Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-11-2009, 13:14   #10
Nimue
 
Nimue's Avatar
 
Reputacja: 1 Nimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputację
Powróciwszy do izby postanowiła wziąć się w garść i okiełznać swoją popędliwą naturę. - Spokój, tylko spokój – powtarzała sobie, chodząc po skrzypiących deskach ciemnego wnętrza.

- Cóż on sobie wyobraża? W jakiej roli? Kochanki? Przyjaciółki? Też coś, jak on śmiał, po tym co zrobił matce. Parbleu! Rzuciła się na łóżko, jednak przypominając sobie ostanie znalezisko, szybko zrezygnowała z tego udogodnienia. Słysząc znajome kroki – była wszak nader czujną – otworzyła drzwi i nakazała posługaczce przygotowanie balii z gorącą wodą i nowej zmiany pościeli.

Odczekawszy swoje, w końcu mogła zrzucić odzienie. Zupełnie naga,włożyła do kipieli ostrożnie najpierw prawą, potem lewą nogę, cały czas zastanawiając się czemuż dbałość o higienę miałaby z bezbożnością i zgorszeniem iść w parze? Przed oczami pojawiła jej się ceglana od zacietrzewienia twarz proboszcza, rzucającego z ambony gromami i rewelacjami typu „woda to grzech”, „zapomnijcie o cielesności”. Dlaczego miałaby zapominać o swoim ciele? Bardzo je lubiła, a nawet podobało jej się. Ekhm – nie tylko mi – mruknęła do siebie, rozsiadając się wygodnie w balii i przymykając oczy, by pozwolić napłynąć miłemu wspomnieniu.

Te jego zachwycone oczy i te piekielne źdźbła siana, kłujące ją dosłownie wszędzie. Z pewnością nie był najwprawniejszym z kochanków, lecz dzięki niemu nauczyła się wystarczająco, by umieć oceniać, wybierać, a przede wszystkim nie omdleć w byle jakich ramionach. On zaś nauczył się bolesnej lekcji, że ze szlachtą można sypiać, ale nie żenić się. Ona wiedziała o tym od początku, nie czuła żalu, gdy w kościele przysięgał córce młynarza i swemu nienarodzonemu jeszcze, a już widocznemu pod suknią, potomkowi.

Skończyło się. Ale to, po co tu przyjechała, dopiero się zaczynało – wróciła do rzeczywistości, w czym skwapliwie pomogła jej ostygła woda. Czując, że straciła zbyt wiele czasu na ablucje, jęła szybko się osuszać i ubierać. I wtedy właśnie dotarło do niej, że – och jakże to typowe – nie ma co na siebie włożyć – Roześmiała się z własnej kokieterii. - Na szczęście nikt tego nie usłyszał, moja droga. Trza było karocą podróżować i orszak służby, której nie masz, do twoich sukien zatrudnić. Ubawiona swoimi ciągotkami ku zadawaniu szyku, przywdziała spodnie i świeżą koszulę. Potem, chcąc przydać sobie trochę więcej kobiecości jęła układać sploty w misterną fryzurę. Ręce jej omdlewały, gdy skończyła. Już miała wychodzić, gdy zdanie nagle zmieniła. -Dość błazenady. Nie przyjechałaś się tu mizdrzyć, zresztą i do kogo? - Warczała do siebie, burząc konstrukcję na głowie. Przeczesała włosy grzebieniem i spletła je w prosty warkocz. - Tak lepiej – upewniła się, schodząc do czekającego już na nią Raula.

- Jestem, wuju – wycedziła, uśmiechając się złośliwie. - Możemy iść na plebanię, o ileś pewien, że ten święty dom nie odrzuci grzesznych gości? - pytanie raczej retoryczne, gdyż wcale nie czekała na odpowiedź, zakładając płaszcz i kierując się do stajni, gdzie czekała na nią wierna Perła.

- Jak się masz ma chérie? - pogłaskała klacz po chrapach, ignorując podążającego za nią mężczyznę.
 
__________________
A quoi ça sert d'être sur la terre?
Nimue jest offline