Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-11-2009, 19:31   #9
Lunar
 
Lunar's Avatar
 
Reputacja: 1 Lunar ma z czego być dumnyLunar ma z czego być dumnyLunar ma z czego być dumnyLunar ma z czego być dumnyLunar ma z czego być dumnyLunar ma z czego być dumnyLunar ma z czego być dumnyLunar ma z czego być dumnyLunar ma z czego być dumnyLunar ma z czego być dumnyLunar ma z czego być dumny

Gdzieś wokół ptaki. Gdzieś były kruki. Obserwatorzy. Nikczemnicy. Zwiastuni. Heroldzi. Ciężko przebyć jest Syberię. Trudno znaleźć ukojenie. Niełatwo obnażyć kły wobec siebie samego.
Kroczył jak samotny wilk z ponurą prawdą. Bał się ją przedstawiać innym Garou. Była zbyt ponura. Zbyt dotkliwa, by można ją było przyjąć bez poruszenia, bez reakcji, bez agresji. Wiedza, o której szeptali zmarli. Prawda, którą dostrzegli w ostatnich chwilach swojego życia. Istota wyciekająca jak ropa spode tkanek. Ohydna, czarna, nieczysta. Szakal wolał jednak słuchać. Nie rozmawiać, a słuchać. Nasłuchując, co noc chce ci rzec, ulegasz jej niememu czarowi. Budząca w tobie nienaturalne instynkty, chwytająca po pierwotność ludzkiej duszy. Zwierzęcej duszy. Głębszej niż instynkt. Popuszczanie hamulców. Przyzwolenie na ogarnięcie się przez Szał. Popuszczanie się w potworne namiętności. Ohyda. Potworność jakże ocierająca się o ohydę Żmija. Budzące się brutalne instynkty i potworne, acz jednak ludzkie namiętności.


Zdawało się, że Wiktor widział i słyszał rzeczy, których inni nie potrafili. Śnił na jawie mówiąc do nieistniejącego. Do ducha betonu. Do szelestu na wierzbie. To drżących w diabelskim uśmieszku wolframowych iskier ulicznej latarni. Widział to wkraczając do świata duchów. Teraz czuł się rozdarty. Wystarczająco blisko duchów, by czuć namiastkę ich obecności, emocji. Formy i treści. Zbyt daleko, by ich nie dostrzegać, odczuwać boleść rozłąki, niepojętość, niezrozumienie, kurewski ból istnienia i chuj wie co jeszcze.
Wiktor nie rozumiał. Wciąż nie przybrał egipskiego imienia w imię uhonorowania utraconego przez plemię dziedzictwa. Muzeum było jedynym łącznikiem z niepojętym praświatem odległego antyku. To tam zbiegało się zrozumienie. Tam wymagał ściągać się duch. Milczący Wędrowiec nie śmiał odmówić, udowadniając swoje poświęcenie i pragnienie zgłębiania mądrości.
"Ach, gdzież jest mądrość? Gdzieś jest świadome przekonanie? Gdzież jest świadomość..?"

I Petra. Wilczy brat bez istnienia. Ulotny jak widmo, lecz nawet widma mają swoje miejsce na kartach historii. Petra nie istniał w umysłach żadnego z duchów. Był jeszcze większą chodzącą zagadką od wszystkich innych razem wziętych z wędrownego plemienia. Był niepojętym, czekającym na odkrycie w odpowiedniej chwili. Nie było go nawet teraz.


Czarna kałuża. Ile to widział lustrzanych powierzchni, od prawieków luster będących bramami do innego świata. Do świata tuż obok nas. Czuł się jak chory. Wszystko kręciło się wokół siebie. Człowiek przyzwyczajony do lustra, spodziewa się naturalnego, ignorowanego obrazu. Ten jednak wirował. Zdawał się być opóźniony i nie nadązać za ruchami Wiktora. Wręcz jakby celowo chciał go poruszyć, zwrócić na siebie uwagę.

To nie było naturalne!


Mężczyzna spoglądał dalej. Bał się tknąć butem spokojną, iluzoryczną powierzchnię kałużyska, jakby miał zaraz prysnąć czar. Doznanie, które nie bez powodu go ku sobie zwabiło. Chciało coś przekazać. Nie miał pojęcia co dusiło go do swojej piersi. Czy to nieprzenikniona bezdeń? Nieodgadnięty mrok.


Wtem bez pisku opon, niczym statek widmo, pojawiła się klasyczna czterdziestoletnia czarna wołga. Przepiękny samochód biznesmenów oraz pasjonatów minionej PRLowskiej epoki, z dumą prezentowany na zjazdach samochodowych przed innymi samcami, niczym penis przed kochanką. Ten jednak wiódł ze sobą aurę niepokoju. Jaskółczego niepokoju urastającego w przerażenie. Bezszelestny, cichy, wygłuszony był jak mara. Jak zwid na oku. Przywidzneie, które po intensywnym mrugnięciu przeminie i nigdy już nie powróci. Samochód jednak pozostał. Rzucał długi nienaturalny cień, a jego szyby skrywały nieprzeniknioną ciemność.
Ciemność taką jak kałuża.
Niepokój.

Ktoś chwycił za klamkę.

Przerażenie.

Wskoczył.
 
Lunar jest offline