Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-11-2009, 17:21   #10
darlar
Banned
 
Reputacja: 1 darlar nie jest za bardzo znany
Rufin zamknął oczy i pochylił głowę by oprzeć swoje rozpalone czoło na ramieniu Leny. Z każdym kolejnym pchnięciem jego bioder sytuacja w której się znajdował wydawała mu się coraz dziwniejsza. Wysiłek najwyraźniej sprawiał, że nieco przetrzeźwiał, bądź odwrotnie, wypity alkohol i wypalony haszysz dopiero teraz podziałały właściwie do tego stopnia, że wydawało mu się, że trzeźwieje. Zagubiony w pytaniu na które żaden filozof nie znalazłby chyba odpowiedzi po chwili otrząsnął się i postawił przed swoim umysłem następujące fakty. Stał w bramie, uwiedziony przez kobietę, co ciekawsze nie byle jaką bo członkinię swojej watachy. Był pewny, że gdyby ktoś z miejscowych garou by ich na tym nakrył to czekałby go niezapomniamy wpierdol. Sam nie mógł wyjść z zaszokowania swoją głupotą, pieprzył ją w myśl zasad w stylu "niech się dzieje wola nieba", albo "to się nada co nie spierdoli na drzewo". Kolejny cichy, przeciągły jęk branej przez niego suki przerwał jego kontemplacje nad sensem swojego poczynania. Wyprostował się mając wrażenie, że coś strzela mu w połowie posiadanych kości i z całych sił docisnął jej biodra do swojego ciała, jednocześnie samemu opierając na niej cały swój ciężar. Jego oddech utknął gdzieś w głębi jego gardla, zęby zacisnęły się na szyji dziewczyny, kąsząc ostrożnie jej delikatną skórę. Przez chwilę poruszał jeszcze swoimi biodrami, w sposób mechaniczny i jakby niezależny od swojej woli, czuł jak z każdym kolejnym ruchem jego zwierzęca namiętność przenikała do jej wnętrza. Chociaż zdawało mu się, że słyszy jakieś kroki nie był w stanie spojrzeć w tamtą stronę. Jego dłonie kurczowo zaciskały się na jej pośladkach, a kiedy ostatnia fala jego nasienia opuściła jego ludzką powłokę, powoli poluzował uścisk. Z jego ust wydobyło się rozkoszne westchnięcie, połączone z łapczywym złapaniem w płuca powietrza. Usta rufina zadrżały lekko, zęby puściły jej szyję a jego język czule przesunął się po miejscu niedawnego ugryzienia. Nie cieszył się długo takim stanem rzeczy, smród żmija w wielkim sensie stał się teraz bardziej intensywny niż zwykle. Jego wypełniona po brzegi prezerwatywa, z cichym plaskiem opadła na kamienne podłoże.

- Lena....

Wyszeptał przełykając z trudem gęstą ślinę i unosząc powoli ociężałe powieki.

- Czujesz? Wiej... to chyba przez to co zrobiłem w barze... Jeśli się nie odezwę za dziesięć minut, ściągniesz chłopców dobrze?

Bynajmniej w tym momencie nie uśmiechała mu się walka ze sługami czegokolwiek, niezależnie czy były to sługi żmija czy służby porządkowe w postaci sześciesięcioletnich strażników miejskich w okularach wielkości denka od alpagi. Nie mniej czuł, że tak właśnie powinien powiedzieć. Zarówno ze względu na fakt, że lepiej nadstawić karku niż pozwolić by stała jej się krzywda, jak i na fakt, że postrugać kozaka nigdy nie zaszkodzi. Gdyby Lena nawiała, później zapewne sam spierdalałby przed tamtymi, ale kto by o tym wiedział? Tylko on i mury starej, zimnej kamienicy. Jego myśli popłynęły w stronę skrytego w kieszeni kozika, ożenienie jednego z napastników z kosą wydawało się dobrym pomysłem na początek tej nowej znajomości. Po chwili natchnęła go jednak optymistyczna myśl. Możliwym było, że cała ta aura była przejściowa, wróg wcale nie musiał ich zaatakować, młody Garou wiedział o nim jeszcze zbyt niewiele by z góry zakładać najczarniejszy scenariusz. Był jednak gotowy na odparcie ewentualnego ataku, w miarę możliwości człowieka na bani, który do tego dopiero co porządnie się zasapał.
 
darlar jest offline