Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-11-2009, 18:24   #9
Tadeus
 
Reputacja: 1 Tadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputację
Starzec, wycieńczony i pogrążony w transie, nie usłyszał padających w pobliżu słów. Nie zauważył też sigmaryty, gdy ten się do niego zbliżał... Już dawno przestał dostrzegać świat wokół siebie, żyjąc w jego wypaczonej, mrocznej wersji. Mimo wszystko, zimny dotyk kapłana i smak wody na rozoranych ustach obiecywały upragniony odpoczynek i spokój. Starzec delikatnie ułożył poranioną głowę na podłodze i westchnął z uczuciem ulgi, podciągając otrzymany płaszcz pod samą brodę. Jego oddech zwolnił… usta przestały się poruszać… wydawać się mogło ze usnął…

Jednak nie minęło więcej niż parę chwil, gdy z wnętrza chaty dobiegł krzyk przerażenia, przerywając wszelkie toczące się jeszcze spory i rozmowy. Wieszcz rzucał się w konwulsjach. Starcze czoło marszczyło się w wyrazie niewyobrażalnego bólu. Potężny dreszcz przeszył wątłe ciało, zrzucając z niego płaszcz. Usta starca znów zaczęły się poruszać... Cichy szept umierającego człowieka formował się w ledwo zrozumiałe słowa…

... oni nadchodzą... już tu są ...biegnijcie...

Jakby wtórując jego słowom, potężny dzwon strażnicy zabił dwukrotnie.

- Ludzie! Do broni! Nadchodzą od północy!!! - rozległ się na zewnątrz krzyk drugiego ze strażników.

Chłopi wybiegli z chałup i przywarli do szczelin palisady, starając się dojrzeć zagrożenie. Ktoś z ciżby krzyknął - Tam są ludzie! Oni kogoś gonią!

I faktycznie… po trakcie, jakieś trzysta kroków od bramy fortu biegła rodzina… Krzyczeli i błagalnie wymachiwali rękoma… za nimi zaś, z lasu zaczęły wyłaniać się pojedyncze, mroczne postacie. Pół tuzina potężnych, wyjących w szale zwierzoludzi rzuciło się z furią w pogoń za uciekinierami. Ich purpurowa od posoki, wyszczerbiona broń lśniła złowrogo w świetle zachodzącego słońca.


Jeden z dwojga małych chłopców, nie będąc już w stanie nadążyć za rodzicami, puścił dłoń matki i upadł na zmarznięty grunt traktu, kalecząc kolana.

- Otwórz no tę przeklętą bramę! Oni ich zaraz ubiją! - Wrzasnął jednoręki rudzielec do wąsistego strażnika, stojącego przy palisadzie.

Żołnierz spojrzał w stronę traktu… Gniew na jego twarzy mieszał się z przerażeniem.
- Chybaś, chamie, zmysły postradał! Nam fortu bronić, a ich aż sześciu! Jak dostaną się do środka, wszystkich tu wybiją! Zabieraj tę kaprawą łapę od bramy, bo i ją ci zaraz odejmę! – Zamachnął się groźnie mieczem, dając upust targającym nim emocjom.

Chłopki w forcie, jakby wyczuwając już, że zaraz rozbrzmieje w powietrzu ryk mordowanych ludzi, mocno przytuliły bliźniaczki i zakryły im uszy.
...na Sigmara... - zaczęły szeptać do siebie, spoglądając w pochmurne niebo.
 

Ostatnio edytowane przez Tadeus : 16-11-2009 o 22:08.
Tadeus jest offline