Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-11-2009, 20:51   #5
Cooperator
 
Cooperator's Avatar
 
Reputacja: 1 Cooperator ma z czego być dumnyCooperator ma z czego być dumnyCooperator ma z czego być dumnyCooperator ma z czego być dumnyCooperator ma z czego być dumnyCooperator ma z czego być dumnyCooperator ma z czego być dumnyCooperator ma z czego być dumnyCooperator ma z czego być dumnyCooperator ma z czego być dumnyCooperator ma z czego być dumny
-Panie Jezu Chryste- rozpoczął modlitwę Peter, kiedy skończyli jeść i wstali.-Ty przez Swoją śmierć i Zmartwychwstanie pokazałeś nam, że każdą śmierć można pokonać. Śmierć ciała, śmierć umysłu i najgorszą ze wszystkiego śmierć ducha. Prosimy Cię za wstawiennictwem Twojej Matki, Maryji, abyś dał nam siłę, by nie zatracając siebie ratowali innych od śmierci wiecznej.- nagle głos jego złagodniał.-Jestem ludem Króla Chwały, Jego świętym narodem, wybranym pokoleniem. Światło przyszło w ciemności, a ciemność nie ogarnęła Światła. I choć ciemność szydzi z nas przybierając formy tego, co znaliśmy i kochaliśmy, to jest tylko ciemnością. Czeka na nas Zbawienie, tuż za horyzontem. Amen. Ojcze nasz...- zaczął, a jego towarzysze dołączyli się do niego. Po skończonej modlitwie spojrzał na nich przekornie.-A teraz pochylcie głowy do błogosławieństwa. Niech was błogosławi i strzeże Bóg Wszechmogący: Ojciec, i Syn, i Duch Święty. Chodźcie spać, wezmę pierwszą wartę. Mam jeszcze chwilę do pogadania z pewnym typem, który chociaż jest bardzo zajęty, może znajdzie dla mnie chwilę czasu.

Jezuita przeszedł spokojnie drogę od samochodu do ulicy. Cisza była zupełna. "Jeszcze gdyby tak świeciły się latarnie", pomyślał Peter, "i przejechałby jakiś samochód, kto wie, może poczułbym, że to wszystko tak naprawdę się nie wydarzyło?". Wiatr wiał od strony przedmieścia, nie niosąc ze sobą smrodu rozkładu i śmieci. Skarżyński westchnął i zawrócił. Po chwili, cichutko, by nikogo nie zbudzić, zaczął śpiewać Apel Jasnogórski.
-Maryjo, Królowo Polski...- odchrząknął i zaśpiewał trochę głośniej-Maryjo, Królowo Polski... Jestem przy Tobie, pamiętam, jestem przy Tobie, czuwam... Jestem przy Tobie, pamiętam, jestem przy Tobie, czuwam...- Peter poczuł ogarniający go spokój i wewnętrzne ciepło, niemające niczego wspólnego z jakimkolwiek ziemskim źródłem. W taką noc jak ta myśli mknęły do Boga o wiele łatwiej, niż przez ostatnie czasy. Medalik szkaplerzowy dał o sobie znać, jak zawsze, gdy się modlił. Nie był sam. W swoim życiu doświadczał Boga pod różnymi postaciami, wiedział, że gdyby wystarczająco długo się modlił, otrzymałby łaskę spotkania Go wszystkimi zmysłami. Ale nie chciał tego, w gruncie rzeczy. Przypomniał sobie rozmowę o tym jeszcze w Gdyni, wiele lat wcześniej, gdy powiedział jednemu ze swoich współbraci (czy on jeszcze żyje?, zastanawiał się w myślach), że Bóg zawsze jest gotowy na dokonanie wszystkich cudów, tylko, że człowiek nie jest na nie przygotowany. I faktycznie, wizja stanięcia przed Panem niemalże twarzą w twarz budziła w nim, poza tęsknotą, całkiem spory niepokój.
-Nie potrzebuję zresztą takich dowodów- mruknął, spojrzawszy w bezmiar nieba.-Wiem, że jesteś tu ze mną.- fala ciepła tylko się zwiększyła, a jezuita uśmiechnął się jeszcze szerzej. Jego wzrok przybrał formę trochę bardziej wyzywającą, jego rozmowy z Bogiem często przyprawiłyby o zawrót głowy niejedną dewotkę.
-Ale żeś pozwolił nam spieprzyć- mruknął Peter.-Naprawdę nie było lepszych możliwości, by pokazać nam, że to nie tędy droga? Znam Cię, drugiego takiego cwaniaka jak Ty nie ma. Mogłeś użyć starych, wypróbowanych sposobów- kogoś zrzucić z konia w drodze do Damaszku, na przykład...- pokręcił głową z uśmiechem.-Ale Ty musiałeś pójść na całość. Po raz kolejny pozwoliłeś, by umyto ręce i żeby tłum dostał swojego Barabasza. Ciekawe, co zrobił Barabasz po tym, jak go uwolnili. Odwdzięczył się starszyźnie kolejnym gwałtem i rozbojem? Ale chyba raczej mózgów nie wyżerał, co?- jezuita stanął przy samochodzie.-Cóż, dowaliłeś nam cholernie trudne zadanie i wydaje mi się, że jesteś cholernie z Siebie zadowolony- roześmiał się.-No, dobra, ja już wybrałem dawno. Prowadź mnie, Panie.

Zamilkł na chwilę, nasłuchując i oddychając miarowo. Podstawowa modlitwa wymyślona przez świętego Ignacego polegała na powtarzaniu imienia "Jezus" przy oddychaniu- przy wdechu "Je", przy wydechu "zus". Czasem takie przypomnienie, że dalej żyjesz i oddychasz dzięki Zbawicielowi, bardzo pomagało, zwłaszcza, gdy zmęczenie odbiera Ci wszelką inwencję w wymyślaniu czy powtarzaniu modlitw. Potem zaśpiewał pieśń, którą zawsze kończył swoje rozmowy z Najwyższym.

Cichy zapada zmrok, idzie już ciemna noc
Cichy zapada zmrok, idzie już ciemna noc
Zostań, zostań wśród nas, bo już ciemno i mgła
Zostań, zostań wśród nas, tak jak byłeś za dnia

Panie, nim w twardy sen wpadnę, tak proszę Cię
Jutro znowu jak dziś nowy obudź nam dzień
Noc niech zniknie i cień, niech przy Tobie trwa myśl

W cichym mroku i mgle, Panie mój, wołam Cię
Racz wysłuchać i strzec moich nocy i dni
Racz wysłuchać i strzec wiecznych powrotów mych


Peter czujnie rozglądał się, co pewien czas robiąc obchody.
 
__________________
"Nie porzucaj nadzieje, jakoć się kolwiek dzieje"
Jan Kochanowski
Cooperator jest offline