Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-11-2009, 12:58   #3
Nadiana
 
Nadiana's Avatar
 
Reputacja: 1 Nadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemu
Nigdy nie rzucała się podczas snów, przyzwyczajona do tłoku w rodzinnej izbie, starała się zawsze ułożyć w jak najwygodniejszej pozycji na boku, by jak najbardziej zmniejszyć zajętą przestrzeń. Z reguły w takiej pozycji przesypiała całą noc, a późniejsza ciężka praca pomogła zwalczyć zastygnięcie mięśni. Ta noc, ten sen, to było jednak inne. Już po odzyskaniu świadomości odkryła, że leży całkowicie rozkopana, spocona, na plecach. Jej ciałem ciągle wstrząsały dreszcze, niechybny znak koszmaru, który przed chwilą był udziałem ich wszystkich. Nie potrzebowała odwoływać się do boskiej mocy by wyczuć zło, które przed chwilą widzieli; było ono wręcz namacalne. I co gorsza; było to zło, które wiedziało o nich chyba prawie wszystko i czaiło się by ich zabić. Choć z drugiej strony, przynajmniej nie trzeba było się obawiać, że ci ludzie będą przed nimi uciekać.

Czując się nieswojo Lilla ruszyła do miski pełnej wody, którą przyszykowali sobie zawczasu; opłukała tam twarz i przeczesała włosy. Już wcześniej uzyskała zgodę pozostałych do użycia świecy, ale jakoś odwlekała ten moment. Czuła się dziwnie na myśl o wchłonięciu czyjejś osobowości, myśli i przeżyć. Nie sposób jednak było przedłużać tego w nieskończoność, tym bardziej, że chyba nie mieli tyle czasu, ile zakładał Kellor. Stojąc na środku pokoju, w prostej, skromnej lnianej koszuli po kolana, paladynka przeczytała imię bohaterskiej gnomki. Z zamkniętymi oczami oczekiwała na efekty, które pojawiły się natychmiast. Miękkie loki opadające na plecy, delikatniejsze dłonie, zmieniony głos- to wszystko zauważyła dużo później. W tym jednym momencie jaźń dziewczyny została zalana przez setki, nie: tysiące opowieści, bajań i pieśni. Świadomość została tak nagle przytoczona, że paladynka aż usiadła na posłaniu oddychając głęboko; talenty barda zostały poukładane, gdy nagle na wierzch wypłynęły umiejętności wojownicze… i te inne. Sama myśl o tych umiejętność spłoniła policzki skromnej dziewczyny, która zaraz próbowała wrócić do pieśni. Zaczęła od tej dobrze znanej z Talgi „Wesołej Pasterki”, która niesiona czystym głosem poniosła się po chacie. Dłonie wojowniczki instynktownie sięgnęły do wyimaginowanej lutni, której nie miała.
- Chyba muszę kupić sobie jakiś instrument – wesoły śmiech zawierał w sobie jakąś nutę, która sprawiała, że obecni poczuli ochotę wywoływania go jak najczęściej.


