-
Słusznie prawisz.- skomentował Gustaw. Rycerz, mógł być w istocie przydatnym elementem wyprawy. Choć leśnik potrafił zaledwie pięcioma ciosami powalić dojrzałe drzewo, to jednak w boju był raczej średnim zawodnikiem i ktoś dobrze obyty w walce mieczem mógł się niezwykle przydać. Drugi z wskazanych przez Erwina kojarzył się drwalowi nijak. Może i faktycznie znał się na cyrulikowaniu, a może nie. Stary nie czuł się osobą mogącą decydować, kogo ze sobą zabrać a kogo nie. –
Przyda się nam wszystko. Saperka jaka, sznur, najlepiej z dziesięć metrów, hubka i krzesiwo, zapas wody, z dwie pochodnie, albo lampy górnicze.- wymieniał. –
Bandaże też się przydadzą, no i gorzała. Nie tyle do żłopania, co do odkażania ewentualnych ran. Oby się nie przydała, ale warto mieć.- rzekł rozkładając ręce na bok. –
Tyżeś wygadany Erwin, pójdź zatem do tamtych dwóch…- wskazał skinieniem głowy rycerza i kleryka –
I spytaj czy z nami poleźć by nie chcieli. Ja pójdę zagadać strażników, a Ty Rudigerze, postaraj się „załatwić” kilka rzeczy, z tych co wymieniłem.- syknął. W końcu dopił resztkę wody, z kubka, wstał i ruszył do jednego z zaledwie dwójki strażników jacy mieli zapewniać ochronę miejscowemu chłopstwu, pochowanemu w forcie. –
Niech Morr nas jeszcze do sia nie zaprasza.- powitał roztrzęsionego człeka.
Strażnik zdawał się robić dobrą minę do złej gry. Udawał poważnego jednak jego dłoń nerwowo lawirowała wokół wystającej z pochwy, rękojeści miecza, zaś oczy nerwowo szukały jakiś ruchów w oddali. –
Jakież to plany mamy mości rycerzu?- spytał opierając ręce na biodrach. –
Za ile dni wsparcie dla nas jakie przyjdzie? Co z chłopstwem będzie, jeżeli do tej pory nas zaatakują plugastwa z północy? Karzecie im łapać za broń i walczyć?- spytał, choć odpowiedź była mu znana. Jeśli nadejdzie walka, to wsadzą broń każdemu do ręki. Nawet kobietą karzą ciskać kamieniami z wieżyczki. –
Rzeknij to, jak Cię zwą człeku, jam jest Gustaw, ale mówią mi Gustlik.- przedstawił się w końcu.