Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-11-2009, 21:54   #7
Erwin "Hawk Eye"
 
Reputacja: 1 Erwin "Hawk Eye" nie jest za bardzo znany
Erwin deptał "Wąskiemu" po piętach przez kilka ostatnich tygodni aż do ziem Kislevu. Gdy miał go już wziąć w obroty, z pod ziemi wyrosły te plugawe bękarty chaosu i postanowiły sobie poucztować.
Tchórzliwy śmieć wykorzystał zamieszanie i się rozpłynął. Razem z nim rozpłynęła się nadzieja na szybkie zakończenie sprawy i piękny zarobek. Od przygodnych ludzi Erwin dowiedział się że znalazł się w samym centrum epokowej hekatobomby. Dobrze wiedział że dalsze wykonywanie zlecenia w trakcie takiej zawieruchy jest jak strzelanie z łuku jedną ręką. Co więcej ścierwo "Wąskiego" pewnie już gdzieś gniło rozszarpane przez tych zmutowanych popaprańców.
Sytuacja z godziny na godzinę stawała się coraz bardziej nieciekawa, mimo to przypływ adrenaliny budził w Erwinie pozytywny nastrój.
Kochał ryzyko jak nic na świecie, kontrolowane ryzyko.
Postanowił wyekspediować swoją cenną osobę poza obszar zagrożenia podróżując głównym traktem na południe.
Po drodze mijał setki uciekinierów i widział liczne miejsca rzezi - zabijało to w nim ekscytację i coraz bardziej zdawał sobie sprawę z powagi sytuacji.
Zabawa skończyła się, gdy ostatniej nocy jakieś olbrzymie plugastwo zaatakowało go na trakcie. Szczęśliwie lub nie, koń okazał się większym i smaczniejszym kąskiem niż jego dupa.
Nie chcąc zostać podwieczorkiem umknął w las, którym wędrował wzdłuż traktu do białego rana. O świcie natknął się na rodzinę leśnych smolarzy, która tak jak on przemykała się lasami na południe.
To od nich dowiedział się że leśny fort jest ostatnim miejscem w okolicy gdzie można znaleźć schronienie. Zziębnięty i przemoczony postanowił poszukać tam sposobu na wydostanie się z tego "bagna".

***

"Fort?!,to chyba miał być fort".
Drewniana palisada może zatrzyma dzika, ale na pewno nie to co zjadło mu wczoraj konia. Do tego tych dwóch wieśniaków odzianych w kawał blachy, z widłami w ręku, robiących za strażników.
Temu miejscu bliżej było do spiżarni dla wszelkiego plugastwa które wyjdzie z lasu, niż do schronienia dla bezbronnych uciekinierów.
Wiedział że musi opuścić to miejsce szybciej niż się tu znalazł.

***

Pojawiając się w drzwiach fortecznej chaty, nie wzbudził większego zainteresowania. W normalnych okolicznościach nikt nie łączył by go z tą odzianą w kożuchy i śmierdzącą dymem rodziną kudłaczy, ale po przejściach ostatnich dni nie odróżniał się znacząco od swoich współtowarzyszy.
Średniego wzrostu, ubrany w kożuch i długi płaszcz, z nieogolonym kilkudniowym czarnym zarostem wyglądał na więcej niż jego dwadzieścia osiem lat. Jedynie łuk na plecach i dźwięki metalu wydobywające się spod długiego czarnego płaszcza mogły zdradzić że nie jest zwykłym "smolarzem".

Gdy jego wzrok przyzwyczaił się do panującego półmroku, szybko spostrzegł że całe pomieszczenie wypełnione jest zbieraniną oberwańców i zawalidrogów, którzy w większym lub mniejszym stopniu odczuli na sobie trudy ostatnich dni.
Wypatrzył sobie miejsce obok rudego brodacza z pokrwawioną ręką. Mógł stąd dokładnie wpatrywać się w dwa sympatycznie sterczące cycki kobiety, która opiekowała się na wpół żywym starcem. Nawet w tak ponurym miejscu Erwin znalazł coś, co przynajmniej odrobinę polepszało mu humor.
Niestety zanim zdążył nacieszyć oczy miłym widokiem, jakiś zramolały dziad popsuł mu humor jakimś kazaniem o zagładzie. "Kogo to obchodzi?" -pomyślał, "Najważniejsze to przeżyć".

Zamyślił się. "Trzeba znaleźć kogoś kto zna drogę na południe, jest na tyle mądry żeby porzucić tą złudną kryjówkę i na tyle głupi żeby w chwili zagrożenia nie wystawić mnie do wiatru".
Dalsze rozmyślanie przerwała mu rozmowa rudego brodacza z ciemnowłosym o rozbieganych oczach. Nadstawił ucha jednocześnie udając że szuka czegoś w plecaku.

Po chwili zrozumiał że nie jest jedynym który widzi beznadzieje trwania w tym miejscu. Nie podobało mu się jednak to że ktoś go wyprzedził, tym bardziej że był to ten młokos o rozbieganych oczkach. Był młodszy i zwinniejszy, co dało się zauważyć w jego ruchach. W przypadku zagrożenia uciekał by szybciej niż Erwin a to mogło oznaczać śmierć. Stary był już lepszym kandydatem do "wycieczki", jednak czy nie opóźniałby marszu?
Niezależnie od dalszego rozwoju sytuacji Erwin postanowił działać zanim zapadną decyzje, które mogą mieć wpływ również na jego los.

We trzech będzie raźniej i bezpieczniej - zwrócił się nagle do obu mężczyzn z typowym dla siebie uśmieszkiem. Po krótkiej pauzie, nie czekając na ich odpowiedź kontynuował - Nie znam zbytnio tych okolic i nie potrafię znaleźć właściwej drogi pośród kniei, ale nie ma takiego bydlęcia które uszłoby mojej strzale. Wypowiadając te słowa wymownie przejechał ręką po swoim łuku. Zniżając głos kontynuował -Myślę że we trzech mamy większe szanse na zewnątrz niż tutaj. Wypowiadając kolejne słowa sięgnął do manierki, odkorkował ją i podał staremu brodaczowi - Nazywam się Erwin, przyjaciele mówią do mnie Sokole Oko. To krasnoludzka gorzała, trzymam ją na specjalne okazje.
 

Ostatnio edytowane przez Erwin "Hawk Eye" : 16-11-2009 o 00:33.
Erwin "Hawk Eye" jest offline