Karanic chwilę spoglądał w kierunku wioski zastanawiając się nad czymś i jakby nieświadomie wodząc dłonią wzdłuż łożyska niewielkiej kuszy przypiętej do pasa. - Reszta w wiosce? – spytała bezpiecznie domyślając się, że prawdopodobnie postanowili zabawić się kosztem wieśniaków. Głos tropicielki wyrwał zwiadowcę z zamyślenia.
- Najwyraźniej świetnie się bawią - stwierdził chłodno przenosząc powoli wzrok na dziewczynę. Prawdopodobnie takim samym spojrzeniem obdarzyłby kogoś kogo chciałby przesłuchać, pomóc, czy wbić miecz w trzewia. Chłodne bezpośrednie, można by powiedzieć, że nieludzko natrętne spojrzenie prosto w oczy.
- Pomóc ci? - spytała.
- Związać go? - ciągle przyglądał się tropicielce - jeśli chcesz tutaj siedzieć, zamiast iść korzystać z rozrywek wioski - jego wzrok powędrował na łucznika który szybko opuścił wzrok jednak widać iż był mocno zainteresowany rozmową.
- Nie wiem tylko po co opatrywać mu rękę, po co go w ogóle opatrywać. Bo jeśli chcemy go ciągnąć do miasta będzie nas opóźniał, a jeśli go wypuścimy dołączy do innej bandy i znów będzie zabijał i gwałcił. W najlepszym wypadku podąży za nami żeby się zemścić. - Karanic ponownie spojrzał na dziewczynę.
__________________ Dziewięć kroków przed siebie obrót i strzał nie najlepszy moment na błąd matematyczny. |