Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-10-2009, 20:57   #12
Latilen
 
Latilen's Avatar
 
Reputacja: 1 Latilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodze
Latilen & Marrrt

Sue przysiadła na oparciu kanapy. Zdjęła kaptur i nie spuszczała spojrzenia z Matt'a, który szybko wyszedł. Zazdrościła mu. Też chętniej pobiegłaby do budki (im dalej od tego domu tym lepiej), ale nie miała odwagi zrobić tego SAMA. Kiedy Matt ponownie wpadł przez tylne drzwi, najpierw jej oczy rozszerzyły się w pełnym zaskoczeniu, a potem... potem roześmiała się. Sytuacja zaczynała jej przypominać wizytę w lunaparku. Najpierw Straszny Dom, teraz Pokój Luster.
Podeszła do chłopaka, wystawiając rękę przez tylne drzwi i jednocześnie obserwując ją po drugiej stornie pomieszczenia.
- Jak otworzyłeś drzwi to od razu zobaczyłeś "nas"? - upewniała się.

Spojrzał na nią… potem na Karen. Przecież były zupełnie prawdziwe… Potem obejrzał się za siebie, tylko po to by ujrzeć jak odwraca się od nich plecami…
Kiwnął głową w odpowiedzi na pytanie Sue.
- Patrzcie cały czas na mnie – rzekł i bez słowa, cały czas stojąc do obu dziewczyn przodem, zaczął się cofać przez otwarte drzwi. Serce waliło, ale ciekawość była zbyt duża. To nie miało prawa bytu. Krok za krokiem, minął próg drzwi i cały czas je widział. Obie tak samo niepewne jak on. Widział tez chłopca za nimi który zbliżał się do nich tyłem. Był tuż za nimi. Jeszcze dwa kroki… Wystawił rękę do tyłu cały czas patrząc na dziewczyny… osoba na którą natrafił tym ruchem przyprawiła go o dreszcz. Chłopak stojący za dziewczynami trzymał dłoń na ramieniu Sue. Zabrał rękę i gwałtownie odwrócił się do nich.
- Ja… ja nic z tego nie rozumiem – pokręcił głową zagryzając dolną wargę – Okna! Są jeszcze okna!

- Matt, spokojnie!
- Sue złapała go za łokieć. - Jak będziesz się miotał, to nam raczej nie pomoże. - mówiła stanowczo patrząc mu prosto w oczy.
Potem znów spojrzała przez drzwi. Zaczęła machać ręką, zginać palce.
- Gdzie jest Mike? On ma same dziesiątki w szkole, z pewnością to nam wyjaśni załamaniem się czegoś tam, albo wynikiem nakładania się fal niewidzialnych dla oka. - powiedziała bez sensu recytując z pamięci fragmenty podręcznika swojego brata. Nigdy nie miała głowy do liczb. A tym bardziej do liczb w fizyce. Czarna magia.
Zanim Matt ruszył w kierunku okna (też ją intrygowało, czy będzie się działo to samo, co z drzwiami), rzuciła do niego ciszej, niepewnie.
- Matt, a te... te... ci wiszący. Poznałeś ich?

- Wiszący?... nie. Nie poznałem…
- zabrał się za zrywanie dykty z okiennicy. W lewej dłoni błysnął mu łańcuszek jeszcze przed chwilą spoczywający na okrwawionej szyi. Przyjrzał mu się gwałtownie. Musiał się go złapać i urwać gdy upadał na deski. W ogóle nie zwrócił na to uwagi… - ale to miała jedna z nich…
Rzucił łańcuszek w stronę Sue. Poczuł chwilowe uczucie ulgi.
- Wiesz czyj może być? – spytał wracając do zrywania dykty. Coraz większe dziury w okiennicy nie ujawniały niczego poza ciemnością… Jakby latarnie na ulicy zgasły. Nie było widać nic. Zupełnie nic. Czarna ciemność. Matty wypchnął resztki dykty na zewnątrz. Nie uderzyły o werandę… po prostu zginęły w ciemności. Chłopak cofnął się o krok od nowego odkrycia.

- Jedna? - Sue podniosła wisiorek z podłogi, jej palce same się na nim zacisnęły, jak zaczarowana wpatrywała się w pustkę, - Ona? Jedna z nich? - energicznie pokręciła głową i spojrzała w stronę Matta.

