Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-11-2009, 13:57   #4
Sekal
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
Był zwinny, szybki i zręczny. Był jak cień, jak wiatr polu! Prześlizgiwał się, unikał, krył i ćwiczył swoją cierpliwość. Nie, żaden zwierzoludź czy inny plugawy mutant go nie dopadnie! Nie wtedy, gdy była jeszcze chociaż najmniejsza szansa na ucieczkę. Na południu będzie bezpiecznie, tak jak na zachodzie. Trzeba było się tylko tam dostać. Tutaj, w Ostlandzie, mieli same góry i lasy, teren niedostępny, niebezpieczny, ale i pełen kryjówek, wypełniony możliwościami! Problem był tylko taki, że Rudiger nie znał tych okolic, nie był tropicielem i chociaż wykształcił w sobie niezwykłą sztukę przetrwania w nawet najgorszych warunkach i potrafił prawie zawsze wskazać odpowiednie strony świata, to jednak ktoś, kto zna tu każdy parów, górkę i kępkę drzew byłby skarbem na wagę złota i to takiej ilości, jakiej sam był wagi. To był jeden z powodów, dla których w ogóle zawitał do tej dziury, którą ktoś chyba przypadkiem nazwał fortem. Może jedna banda mutantów nie zdobyłaby takiej palisady, ale oni potrafią się nawzajem wołać. Głównie rogami, widział już raz, jak to zrobili. I zbiegała się cała chmara, rój wręcz. Ostland był zdobyty przez Chaos, godziny takich miejsc jak to były policzone. Ale był też drugi powód - musiał uzupełnić zapasy, a droga na zachód również już była zablokowana. Tak mówili wszyscy, na których się natykał.

Gdy już był w forcie, oblazł wszystkie miejsca, do których tylko mógł się dostać. Jego rozbiegane oczy przeczesywały wszystko, a on sam mruczał coś do siebie od czasu do czasu. Dopiero po jakimś czasie, trochę uspokojony, wlazł do chaty. Nie wyróżniał się tu może jakoś szczególnie, bowiem miał na sobie znoszone, podróżne ubranie w czarno-brązowych kolorach, które maskowało zarówno jego szczupłą sylwetkę a także to, co pod tym ubraniem trzymał. Widać było tylko łuk i kilka strzał w kołczanie, a także miecz przywieszony do całkiem dobrego pasa. Ale jakby odjąć uzbrojenie, to mógłby uchodzić i za chłopa - z przynajmniej kilkudniowym czarnym zarostem i dość krótkimi, zmierzwionymi włosami. Tylko oczy skakały we wszystkie strony, jakby wciąż szukając drogi ucieczki. Czuł się jak w klatce, a uważny obserwator mógł to dostrzec. Zresztą co tu ukrywać, przecież to była klatka! Klatka myszy, do której zaraz będzie próbowało dorwać się stado wygłodzonych kotów.

Zignorował tego całego szaleńca, miał ważniejsze sprawy na głowie, niż słuchanie kretyna, co postradał zmysły. Medalion z młotem tylko tę niechęć pogłębiał. Zresztą, gdy patrzył na twarze tych wszystkich ludzi, to chciało mu się rzygać. Schronili się tutaj, ale te zafajdane chłopy nawet nie myślały o walce. Tylko dupami trzęśli, zamiast ruszyć łbem. Tylko idiota myślał, że w grupie raźniej. Grupę łatwiej znaleźć, wyczuć i zaszlachtować. Im więcej tym gorzej. Oczywiście nie miał na myśli armii czy tak wielkich miast jak Middenheim lub Altdorf. Tam mieli szansę się obronić, mogli walczyć, sama straż kanałów liczyła więcej zaprawionych w bojach ludzi i nieludzi, niż zebrało się w tym żałosnym forcie. Siedział więc długo i długo patrzył, czekając na kogoś odpowiedniego. Chłopki to okolice może i znali, ale na jakieś pięćset metrów do przodu, bo przeca pola nie opusce, jak ziemie orać trza. Cholerne prostaki bez ambicji. Niby dzięki nim żreć było co, ale teraz wolałby tu tych, którzy tylko żarcie zjadają, za to potrafią robić mieczami.

Po wystąpieniu jakiegoś rannego rycerzyka, któremu chyba ktoś za mocno w ten rondel na łbie pieprznął, do karczmy zawitał też osobnik zdecydowanie bardziej tutejszy. Wielki, umięśniony i z siekierą w łapie, wyszczerbioną i używaną. Drwal? Jeśli tak to okolice znać powinien, chociaż tyle, by z lasu udało się uciec. A jak obyty to i dalej się może przydać. Czarnowłosy wstał, biorąc ze sobą kubek z wodą, jedyną rzecz, którą go tu poczęstowali. Podał nieznajomemu dłoń, siadając naprzeciw i uśmiechając się, chociaż oczywiście uśmiech ten był wymuszony. Raczej ironiczny lub krzywy.
-Jestem Rudiger. Tak, nie pochodzę stąd, ale za to chcę się stąd wydostać.
Akcent miał nietutejszy, bardziej zachodni. Kto bardziej ze światem zaznajomiony, mógł go gdzieś w Reiklandzie umiejscowić, chociaż bardziej prawdopodobne, że uznałby po prostu za miejski. Głos jednak zachrypnięty był, dawno nie używany. I cichy, bowiem to co miał do powiedzenia dla wszystkich nie było.
-Tu na znajdą, a ludzi do obrony nie ma. Wytłuką jak świnie. Trzeba wiać, rozumiesz o co mi chodzi.
Popatrzył tamtemu w oczy, przez chwilę, bo potem jego własne gałki oczne znów zaczęły się wiercić w oczodołach. Klatka, o tak.
-Znasz lasy? Ja wiem jak przeżyć na bezdrożach. Możemy się stąd zabrać. Wymijałem już tych chaośników, nie złapią nas. To jedyna szansa. Widziałeś strażników? Dwóch tylko się ostało i obaj trzęsą się ze strachu jak osiki! To jak, idziesz ze mną? Bo tak czy inaczej, nie zostaję tu długo. Nie lubię czekać, aż mnie utłuką.
Pociągnął z kubka, zdając sobie sprawę z tego, że to może być jeden z ostatnich dni w jego życiu. Piękna perspektywa.
 

Ostatnio edytowane przez Sekal : 15-11-2009 o 15:43.
Sekal jest offline