Wątek: [noir] Łowcy
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-11-2009, 14:22   #3
Token
 
Token's Avatar
 
Reputacja: 1 Token ma z czego być dumnyToken ma z czego być dumnyToken ma z czego być dumnyToken ma z czego być dumnyToken ma z czego być dumnyToken ma z czego być dumnyToken ma z czego być dumnyToken ma z czego być dumnyToken ma z czego być dumnyToken ma z czego być dumnyToken ma z czego być dumny
Wargi podrażnione zbyt gorącą kawą drażniły Kitano. Plecy powoli zaczynały odczuwać niewygody podróżowania w siedzącej pozycji. Wszystko to było jednak daleko poza jego obszarem zainteresowań. Obserwował krople deszczu spływające po szybie auta. Życiu, które toczyło się po jej drugiej stronie, nie poświęcając nawet chwili. Każda tworzyła ścieżkę tak inną od reszty. Zupełnie obojętna na to co czynią jej podobne. Tak jak on sam. Zdając sobie z tego sprawę, pozwolił sobie na coś co nie zdarzało mu się ostatnimi czasy. Zważywszy na pogrzeb byłego towarzysza oraz szereg innych okoliczności, wydało się to jeszcze bardziej osobliwe.

Uśmiechnął się.

Delikatny grymas z czasem przeszedł w cichy śmiech. Nie zwracając uwagi na zaskoczony wzrok szofera odbijający się w lusterku, po prostu kontynuował. Chyba po raz pierwszy zdolny był dostrzec jak żałosny jest świat, który go otacza. Być może pomogła mu w tym tragedia towarzysza, znacznie większa niż jego, choćby z uwagi na fakt, że on nadal żył. Może był to widok innych Łowców. Nieważne. W tej chwili liczył się tylko fakt, że wreszcie wszechobecna ironia, nie zdołała ponownie rzucić go na kolana.

Niegdyś chroniąc ludzi przed zagrożeniem, któremu nie zdolni byli sprostać, a dziś lecząc najbardziej mordercze z chorób. Nieustannie kroczył drogą, którą niegdyś obrali jego przodkowie. Poszanowanie tradycji było natomiast jedną z pierwszych wartości, którą mu wpojono. Dziś otaczający go ludzie i rodzina, mają go za zwykłego wyrzutka, dziwaka. Dlaczego? Ze strachu, czy może faktu, że niektórzy w swej głupocie szczycą się historią, która nie jest nawet w części prawdziwa. Nie widział już w sobie osoby winnej za wszystkie cierpienia bliskich i raz na zawsze postanowił skończyć z rolą męczennika.
Czyż można znaleźć sobie lepszy powód do śmiechu?

W tym osobliwym nastroju niespiesznie wydostał się ze swojego pojazdu. Stojąc tak przez chwilę, pozwolił sobie wreszcie spojrzeć na znicz, który tak długo trzymał w dłoniach.

- Dzięki Danny - szepnął pod nosem.

Wykonał pierwszy krok w stronę bramy cmentarza kiedy coś zakłócił ten, mogłoby się zdawać, idealny moment. Postać Absaloma, a później ten zapach. Chwila poświęcona na połączenie faktów okazała się być na tyle krótka, by uratować życie byłego Łowcy. Niestety niezbyt krótka by pozwolić im wyjść z tego bez szwanku. Czując jak rozgrzany do czerwoności metal rozrywa jego ubrania i skórę, z ledwością zdołał zachować jasność umysłu.
„W bólu szukaj dowodów życia, w jego akceptacji swej wielkości.”
Blisko trzy razy powtórzył w myślach motto, które widniało na wszystkich czterech ścianach dojo, w którym szkolił się za młodu. W istocie nauka radzenia sobie z cierpieniem fizycznym, a co ważniejsze psychicznym. W ciągu ostatnich lat okazała się być dla niego najbardziej wartościową wiedzą, z wszystkich które posiadł.