***
Nie było ciężko znaleźć sklepu z instrumentami w dzielnicy rzemieślniczej, w gruncie rzeczy było wiele takich sklepów i Lilla miała dylemat na który się zdecydować. W końcu wstąpiła do tego, który prezentował się najładniej; ze świeżymi kwiatami w doniczkach i wesoło powiewającymi proporcami. W środku, porozkładane były instrumenty wszelkiej maści i rodzaju: były potężne bębny stojące w kącie, tak by nie wadziły, były jakże duże, ale jakże delikatne harfy i ich mniejsze kuzynki clairseach, były surmy powieszone na ścianach i ozdobione flagami, na których wyszyte zostały chimery, było o wiele, wiele więcej, a Lilla jak zaczarowana sunęła między tym wszystkim. Trudno powiedzieć ile czasu jej zeszło nim została dostrzeżona przez korpulentnego, wąsiastego sprzedawcę z miłym uśmiechem.
- W czym mogę pomóc panience?
- Szukam instrumentu, chyba mandoliny.
- Mandoliny, tak? to tutaj zaraz za tymi organami –
zręcznie lawirując między przedmiotami mężczyzna poprowadził ją do miejsca, które bez problemu można było określić jako mandolinowy raj. Czego tam nie było! Mandoliny duże i małe, klasyczne i z większa ilością strun, zdobione i piękne w swej prostocie.
- Jeśli panienka czegoś szuka innego, to mam jeszcze przedmioty magiczne, ale one drogie są, drogie.
- Nie dziękuje, póki co się uczę, nie ma sensu wydawać majątku.
- A to dla panienki? –
zdziwił się uprzejmie patrząc na jej zbroję i miecz wiszący u pasa – Myślałem, że na podarunek. Skoro tak, to na pewno coś znajdziemy. O tu na przykład mandolina mistrza Greentootpha z Zielonych Wzgórz, piękny przykład idealnej gnomie roboty, tu zaś mamy coś z pracowni Berezów z Calanter, a tu jeszcze…

Przedstawienie wszystkich instrumentów trwało długo, ale sam wybór zaskakująco krótko. Lilla nie dała się skusić gładkim słówkom handlarza i kupiła najprostszą, najtańszą mandolinę. Przy ich trybie życia (i jej średniawych jeszcze umiejętnościach) nie potrzebowała nic więcej. Zapłaciła jedną sztukę złota i w pełni zadowolona zamierzała się opuścić sklep, gdy jej wzrok przyciągnęła jeszcze jedna rzecz. Na czerwonym atłasie, pod szklaną gablotką dumne spoczywał zdobiony róg. Wykonany z kości jakiegoś nieznanego stworzenia, zdobiony srebrem i złotem zdawał się być odpowiedzią na wszystkie wojenne sny paladynki. Ile razy widziała siebie na czele armii, walczącej ze złem i plugastwem, przywołujących dzielnych rycerzy dźwiękiem rogu! Tego właśnie rogu.



- Ile jeszcze za ten instrument?
- Ogólnie drogi jest, ale jak dla panienki cztery sztuki złota.

Haniebnie zawyżona cena przez doskonale wietrzącego interes handlarza umknęła dziewczynie. Bez targów zapłaciła wymaganą kwotę i już po chwili dumnie przypasała róg przez ramię. Całkiem zadowolona ze swych zakupów wróciła do miejsca, które już nazywała domem.

***
Przez kilka kolejnych dni zajmowała się praktycznie tylko gra na mandolinie, nie pomagała w poszukiwaniach mając wrażenie, że wpierw musi uporządkować bałagan, który powstał w jej głowie. Na rogu ćwiczyła rzadko mając na uwadze zdrowie psychiczne pozostałych. Tego poranka, czwartego dnia od znalezienia ojca Silli także nie zajmowała się niczym innym.

