WÄ…tek: Peleryna i rapier
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-10-2009, 08:08   #6
Midnight
Konto usunięte
 
Midnight's Avatar
 
Reputacja: 1 Midnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputację
Tess z przyjemnością przytuliła się do pleców przystojnego Pierr'a. Jednostajne kołysanie wprawiło ja w miły, nieco senny stan rozmarzenia. Zdecydowanie miała co odsypiać. Uśmiech rozjaśnił jej twarz na wspomnienie nocy.. Tej i kilku poprzednich. Wiedząc że towarzysz czuwa oddala się wspomnieniom i co za tym idzie marzeniom o kolejnych igraszkach.
Tamtej nocy, tuz po tym jak udało się im opuścić najbliższą okolice pamiętnej stajni, zmuszeni zostali do poszukiwań kolejnej. Deszcz, który z początku lekko tylko siąpił z ciemnego nieba, rozpadał się na dobre. Strumienie wody spływające im na głowy, brak widoczności, a w końcu potężny grzmot, który przeciął mrok nocy.... Nie mieli wyboru. Szczęśliwa gwiazda ich, mimo że niewidoczna na niebie to jednak czujna, podesłała zmokniętym i głęboko nieszczęśliwym istotom pełną pachnącego świeżością siana stajnie. Wrota jej stanęły otworem po krótkich ale za to bardzo natarczywych staraniach Tess. Nienawidziła burz. Ba! Ona się ich zwyczajnie i niechlubnie bala. Grzmoty które raz za razem rozjaśniały niebo zdecydowanie przepędziły ewentualne wyrzuty sumienia czy strach przed kara za bezprawne naruszenie własności czyjejś. Byle tylko znaleźć się pod dachem. Byle tylko zatkać uszy. Byle zniknąć i nie musieć znosić świadomości szalejących na zewnątrz żywiołów. Znaczną w tym pomocą okazała się obecność Pierr'a i jego czułe, ciepłe i silne ramiona. Co wtedy myślała? Czy w ogóle myślała cokolwiek gdy układała się obok jego na wpół nagiego ciała? Czy jej myśli wędrowały po torach tego co przystoi damie, gdy dotykała spragnionymi wargami jego chętnych i nader wprawnych ust? Czy iskierka przyzwoitości zalśniła w jej głowie gdy pozwoliła by zdjął z niej resztki odzienia i ogrzał własnym ciałem? Czy matka każdej samotnej panny wspomniała jej chociaż słowem o konsekwencjach jakie mogą z tego wyniknąć, gdy tamtej nocy oddala mu to co do tej pory do nikogo poza nią nie należało? Nie. Raczej nie. Jeżeli jednak coś takiego chociażby przemknęło jej przez myśli pospiesznie zamknęła drzwi własnego umysłu ciesząc się każda sekundą jaką spędziła w jego objęciach. Wtedy.. No cóż, pozwoliła sobie na ta jedna chwile. Na ta jedna noc. Była pewna, ze wkrótce się rozstaną. Każde miało swoje życie i każde zdążało w swoja stronę. Nie mogła oczekiwać od niego ze weźmie na swoje barki ciężar w postaci niezbyt rozgarniętej panny. Jednak zaskoczył ją. Był inny niż te gromady mężczyzn których spotykała w karczmach. Był... Był jej muszkieterem, a ona jego damą. Chociaż to drugie niekoniecznie miało wiele wspólnego z prawda. Przynajmniej niewiele wspólnego w te noce które razem spędzali. I pomyśleć ze gdyby nie dziadek i jego lutnia to byłaby teraz żoną młynarza pracującą ciężko by zadowolić rodzinę swego przygłupiego męża. Zdecydowanie nie widziała siebie w tej roli. Ba! Miała nadzieje nigdy nie zobaczyć, a nadzieja ta siedziała przed nią na dumnym i pięknym Papilonie.
Pojawienie się młodego muszkietera wyrwało ją z sennych marzeń i rozmyślań nad własnym, szalonym życiem. Oderwała więc głowę, która do tej pory spoczywała wygodnie ułożona na plecach Pierra i ciekawie spojrzała na owego młodzika.
Wieści jakie przyniósł nieco ja obudziły. Decyzje jednak postanowiła zostawić swemu kawalerowi. Nie można powiedzieć żeby wizja czystego i miękkiego łóżka oraz gorącej kąpieli jaka pojawiła się przed jej oczyma nie wzbudzała najczystszych pragnień i marzeń w tymże momencie, jednak... Była kobietą, cyż nie? Kobiety wszak powinny poddawać się woli i rozkazom mądrzejszych od nich samych mężczyzn. Nie była pewna skąd to szalone i zdecydowanie naiwne stwierdzenie przyszło jej do głowy jednak w tym momencie zdecydowanie jej pasowało. Miast wiec odpowiedzieć cokolwiek pozwoliła sobie na rozkosz przeciągnięcia zastałych od przytulania się, mięśni. Skutek tego był taki, że pospiesznie musiała znów przywrzeć do pleców Pierr'a by całkiem się nie skompromitować i nie zlecieć z konia. Czerwona niczym dojrzale jabłka z sadu wójta w jej rodzinnej wiosce, ukryła twarz w materiale jego koszuli. Wolała nie słyszeć śmiechu młodziana, jednakże bała się puścić swego mężczyznę by zasłonić dłońmi uszy. Nie wspominając już o tym, że czyn takowy jedynie by pogłębił skale pośmiewiska jakie z siebie uczyniła.
 
__________________
[B]poza tym minął już jakiś czas, odkąd ludzie wierzyli w Diabła na tyle mocno, by mu zaprzedawać dusze[/B]
Midnight jest offline