Dźwigając się z ziemi rzucił krótkie spojrzenie Absalomowi. Wyglądał jakoś dziwacznie, choć Tatsuno nie miał czasu na wnikliwszą obserwację. Tym bardziej nie uśmiechało mu się ucinanie w tych okolicznościach pogawędki o „starych dobrych czasach”. Śmierć Rolanda, teraz to. Nie zdziwiłby się gdyby ktoś chciał zabić choćby dla przykładu dziwaka, którego najchętniej zastąpiłby każdym innym członkiem Loży, a który stał teraz przed nim. Nie miał jednak zamiaru ryzykować. Drażnił go dźwięk syren, a rozmowa z mundurowymi kosztowałaby go zbyt wiele cennego czasu. Machnął więc tylko ręką w kierunku Mercedesa. Nie miał zamiaru czekać, aż Floyd zakończy poszukiwanie tablicy rejestracyjnej, która z pewnością leży teraz po drugiej stronie cmentarza. Na jego szczęście z powodu bólu nie poruszał się z tą samą szybkością co jeszcze przed kilkoma chwilami.

- Jedź do firmy. Tylko postaraj się ominąć te radiowozy - słowa wypowiedziane tonem nieznoszącym sprzeciwu. Sprawiły, że pytania odnośnie stanu zdrowia pracodawcy ugrzęzły w gardle szofera.

Choć plecy paliły żywym ogniem, nie miał ochoty odwiedzać ostrego dyżuru. Z uwagi na badania prowadzone na nierzadko szkodliwych substancjach. Filia nadzorowana przez Mambę podobnie jak każda inna. Musiała zatrudnić lekarza wraz z asystą pielęgniarek i odpowiednią aparaturą. Kilka oparzeń i rozcięć nie powinno stanowić dla nich problemów. Mercedesem podróżuje się natomiast z pewnością wygodniej niż karetką, w której pewnie nie pozwoliliby mu skorzystać z telefonu, a ten był mu teraz potrzebny ponad wszelką miarę.

Nie zważał ani na fakt, że samochód mknął z zawrotną prędkością ulicami Nowego Jorku, ani postać Absaloma. Jego palce skacząc po klawiaturze telefonu szybko odnalazły numer Rubin. Pierwsze trzy sygnały wzmagały tylko zdenerwowanie. Kiedy natomiast usłyszał tak dobrze znany mu głos w słuchawce ...

- To bardzo ważne. Musisz jak najszybciej spotkać się ze mną w moim biurze - wziął większy wdech i już miał dodać „uważaj na siebie”, kiedy zagłuszone jego głosem, wydostające się ze słuchawki dźwięki przybrały formę słów.
- Przykro mi kochanie, ale nie mogę odebrać w tej chwili telefonu. Jeśli masz dla mnie dobre wieści, zostaw wiadomość po sygnale. W innym wypadku pocałuj mnie w dupę.

Kiedy usłyszał dźwięk rozpoczęcia nagrywania, omal nie zgniótł komórki w dłoni. Jedynie jej cichy protest przybierający formę miarowego strzelania obudowy, zmusił go do powstrzymania się. Przez zaciśnięte zęby wycedził jeszcze raz to samo, co przed momentem niemal wykrzyczał do słuchawki. Bynajmniej nie miał zamiaru dawać za wygraną, toteż z uporem maniaka raz za razem dzwonił do Emmy. Słysząc natomiast tak dobrze znaną formułkę, rozłączał się i próbował ponownie. Nie było to jednak zadanie na tyle absorbujące by pozostawić nieoczekiwanego gościa samemu sobie. Choć nie odwrócił wzroku, który zwrócony w kierunku okna pozwalał mu ocenić odległość od siedziby firmy. Pytanie wystarczyło by skupić uwagę drugiego pasażera.

- Jeśli masz choć cień pojęcia kto mógł to zrobić, byłbym wdzięczny za informację.
- Mam całą listę podejrzanych - odparł sarkastycznie, masując skroń. - Na pierwszym miejscu jest Roland i jego zemsta zza grobu.

Powinien był przewidzieć, jak bezcelowe są próby wydobycia od Absaloma czegokolwiek wartościowego. W tym wypadku najrozsądniej było po prostu zamilknąć.
I nadal bezskutecznie próbować skontaktować się z Rubin.

Nie zważając na znikające za horyzontem słońce, deszcz niestrudzenie uderzał o szybę jego samochodu. Czas dłużył się potwornie, a nieustanne stukanie wzmagało tylko irytację. Był już naprawdę bliski wybuchu, kiedy dostrzegł znajome skrzyżowanie.

- Już dojeżdżamy proszę pana - usłyszał głos szofera, który obdarował go chyba pierwszą dobrą wiadomością tego dnia ...
 
Token jest offline