Alexa zobaczyła paladynkę próbująca wydusić jakieś sensowne dźwięki z kiepsko nastrojonej mandoliny. Uśmiechając się podeszła i usiadła obok dziewczyny:
- Wygląda na to, że słodka Elissa była bardziej bardką, niż wojowniczką...
Skupiona na instrumencie paladynka nie zwracała uwagi na otoczenie, domownicy przechodzący w te i nazad nie byli w stanie odciągnąć jej od upartych ćwiczeń na mandolinie. Takoż, gdy psioniczkasię odezwała Lilla podniosła głowę zdziwiona; nie rozmawiała już tak od dawna...
- Nie, mylisz się. Była wspaniałą wojowniczką wykorzystującą swój spryt i zwinność. I czuje to, czuje to wszystko w mych dłoniach i pozostałych częściach ciała, czuję lepsze uchwycenie miecza, czuje większą zwinność nadgarstków. Przedziwne uczucie...
Alexa pokiwała głową:
-Tak to musi być niezwykłe, tak przejąć część czyjejś duszy. Przedziwne zjednoczenie...
- Nie wiem czy zjednoczenie... Wielu spraw nie rozumiem, wiele mi umyka. Elyssa była mądrą kobietą, ale myślę że więcej dowiedziała bym się o niej gdybyśmy miały możliwość spotkania i porozmawiania. W sumie, korzystając tak ze świec, trochę wchodzimy w czyjąś intymność, sekrety. Mam wrażenie, że to trochę nie w porządku. -
dziewczyna zamilkła na moment patrząc w instrument, ale szybko wróciła do rzeczywistości - Oh, nie zrozum mnie źle, to ma swoje zalety. Kto by pomyślał, że ja będę mogła być prawdziwą artystką jak Nelly!
- Popatrz na to z drugiej strony: Dzięki temu talent Elyssy i jej wyjątkowość będą się kontynuować w tobie. Na swój sposób, to niezwykłe, piękne.
- Dlaczego zakładasz, że ona nie żyje? Nie spytałam Ellandila, z tego wszystkiego zapomniałam. Szkoda, bardzo chciałabym ją poznać, a teraz nawet nie wiem czy będę miała okazje.
- Byłam wczoraj w miejskiej bibliotece i z ciekawości sprawdziłam co tam jest na jej temat. Niestety ona juz nie żyje.

- Szkoda, ona była bardzo dobrą osobą, wiem to. To tak jakby bardzo piękny motyl odszedł ze świata; świat będzie trwał dalej, ale już na zawsze odarty z jakiegoś wiekuistego piękna.
Alexandra popatrzyła w błękitne oczy paladynki:
- Tak jak powiedziałam, teraz część tego piękna jest w Tobie. Elyssa na pewno byłaby zadowolona, ze to właśnie ty wypowiedziałaś jej imię... Lillo... ja wiem, że ostatnio nie mogłyśmy się porozumieć, ale... dla mnie jesteś cudownym człowiekiem i nie chciałabym stracić Twojej przyjaźni.
Alexandra wyjęła z kieszeni drewniane pudełko i podała je paladynce:
- To dla ciebie...
Kompletnie zaskoczona Lilla wzięła puzderko.
- Nie stracisz mojej przyjaźni, nigdy. Tylko to dla mnie trochę trudne i... nie musisz mi nic dawać, mi wystarczy, że jesteś w pobliżu.
Jakby delikatniejsza niż zwykle dłoń paladynki skierowała się wraz z prezentem ponownie w stronę przyjaciółki.
- Robiłam go z myślą o Tobie, już dawno wymyśliłam i chciałam wykonać, ale jakoś ciągle nie było czasu. Chcę byś to zatrzymała. W ten sposób cząstka mojej duszy też zawsze będzie z Tobą.
Gdy paladynka uniosła wieko jej oczom ukazał się amulet. Główną jego część stanowiła srebrna tarcza w kształcie koła, na którą nałożono złotą sylwetkę słońca, jego misternie wykonane promienie dotykały do srebrnej krawędzi, a serce stanowił górski kryształ wyszlifowany w kształcie pentagramu i oczywiście ustawiony jednym szczytem ku górze. Kryształ emanował niezwykłym wewnętrznym blaskiem.
Od góry, delikatnymi wiązaniami doczepiony był misterny koronkowy wzór ze srebra, przedstawiający wagę w równowadze, ułożoną na młocie. Całość zawieszona była na srebrnym łańcuszku.
Dziewczyna jak oniemiała wpatrywała się w podarunek, jej oblicze było niczym biała karta, na którym odbijały się wszystkie emocje: zaskoczenie, oniemienie, zachwyt, radość.
- Dziękuje, ja w życiu nie widziałam nic tak pięknego.
- Zawarłam w nim cząstkę swojej mocy. Raz dziennie kiedy go dotkniesz twoja mądrość znacznie wzrośnie -
Alexa posmutniała - Niestety tylko na krótki czas. Nie jestem jeszcze sprawna w zaklinaniu mocy. To pierwsza rzecz tego typu jaką wykonałam.
- To najwspanialsza rzecz jaką widziałam -
niepewnym ruchem ręki Lilla wzięła i zawiesiła dar na szyi, wisior idealnie ułożył się między dorodnymi piersiami- Nie wiem co powiedzieć, zaklinasz ludzkie cechy w przedmioty, w twej mocy zaiste jest cos boskiego
Psioniczka wyraźnie się zmieszała:
- Myślę, że każdy kto włada mocą jest do tego zdolny.
- Nie powinnaś deprecjonować swojego daru, swojego talentu i pracy, którą weń włożyłaś. Jesteś wspaniała
- Och -
Alexandra roześmiała się - tak się cieszę, że Ci się podoba!
- Bardzo, nigdy nie wyobrażałam sobie, że coś tak cudownego może być moje. Dziękuje Ci za podarunek i
- paladynka ściszyła głos i wbiła spojrzenie w dłonie - dziękuje, że o mnie nie zapomniałaś.
Alexa dotknęła delikatnie jej dłoni:
- Nie potrafiłabym zapomnieć. Nigdy tak się nie stanie.
- To dlaczego...

