrzyneczkom. Wyglądały na nowoczesne. I do szczętu skomplikowane.

Złapała pęk obwodów, wyjęła zza paska nóż i przecięła wszystkie hurtem. Kolorowe kabelki pękły pod naporem zimnej stali. Kilka lampek zamigotało i zgasło jak płomyk zdmuchniętej świeczki.
- Super. I co teraz? - Psuja podrapała się po czole w odruchu mało inteligentnych osób, których przerastała sytuacja. Rezygnacja podcięła jej nogi. Oparła się plecami o miniaturową blaszaną trumienkę i zaczęła wzdychać. I wtedy dobiegł ją ten dźwięk...
Nadstawiła uszu, wytężyła wzrok i zamarła w oczekiwaniu.
 
liliel jest offline