- Jedna - powtórzył zamyślony - ... no mówię przecież, że jedna! - tym razem krzyknął obejrzawszy się na nią.
- Ma to jakieś kurwa znaczenie??! - wyglądał przez chwilę na wściekłego, ale równie szybko jak wybuchł tak się uspokoił. - To była dziewczynka... Na pewno nie starsza od nas... i tak patrzyła... jakby to była nasza wina.

Sue cofnęła się o krok, kiedy chłopak podniósł głos. Dziewczynka. Ciemność. Zwinęła na palcach wisiorek, zamachnęła się i wyrzuciła go przez okno w ciemność.
- Nie krzycz na mnie. - odwrócona plecami do Matta podeszła do kanapy i usiadła na niej. Wyglądała dość groteskowo z krzywo startym makijażem. Idealnie pasowałaby do klimatu Lunaparku.- Też się... - zawahała się. Przecież nie powie im o strachu, który nieźle się umościł w jej brzuchu - ...niepokoję. Każdy szczegół może być ważny.
Podciągnęła nogi pod brodę.

- Ja się nie niepokoję… - rzekł przez zaciśnięte zęby – Po prostu chce stąd wyjść Sue. I tyle. A tego… - wskazał na czarną pustkę za oknem – oraz tego – tym razem na lustrzane drzwi – Tego nie da się wytłumaczy żadnymi falami… To jest kurewsko nienormalne… od początku było… odkąd – zawahał się nagle odtwarzając w głowie wydarzenia – odkąd Mikky zagrał tą jebaną piosenkę…
- Spójrz Sue –
rzekł nagle jakby ożywiony – spójrz na ten pokój. Na żyrandole; oba mrygają tak samo. Wszystkie meble są kurna jednakowe. Te kubki z kawą… Nawet te fortepiany… na chuj komuś dwa fortepiany?! – w złości kopnął nogę jednego z nich - …tylko nuty były jedne. To wszystko przez tą melodyjkę. Na pewno. Wracajmy po Miky’ego. Niech… nie wiem… niech to jakoś cofnie.

Sue schowała głowę w ramionach, zacisnęła usta w linijkę. Oczywiście, że nic się tutaj nie zgadzało. Nie było "normalne". To tak jakby byli zawieszeni w pustce i świecili blado. Świecili blado... Świecili... jak przynęta. Jak jasna kropka na środku czarnej powierzchni.



- Przecież ten salon od razu był dziwny! - prychnęła. - Nikt z nas nie próbował wyjść przed zagraniem tej melodii. - wzruszyła ramionami. - To może być zbieg okoliczności.
Nie miała zamiaru wracać do Tamtego pokoju. Z drugiej strony ta Ciemność... aż jej ciary po plecach łaziły. Ale wolała być tu.
- Jak mu się znudzi, sam tu przyjdzie.

- Ale nuty były tylko jedne. To nie może byc przypadek. Mike!
- krzyknął w stronę schodów. - Mike!... pójdę po niego...
Nie zrobił jednak nawet kroku gdy Adam poinformował ich o tym gdzie prowadzą schody do piwnicy.


Sue nie ruszyła się z kanapy. Wyglądała trochę jak woskowa figurka. Blada, z zamkniętymi oczami, lekko uchylonymi ustami. Nie ruszała się. Piwnica. Nienawidziła piwnic. Chociaż wszystko do tej pory było tak inne, tak zupełnie inne... piwnica. Nadal pozostawała Piwnica. Otworzyła oczy. Musiała się przekonać! Zrobi tak, jak robiła co noc. Potem będzie krzyczeć i uciekać. Obudzi się, a cały ten koszmar zniknie. Wstała sztywno. Bez słowa podeszła do schodów, podniosła swoją dynię i skierowała się w stronę Wyrwy.
- To jak idziesz po Mike'a, przynieście też latarkę. - Pochyliła się w stronę Czarnej Dziury. - Będzie mi potrzebna.
Poprosiła Karen o zapalniczkę, a następnie wyciągnęła dłoń w stronę Czeluści.


- Tylko się pośpiesz, bo nie będę czekać. - i zrobiła krok w Nicość.
 
__________________
"Women and cats will do as they please, and men and dogs should relax and get used to the idea."
Robert A. Heinlein
Latilen jest offline