Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-10-2009, 22:03   #4
Athos
 
Reputacja: 1 Athos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputację
Raul wracał do życia, jak zawsze poprzez barierę bólu, który wciąż mu towarzyszył.
Tym razem niósł z sobą coś więcej, a tym czymś była pewność, że nie nosi on w sobie jedynie zmęczenia połączonego z ostrą walką o to, by zapomnieć, którą Raul toczył przy pomocy kolejnej porcji trunku. Teraz była to krew, w dodatku jego, której zabrakło kilka, a może i kilkanaście miesięcy wstecz, czas zresztą nie miał znaczenia, bo ran nie goił. Kolor purpury przypomniał mu o tym, co zamknęło wcześniejszy rozdział życia byłego muszkietera. Zanim więc otworzył oczy ponownie był w przeszłości.

Gdyby może nie miał szczęścia, gdyby może jak inni towarzysze podążył do gospody, gdyby może miał inne przeznaczenie to by został szczęśliwym rogaczem. Nie przegrywał nigdy, a może i tylko zawsze mu się tak zdawało. Kilkanaście chwil później patrzył na kolor purpury, na krew, która plamiła podłogę. Dwa ciała, zdradę goniła zdrada. I ta ostatnia zadała zdradziecki cios, a dalej nie pamiętał.
Kiedy później próbował sobie przypomnieć słyszał tylko dźwięk zbijanego pchnięcia, a potem jego żona na jego drodze. Nie miał wątpliwości, że to nie jego chciała osłonić swym ciałem. Nie miał też wątpliwości, kto zadał śmiertelny cios zabijając tę, która miała dać mu szczęście. Nie pamiętał twarzy rywala, wydawało mu się, że jej nie miał. Widział tylko Ją. Jej piękne lico...


Jej piękne lico – powtarzał w myślach, próbował jeszcze raz dotknąć, poczuć gładkość policzka. Kiedy więc wyciągnął rękę, po raz pierwszy od kilkunastu miesięcy nie spotkał go zawód, bynajmniej nie w pierwszej chwili. Może to sen, a może to wszystko, co pamiętał było snem. Śnił długo, bardzo długo, lecz teraz jak nigdy dotąd pragnął się obudzić. Mógłby znowu żyć jak wtedy, kiedy poznał Marie. Otworzył więc oczy i wtedy poczuł, jak odrzucono jego dłoń. Jak odepchnięto z odrazą, a może i tylko ze zdziwieniem. Stało się to tak nagle, że zapomniał o bólu i podniósł się, a wówczas dostrzegł swą pomyłkę. Zaiste był to niebywały widok rzecz jasna, twarz piękna, z oczami, w których dostrzegł połączenie złości i strachu. Nie pamiętał jej, pamiętał tylko i wyłącznie jej brata - bliźniaka. Kilka chwil później zrozumiał swój błąd i zalała go fala śmiechu. Ból i śmiech, znowu oszukany, znowu miał szczęście lub pecha, bo żył. Na powrót jak wczoraj, żyć jak pijak bez zasad, bez honoru? Pamięć powracała, rzeczywistość stała się realna, już nie było snu, tylko prawda.
Nieznajoma, której pomógł, uratowała go, bo któżby inny? Nie zostawiła na ulicy, czemuż więc jednak nie powstrzymała rannego łachmytę przed zadaniem ciosu? Miała broń, a może tylko i wyłącznie ozdobę? Po co właściwie zapuściła się w ciemne uliczki? Z pewnością każdy inny zadawałby sobie te pytania, dręcząc się nimi. Raula dręczyło zbyt wiele innych rzeczy, aby te pozostały ważnymi. Kiedy więc do zdrowia powrócił wyruszyć z miasta przyszło. Nie samotnie, bo nieznajoma zaoferowała, że wyruszy wraz z nim. Zaoferowała, a może i zapytał, jeśli tak, to było to jedyne pytanie, jakim ją uraczył. Nie zadawał innych, choć miał odczucie, że to strasznie ją złości. Nie pytał, bo sam nie chciał by młoda dziewczyna pozostała wścibska. Rzadko rozmawiali, częściej odczytywali myśli tej drugiej strony, tak jakby znali się dość długo. Tak jakby nie spotkali się tylko i przypadkiem, tak przynajmniej wydawało się Raulowi. Kiedy więc widział jej zmęczenie, przystawał. Innym zaś razem, kiedy widział jak bacznie przygląda się wierzchowcowi, jakby próbując ocenić zgodnie z zasadą jaki dla zwierząt taki rzeczywiście, poklepywał ogiera, a kiedy stawali najpierw czas poświęcał oporządzeniu zwierzęcia, sam później dziwiąc się czemu, bo z pewnością nie dlatego, by się pannie przypodobać. Gdy zaś dostrzegł jej zniecierpliwienie na twarzy, kiedy próbował uspokoić podczas wieczornego postoju spłoszonego konia, odstąpił jej tę dziedzinę. Gdyby nie zabito w nim uczuć takich jak podziw, wola rywalizacji, chęć doskonalenia się z pewnością cmoknąłby patrząc jak zwierzęta lgną do młodej pannicy. Sam więc nie wiedzieć czemu, któregoś dnia zaproponował.
Zwierzęta, cię nie obronią. Uroda również. Fechtunek może stać się istotny. - zastanawiał się widząc ognik w jej oczach, kiedy stanęła naprzeciw niego patrząc wcale nie zuchwale, lecz z pewną desperacją, jakby to nie miał być trening lecz prawdziwa walka. Zastanawiał się później przez chwilę, czy to kwestia jego osoby, a może kogoś bardzo jej przypomina, a może i tylko sytuacji lub złej oceny.
Sam Raul zaś pił rzadziej, aczkolwiek wciąż nie odmawiał sobie wina, które tłumiło wspomnienia – wewnętrzną winę zalewał winem. Wtedy pewnie późną nocą bywał bardziej gadatliwy, rankiem zaś chłód powietrza przywracał zmysły. Żar bólu zabijał poranny wietrzyk, ale by go całkiem zabić Raul potrzebował śnieżnego huraganu.
Kiedy więc doszło do spotkania z kurierem Raul przyjął owe zadanie ze spokojem. Znana pieczęć i ten mundur, kiedyś pomyślałby, ale to było kiedyś... a teraz siedział i zastanawiał się patrząc jakich sztuczek użyje młoda dama i czy jej obecność nie przysporzy więcej kłopotów niźli pożytku w rozmowie z kulawcem. Tym bardziej, że jej pytaniami, a może i tylko jej osobą zainteresowała się dwójka młodzian.
 
Athos jest offline