Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-11-2009, 18:20   #8
xeper
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Blaise odwrócił się do mówiącego do niego człowieka. Mężczyzna, tak jak bretończyk ocenił na pierwszy rzut oka, przedstawił się jako akolita imperialnego boga, Sigmara. Sigfried, bo tak brzmiało jego imię zapytał o parę rzeczy i zaproponował pomoc.
- Dzięki Ci zacny człowieku – odpowiedział Blaise. – Lecz to tylko zadrapania... Nic poważnego, powiadam. Jestem Blaise. Blaise Roland d’Lacoleur-Montfort.
Podał akolicie prawicę i potrząsnął mocno.

- Jakżeś słusznie odgadł, nie jestem z tych stron. Mym domem jest Bretonia, leżąca na zachód od Imperium. Tam się urodziłem i dorastałem – z wyglądu można by powiedzieć, że proces dorastania w przypadku bretończyka nie zakończył się jeszcze. Na oko nie miał jeszcze dwudziestu lat. Na twarzy o szlachetnych rysach i wydatnym nosie, miał delikatny młodzieńczy zarost. Fryzura także bardziej przynależała młodzieńcowi niż dojrzałemu mężczyźnie. Spod bandaży kasztanowe włosy w falach opadały na kark i ramiona. – Do Imperium przybyłem w poszukiwaniu dwóch rzeczy, które są niezwykle ważne w życiu. Mówię tu o sławie i bogactwie. Obie te rzeczy muszę zdobyć by poślubić wybrankę mego serca. Szlachetną pannę o imieniu Eloise. Czeka ona na mnie w Bretoni, aż przybędę niczym książę w blasku sławy i pod nogi jej ojca rzucę wór złota. Takem sobie zaplanował. Ale ostatnimi czasy plany nieco w łeb dały, gdyż podczas niedawnej potyczki przyjaciela mego serdecznego straciłem. Mówię o szlachetnie urodzonym Jacenie de Breville. On to głowę położył w obronie innych mych towarzyszy. Też zginęli... Jednak dzielnie stawali przeciw przeważającym siłom wroga. Sławetna i godna to śmierć była, powiadam. Mnie uratowano. Nie wiem kto to uczynił, ale mu dozgonnie wdzięcznym będę i jak Pani Szlachetna Opiekunka Bretoni pozwoli, odwdzięczę się godnie. Jednakowoż Jacen poległ i mym celem, poza zdobyciem sławy i bogactwa, teraz zemsta się stała. Poprzysięgłem mu, że pomszczę jego śmierć. Na Kileich, tak się stanie!

Nieco zmęczony przemową i znów żywymi obrazami śmierci swoich towarzyszy, opadł na siennik. Teraz miał czas aby popatrzeć po nowoprzybyłych. Właśnie jeden z nich, jakiś kocmołuch w kożuchu, wskazywał na niego i akolitę głową i coś szeptał do towarzyszących mu mężczyzn.

- A cóż, jeśli łaska, to tam szeptacie na mój temat? – zakrzyknął przez całą izbę. Wieśniacy popatrzyli na niego z zaciekawieniem. – Czyż nie jakieś obelgi pod mym adresem lub mego świątobliwego towarzysza? Jeśli tak to na ubitej ziemi zaraz staniem. A może wpierw głośno powtórzycie co powiedzieliście, tak aby wszyscy usłyszeć mogli!
 
xeper jest offline