Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-11-2009, 00:27   #8
traveller
 
traveller's Avatar
 
Reputacja: 1 traveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputację
Carl Whistlecore



Droga, droga to jedyne na czym mógł się skupić w pełni. Tablica z nazwą miasta przyniosła ze sobą małą ulgę. Delikatnie mówiąc warunki pogodowe nie były najlepsze. Na dobrą sprawę ciężko było nawet określić dokładną porę dnia. Takie mgły nad jeziorami to podobno normalna sprawa, tak przynajmniej ci się wydawało. Mały ruch uliczny także nie dziwił, normalni ludzie siedzą w taką pogodę w domach a on oczywiście zapomniał sprawdzić prognozę pogody. Mimo wszystko byłoby pociechą gdyby minął po drodze, choć jeden samochód. Po kilku minutach zaczął mieć wątpliwości czy nie skręcił czasem gdzieś nie tam gdzie powinien. No cóż, nie było wyjścia zjechał na pobocze i wyłączył silnik. Wyjął latarkę ze schowka i zaczął studiować niewielką mapkę miasta z broszury informacyjnej. Nathan Avenue, główna ulica biegnąca przez miasto prosto do hotelu. Wyglądało na to, że zmierza w dobrym kierunku by wygrzać się w wygodnym łóżku, z którego przy dobrej sposobności będzie mógł jutro podziwiać wschód słońca.. Okrąży z dobre pół jeziora zanim dotrze do hotelu, niestety raczej nie będzie przy tym podziwiał widoków. Monte Carlo ruszył powoli nie przekraczając 30 km na godzinę, wolałeś nie ryzykować żeby nie skończyć na jakimś drzewie. Te rozgałęziały złowrogo swoje ramiona nad jego głową, ich rząd tworzył jakby coś na kształt korytarza takie przynajmniej odniosłeś wrażenie. Zachowałeś jednak spokój, przecież byłeś dorosły a to wszystko wina tej mgły. Z tego samego powodu dzieci widząc cień gałęzi drzewa rzucony na szafę w nocy przypisują mu kształt potwora, którego boją się przez długie lata. Mimo wszystko ta sytuacja miała w sobie jakieś plusy, strach przed tym, że może zabłądzić nie pozwalała ci zasnąć za kółkiem. Parę razy myśl o tym, żeby po prostu przeczekać w samochodzie ową mgłę była dość kusząca jednak odrzuciłeś ją szybko zdeterminowany jak najszybciej dotrzeć do hotelu. Włączyłeś radio jedną ręką, ale to ogłuszyło cię kanonadą trzasków. Wyciszyłeś je i próbowałeś złapać jakąś inną stację, ale kolejne próby nie przyniosły żadnych rezultatów. Znalazłeś co prawda coś co brzmiało jak jazz, ale z takimi zakłóceniami, że w końcu nie pozostało nic innego jak tylko się poddać.

-Kupa złomu.

Wyłączyłeś je niepewny czy rzeczywiście to wina sprzętu, pogody czy jeszcze czegoś innego. Nagle podróż w te strony nie wydawała ci się już takim genialnym pomysłem.
Monotonnie mijałeś kolejne kilometry jezdni, ta droga wydawała się ciągnąc bez końca w końcu zauważyłeś jakieś pojedyncze budynki mieszkalne należące zapewne do miejscowych. Po chwili zabudowania się zagęściły. Pierwsze spotkanie z miastem, cóż z całą pewnością zobaczy je lepiej, kiedy ta mgła się przerzedzi. Z tego, co mówiła mapa to musiała być to południowa część miasta. Biorąc pod uwagę całość to wcale nie była taka mała miejscowość, z drugiej strony żyła głównie z turystów, więc ciężko było ocenić faktyczne zaludnienie. Nie spoglądałeś za bardzo w bok skupiając oczy na jezdni. Po kilku minutach zostawiłeś za sobą ostatni budynek tej części miasta, z tego, co pamiętał było to muzeum historii miasta. Tu także powinien wpaść, w wolnej chwili.

Dwadzieścia minut minęło zanim wreszcie zobaczyłeś coś, co musiało być hotelem Lakeview.