Nie zadane pytanie zawisło w powietrzu, ale Lilla nie odważyła się podnieść wzroku.

- Jesteś dla mnie jak... najlepsza przyjaciółka... jak siostra.... ja -
Psioniczka zabrała rękę z dłoni paladynki - Przepraszam Lillo...
- To ja przepraszam, pomyliłam się. Znów Jeśli nie masz nic przeciwko chyba wrócę do ćwiczeń i naprawdę dziękuje.
Lilla na powrót ujęła w dłonie lutnie i poczęła grac, po raz pierwszy prosta melodia wyszła jej bez żadnej fałszywej nuty; tyle że to była bardzo smutna melodia...
Alexa czuła się podle. Jakby właśnie skopała małego szczeniaczka. Wstała cicho i wyszła z chaty. Miała ochotę płakać. Nie potrafiła jednak, łzy jakoś nie chciały płynąć z jej fioletowych oczu.


Gdy muzyka ucichła paladynka tępym wzrokiem wpatrywała się w ścianę, jej ręka sama powędrowała do amuletu.
~ Proszę pozwól mi zrozumieć, proszę ~

Tak jak się spodziewała, piękny dar nie pomógł jej zrozumieć własnych uczuć ani tym bardziej uczuć innych, zwłaszcza jeśli chodziło o Alexę. Ale pojawiło się inne objawienie, zrozumienie. Przed oczami Kalvarówny stanęła otoczona burzą czerwonych loków twarz Elizabeth. Elizabeth, którą ostatnio widzieli kilka dni temu i która zachowywała się bardzo powściągliwie. Czując, że znacznie więcej teraz rozumie z jej zachowań Lilla właśnie pojęła ostatnie zdarzenie: kowalówna zachowywała się jakby miała ich opuścić.

Nie czekając na nic więcej błyskawicznie ruszyła z miejsca. Ostatecznie nie przysięgła driadzie, ale czy to miało jakieś znacznie? Byli drużyną, przyjaciółmi i nikogo nie należało zostawiać z problemami samego. Zwłaszcza jak ktoś pakował się w nie tak często jak rudowłosa.
Poszukiwania musiały być metodyczne, oczywistym było, że należało zacząć od warsztatów kowalskich, najlepiej prowadzonych przez krasnoludy. Korzystając ze świeżo nabytej śmiałości, bez żadnych ceregieli Lilla poczęła wypytywać ludzi na targu, by w końcu obejść kilkanaście kuźni. Miała nadzieję, że w jednej z nich spotka Bethy i namówi ją na powrót do domu.
 

Ostatnio edytowane przez Nadiana : 21-11-2009 o 13:39.
Nadiana jest offline