Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-10-2009, 12:21   #54
Asenat
 
Asenat's Avatar
 
Reputacja: 1 Asenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputację
Szabla wzniesiona nad głową bestii zamarła. Kamyk wiedziała, po co się tu znalazła, i czyim słowom - nie własnemu pragnieniom - winna jest posłuszeństwo. Oblizała usta z krwi. Własnej? Stoigniewa? Gargoyli?

Długi, wąski sztylet dobyty zza cholewy wizgnął w powietrzu i z ohydnym mlaśnięciem zagłębił się w sercu bestii. Gargoyla znieruchomiała, jej pysk skamieniał w odrażającym skurczu, choć w półotwartych ślepiach ciągle jarzyła się iskierka świadomości. I nienawiści.

Kamyk wyprostowała się nad bestią.

"Ja wiem, czyje słowo tu prawem"

Wilk, który był Wrońcem, podniósł się po upadku. W złotych oczach jarzyło się tyle samo nienawiści, co w oczach gargoyli.

Ale czy on to wie?

Wilk stanął po rozkazie wojewodzica.

Ale czy strzyma, gdy inni odwrócą wzrok?

Wyminęła okrwawione, poharatane truchło bestii, stanęła przed wilkiem - oblana czarną juchą, spokojna jak tafla górskiego jeziora. Złote oczy kobiety były nieprzeniknione i nieruchome, nie drżała szabla w wytatuowanej dłoni, z nieruchomego ostrza, wiszącego tuż przed zwierzęcym pyskiem, pomału ściekała gęsta, oleista jucha.

Ze wzrokiem ciągle wbitym w złote ślepia, przyklęknęła przed wilkiem na ściółce.

- Pilnuj bestii. Nie tknij jej
- wyszeptała, i choć w jej głosie nie było nakazu, dźwięczała w nim pewność tego, co będzie. - Jeśli dopuścisz, by tknięto własność wojewodzica, zabijesz i siebie, i mnie.

Obcy rycerz stał dostatecznie blisko, by usłyszeć jej słowa. Skinęła mu milcząco głową. Wojewodzic wołał obcego po imieniu, zatem rosły ciemnowłosy mężczyzna musiał być kimś, kto nie był tu do końca nieznany. Może nawet był oczekiwany. Kamyk nie miała czasu na dworne powitania. Tylko w jej złotych oczach, kiedy mijała Tristana, mignęła prośba, i porozumiewawcze wskazanie na znieruchomiałego wilka i pokonaną bestię.

Część koni rozbiegła się w popłochu. Jeden ze zbrojnych leżał zemdlony, drugi stał jak słup soli, jego usta drżały, a wzdłuż nogawic ciekła strużka moczu. Kamyk uniosła brew. Nie czuła niesmaku. Widziała już możniejszych i odważniejszych, którzy w bitewnym zgiełku robili pod siebie ze strachu. Obok nogi Przemka leżała porzucona kusza. Zatem to on strzelał. A zatem nie dał lękowi owładnąć sobą do reszty. Przemka należało nagrodzić, bo inaczej nigdy już nie będzie próbował wygrać ze strachem.

Kamyk nachyliła się i podniosła kuszę, podając ją zbrojnemu.
- To był dobry strzał - oznajmiła lakonicznie. - Na następnym popasie pokażę ci kilka sztuczek.
Palce mężczyzny zacisnęły się na odzyskanej broni.
- Jeśli przysięgniesz, że po raz ostatni wypuściłeś broń z ręki. Nawet martwy masz ją ściskać w garści - ciągnęła bez uśmiechu, ale i bez przygany. - Jesteś zbrojnym wojewody. Zrozumiałeś?
Zbrojny przełknął ślinę. Ledwie skinął głową, ale w ciemnych oczach błysnęła wdzięczność.
- A teraz ocuć towarzysza! Łapać konie i znaleźć tego tchórza, który uciekł - wydała dyspozycje zbrojnemu, a gdy ten skoczył wypełnić rozkaz, odwróciła się do księcia Zaborskiego.
- Mój panie, ruszamy jak tylko odnajdę jasnego Stepana. Nie możemy tu zostać. Na twoje ręce składam odpowiedzialność za wojewodzińskiego jeńca.

Jasny warkocz zmienił się w smugę*, kiedy zniknęła w zaroślach, biegnąc w stronę, gdzie zniknął wojewodzic, niesiony wiatrem i niezwykłą mocą swojej krwi. Nie zastanawiała się, jak to zrobił. Taka wiedza była jej zbędna. Istotne było to, że jeśli Stepan przepadł gdzieś w czeluściach tej puszczy, jego szlachetny ojciec zedrze skóry ze wszystkich uczestników wyprawy.


*Akceleracja
 

Ostatnio edytowane przez Asenat : 26-10-2009 o 15:50.
Asenat jest offline