Wątek: 1000 Wcieleń
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-11-2009, 23:52   #3
Latilen
 
Latilen's Avatar
 
Reputacja: 1 Latilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodze
Słowa klucze: Burza - Woda - Bezruch - Schodzenie

Nadeszła niezapowiedziana.


Dziewczyna brodziła już po kolana w ciepłej zupie. Patrzyła gdzieś w dal. Błądziła myślami po rubieżach fantazji. Nie mogła się skupić, zmęczona, przegrzana. Zaschło jej w ustach.

Zakradła się tuż za nią. Przysłoniła całe niebo, otuliła gwiazdy do snu. I zaczęła mruczeć. Coraz głośniej i bliżej. Aż trzasnęło tuż nad Jej głową.


Morze wzburzyło się, dostała w twarz jedną z fal. Wiatr poganiał kolejne w jej stronę. Dziewczyna otrząsnęła się i w podskokach cofnęła się na suchy piasek. Mimo że podmuchy zdawały się pochodzi z wylotu odkurzacza - zakurzone i ciepłe - przynosiły dla mokrej skóry ulgę. Oblizała wilgotne przedramię. Aż ją skręciło od słoności.

Zaczęło padać. Najpierw tak nieśmiało, jakby ktoś bał się wyjąć korek z butelki. Dziewczyna spojrzała do góry. Wtedy lunęło jak z cebra. Rozłożyła ramiona, pozwoliła wodzie spływać. Zawieszenie.

Usłyszała swój śmiech. Głośny, perlisty, deszczowy. Zaczęła kręcić się kółko. Prosząc o więcej. Ponownie rozległ się grzmot.

Nagle sobie przypomniała. Mały bał się panicznie burzy. Zostawiła go zupełnie samego, w głuchym, ciemnym domu. Ruszyła z powrotem.



Biegła w strugach wody, najpierw minęła palety z kwiatami, drzewa oliwne, winorośl, wpadła do domu, pośliznęła się na kafelkach. Udało jej się nie rozbić głowy, bo zawisła na poręczy schodów. Sandały poleciały w niezidentyfikowanym kierunku. Wskakiwała po kilka schodków na raz, doskoczyła do uchylonych drzwi pokoju Małego i zamarła.

Kap kap kap. Woda kapała z jej włosów.
Oddychała ciężko, niezdolna do decyzji.

Leżał tam. Dziecko wtulone w Jego ciało. Obcy.

Powinna zacząć krzyczeć? Złapać za coś ciężkiego i uderzać? Zadzwonić na policję? Czy dziecko TAK przywiera do nieznajomych...?

W końcu poznała Go. Zbił ją z tropu zarost, niezadbane włosy, aura desperacji. Mały sypiał z albumem pod poduszką. On był na większości zdjęć. Ojciec.

I co dalej? Pani Cagliari rozwiodła się cztery miesiące temu, odebrała wszelkie prawa rodzicielskie mężowi. Teraz pewnie jadła późną kolację ze swoim kochankiem. I co dalej?



Musiała Go obudzić. Odesłać.

- Veronica! - głos pani Cagliari rozbił się po głuchym domu. Śmiała się, droczyła ze swoim gachem. Trzasnęła drzwiami. Zapalili światło w holu. - Veronica!

Wołała ją. A ona nadal nie wiedziała, co ma zrobić. 1...2...
- Veronica! - głos pracodawczyni zbliżył się do schodów. - Dove sei? (gdzie jesteś?)

3...4...Zamknęła oczy.
- Si, si, gia vado. (Tak, tak, już idę.) - zdecydowanym ruchem zamknęła za sobą drzwi do pokoju Małego, który spał jak zabity w ramionach swojego Ojca.

Szybko zeszła na dół. Na szczęście pani Cagliari wystarczyło zapewnienie, że chłopiec już śpi. Zajęła się wydawaniem poleceń.
- Jak ty wyglądasz? Przebierz się!
- Zrób nam kawy!
- Podaj ciasto!
- Włącz muzykę!
- Zabierz to!
- Podaj!
- Umyj


Coraz ciszej i ciszej.

Umysł Weroniki powoli uspokajał się, choć myśl o Nim brzęczała między uszami jak nieznośna pszczoła.
 
__________________
"Women and cats will do as they please, and men and dogs should relax and get used to the idea."
Robert A. Heinlein
Latilen jest offline