Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-11-2009, 10:56   #41
Bounty
 
Bounty's Avatar
 
Reputacja: 1 Bounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputację
Gdy elfon został obezwładniony, związany i zakneblowany, Goran odetchnął z ulgą. Wciąż czuł na sobie działanie czaru, choć nie było bolesne czy przykre. Nawet wręcz przeciwnie. Lecz takie właśnie były uroki – podstępne niczym kobieta. Elfon nawet kobietę ciut przypominał, choć nią przecież nie był. Takie niewiadomo co. Góral zdecydowanie wolał krasnoludy. Jak Harg, który objął z nim wartę. Krasnoludy, które miały miasta w górach, były sprzymierzeńcami w walce z zielonoskórymi. Lubiły się napić, walczyły żelazem a nie podstępnymi czarami i gadały prostszym językiem niż elfon. Goran może nie tyle lubił, co tolerował krasnoludy. Uśmiechnął się do Harga, poklepującego go po plecach. Po chwili jakby cień przeszedł przez jego twarz. Przypomniał sobie jak niegdyś, w służbie wampirzego księcia, zdobyli krasnoludzką wioskę. Krew, rzeź i rozdzierane przez nieumarłych niemowlęta. Towarzysze Gorana gwałcili krasnoludzką kobietę, podczas gdy on obdzierał trupy. Stąd miał srebrny wisiorek na szyi. Teraz poprawił kurtę, ukrywając lepiej zdobyczny amulet przed spojrzeniem Harga.

***

Poranek, jak dla Gorana, był znośny. Do mżawki był nawykły, a suszone mięso okazało się znośne, lepsze niż w oddziałach milicji. Góral wysrał się jeszcze w krzakach, po czym przygotował do drogi osły. Wlókł się wraz z nimi na końcu kolumny – trudny teren, nic nowego dla Gorana, znacznie ich spowolnił. Tym razem góral nie miał zbytniej ochoty na pogaduszki, wyszczerzył się tylko do Ann, posłyszawszy, że w rozmowie z nią Marco wymienił jego imię. Niebawem rozpoznał okolicę. Późnym rankiem minęli ostatnią wieś przed Uchlavą, w mowie Stirlandczyków Uchlaven, gdzie żyła jego kuzynka z mężem i dziećmi. Z pewnością hojnie ich ugoszczą, powiedział kompanom.
- Tamoj, k’dje izašmi, v Uchlava, mja familja ugostit lepe nas.
Humor poprawił się Goranowi na tyle, że znów zanucił piosenkę. Jego głos niósł się we mgle.

Zaustavi še vjetre
Pita bi te nesto
Vidis li mi dragu
I pita li za mene?

Prolazia jesam
Krajevima tvojim
Draga te jos voli
Cijelim srcem svojim

Piju li mi vuci
Sa izvora vodu
Da li nam slavuji
Pjevaju u zoru

Vukovi še kriju
I piju ti vodu
Veseli slavuji
Pjevaju u zoru

Vjetre Austrul zaustavi še
Vjetre Austrul čujes li me
Vjetre Austrul poslusaj me
Gdje sam rodjen tu ponesi me

Kako mi je mati
Otkad s ocem nije
Da li sada stari
Priko više pije

Mati ti je dobro
Ne znam, mozda krije
Otac ti odavno
Dolazia nije

Sta mi je sa bratom
Kazu veliki je
Sigurno je baka
Bolesna ko prije

E jos ti še braco
Ozenia nije
Baka ti jos dida
Pribolila nije

Vjetre Austrul zaustavi še
Vjetre Austrul čujes li me…


- Przestań piać – skarcił go Harg – wchodzimy w rejon gdzie widziano gobliny. Nie muszą nas słyszeć z odległości mili.

Tego ranka Austrul nie wiał a Gór Krańca Świata nie było widać. Wszystko tonęło w białej wilgoci.

***

Właśnie zeszli stromą ścieżką z porośniętego lasem wzgórza i dostrzegli wioskę. Stojąc na skraju łąki góral wpatrywał się w opustoszałe zabudowania oraz słup dymu.
- Mja familja…
Może zdążyli uciec, pomyślał z nadzieją. Może są w niewoli, a wtedy można ich próbować odbić. A jeśli zginęli, zostaną pomszczeni. Chociaż nie będzie to łatwe. Musiała tu być cała masa zielonych, skoro zdołali pokonać mieszkańców wsi oraz dwudziestu żołnierzy. Goran poczuł przypływ adrenaliny. Gdy nizioł ruszył na zwiad, przywiązał osły do drzewa. Poprawił skórznię i chwycił oburącz berdysz.

Po chwili jego obawy potwierdziły się. Z pomiędzy chałup wypadł na łąkę halfling a za nim gobliny. Kompani zaczęli szyć z kusz i łuków. Góral ustawił się posłusznie obok Marka, na krańcu prawej flanki. Zgodnie z przewidywaniami kilka stworów, wykorzystując przewagę liczebną, próbowało zajść ich z boku. Dwa ruszyły na niego, lecz natknęły się na zataczający szerokie łuki berdysz. Ich włócznie były o ponad metr krótsze i człowiek z łatwością trzymał je na odległość.
- Nu, dolazič, zelene skurvyny! – Podpuszczał zielonoskórych.
Jeden z goblinów, z wytatuowaną gębą pełną kolczyków, chyba zrozumiał, bo skoczył wprzód, próbując minąć berdysz. Góral był szybszy i ostrze zaczepiło goblina za bark. Ranny sycząc jął się wycofywać. Goran nie miał czasu go dobić, gdyż kolejny zielony rzucił się na niego. Ten nie miał jednego ucha. Mimo swych miejszych rozmiarów, wymachując sprawnie włócznią, zmusił górala do odwrotu, wciąż skracając dystans. Drań był szybki, trzeba było mu to przyznać.
Drzewca kilkukrotnie zderzyły, lub minęły się.
- Waaagh! – Nagle goblin ryknął tocząc pianę z pyska a grot włóczni rozorał bok Gorana. Szczęśliwie większość impetu wyhamowała skórzana kurta.
- O ty krvo! – Góral zacisnąwszy zęby zamachnął się berdyszem. Goblin uciekł przed ostrzem, ale uderzenie drzewca powaliło go, wytrącając włócznię. Odturlał się przed kolejnym ciosem. Spostrzegł widać pogrom swych kumpli, bo rzucił się do ucieczki. Goran nie ścigał go. Rzucił na ziemię berdysz i klnąc pod nosem jął rozpinać skórznię, by obejrzeć ranę.
 

Ostatnio edytowane przez Bounty : 12-11-2009 o 12:46.
Bounty jest offline