Był to spory kilkupiętrowy budynek położony przy niewielkiej plaży. Dostrzegłeś także zarys pomostu, jakąś szopę, w której zapewne były kajaki i rowery wodne dla gości. Mgła gęsto spowijała jezioro tak, że mogłeś spojrzeć w jego kierunku jedynie kilka metrów w dal od linii brzegowej. Zaparkowałeś samochód w wyznaczonych do tego miejscach, na których stały już trzy inne samochody. Tylko jeden z nich miał rejestrację stanową znaczyło to tylko tyle, że mimo wszystko nie będziesz tu jedynym gościem. Nie wziąłeś dużo bagaży, raptem jedna spora walizka na kółkach, którą wyciągnąłeś z bagażnika, po czym upewniwszy się, że auto jest dobrze zamknięte. Skierowałeś swe kroki do hotelu. Ciężko było objąć go całego wzrokiem, głównie przez mgłę, ale wydawał się także ciągnąc dalej wszerz niż by się to początkowo mogło zdawać. Liczył sobie dwa piętra nie licząc parteru i czegoś, co wyglądało na strych. Stare budownictwo, parę lat tam musiał być jednak remontowany, trzymał się dość nieźle nie licząc drobnych detali. Farba ze ścian zdążyła gdzieniegdzie lekko wyblaknąć, firany w oknach także widziały lepsze czasy. Wciągnąłeś walizkę po niewielkich kamiennych schodkach, odruchowo poprawiłeś trochę swój sponiewierany wygląd. Było to dość głupie, ale zawsze istniała szansa, że pozna tu przecież jakąś interesującą dziewczynę. Poza tym jak cię widzą, tak cię piszą, a w takich miejscach jak Silent Hill nawet najmniej istotne ploteczki rozchodzą się zwykle z prędkością błyskawicy. Wcisnąłeś dzwonek i cierpliwie czekałeś, ale nikt nie podchodził do drzwi. Zapukałeś krótko w solidne dębowe drzwi, ale to także nie spotkało się z żadną reakcją. Wzruszyłeś więc po prostu ramionami i pociągnąłeś za klamkę. Drzwi były otwarte, więc nie pozostawało nic innego jak tylko wejść i zameldować się w recepcji. W środku panował wystrój w starym stylu, trzeba było przyznać, że właściciel nie chciał zmieniać całkowicie dawnego wyglądu domu. Stanowiło ciekawą mieszankę klasyki z nowymi czasami, choć nie zawsze było to połączenie trafione. Dowodziły tego np. stare świeczniki na ścianach zakończone żarówkami zamiast knotów świec. Dla odmiany obrazy na ścianach i małe drewniane kredensiki mogły robić wrażenie. Oceniłeś, że dom musiał mieć grubo ponad sto lat, nic więc dziwnego że właściciele zdecydowali się na remont. No cóż zwiedzanie przyjdzie później a pierwsze wrażenie wypadło nieźle. Przeszedłeś przez długi korytarz wyłożony czerwonym dywanem stawiając walizkę przy recepcyjnej ladzie i nacisnąłeś lekko na hotelowy dzwonek. Nie zjawił się nikt, czyżby wszyscy spali? Spojrzałeś na swój zegarek, ale tak jak myślałeś było jeszcze trochę czasu do wieczora Upłynęła kolejna minuta, od kiedy zacząłeś bębnić rytmicznie palcami o drewno - klasyczny sposób na zabicie czasu. Wcisnąłeś dzwonek jeszcze parę razy a w końcu tknięty impulsem sięgnąłeś do księgi gości. Ta była dość gruba, może nie taka wiekowa jak reszta domu, ale po pierwszy wpis w rejestrze ujawnił, że dotyczy wszystkich gości hotelowych z blisko ostatnich dwudziestu lat. Trochę tego było, nie chciało ci się jednak bawić w poszukiwanie krewnych czy znajomych – co ostatnio mogło nie wydawać się dość prawdopodobne ale wolałeś nie kusić losu, w końcu miałeś tu odpocząć. Od razu przeskoczyłeś na ostatnią stronę wodząc palcem od góry.

Shawn Mallory.

James Sunderland.

Greta Bouvielle

F. & M. Lastinn

Dietrich Vestraux


Ostatnie dwa wpisy były datowane na trzy ostatnie dni, więc rzeczywiście nie był tu sam. Dopisał swoje nazwisko wiecznym piórem leżącym obok i zamknął książkę. Właściwie nie był pewien czy to wystarczy, więc wyjął z kieszeni kurtki chusteczkę, na której napisał kilka słów o tym, że ureguluje wszelkie płatności przy okazji. Sądząc po liczbie haczyków na klucze pokojów było w sumie trzydzieści, z czego co dziwne do blisko połowa z nich świeciła pustką. Bez wahania chwycił ten z wygrawerowaną 19-tką na okrągłej metalowej blaszce. Zaraz także dopisał numer swojego pokoju na chusteczce, dla pewności podając także swój telefon komórkowy. Postanowił, że rozpakuje się, obejrzy pokój, po czym może poszuka tu jakiejś żywej duszy. Wyglądało na to, że nie możesz liczyć na pomoc hotelową. Miałeś nadzieję, chociaż na dobry widok z okna, poza tym zganiłeś się w duchu, że nie powinieneś narzekać spędziwszy tu raptem kilka minut. Zabawne, ale mogło się chwilami wydawać, że mimo tego otoczenie nie było tak całkowicie obce.

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=jDnataKp_UA[/MEDIA]
 
__________________
"Tak, zabiłem Rzepę." - Col Frost 26.11.2021
Even a stoped clock is right twice a day

Ostatnio edytowane przez traveller : 19-11-2009 o 00:31.
traveller jest offline