Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-11-2009, 16:13   #2
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Na pryczy stojącej w kącie celi siedział wysoki, acz może nieco zbyt szczupły mężczyzna. Czarnowłosy, o twarzy okolonej czarnym zarostem (nieco mniej starannie utrzymanym, niż było to tydzień temu).
Jego jasnobrązowa koszula nosiła ślady pobytu w celi, ciemnobrązowe spodnie były tu i tam przybrudzone, zaś wysokie buty prosiły, choć jeszcze niezbyt głośno, o pastę. Rzucona na pryczę skórzana kurtka była w najlepszym stanie. Tylko ją, jak się wydawać mogło, oszczędził wszechobecny w celi brud.

Gdy czarno odziany gość przekazywał swoją propozycję na opalonej twarzy Markusa, bo tak brzmiało imię siedzącego mężczyzny, nie pojawiło się żadne uczucie. Jedynie gdy padło słowo 'ekwipunek' jego usta skrzywiły się odrobinę.

"Wystarczy, że oddacie mi mój."
Co, jak miał świadomość, było mało prawdopodobne.

Gdy mężczyzna wyszedł, by dać im czas na zastanowienie się, Markus wstał powoli. Znanym już współwięźniom gestem poprawił czarne, nieco zbyt długie włosy. Co, jak mógł przewidzieć każdy z pozostałej trójki, dało tylko i wyłącznie tymczasowy efekt.

- Groby... - powiedział. W brązowych oczach Markusa zalśniło rozbawienie. - Na Myrmidię... Kilka grup poszło już do piachu, bo inaczej nie można wytłumaczyć ich zniknięcia. W takim razie można domniemywać, że jest to pewnie tylko zmiana rodzaju śmierci. Z tym, że jakby nieco przesunięta w czasie.
- Szkoda, że nie na morzu, bo, jak mówią, co ma wisieć, nie utonie
- dodał.
- Moja ciotka - roześmiał się niespodziewanie - zawsze powtarzała, że źle skończę.

Potarł przecinającą lewą skroń bliznę. O dzieciństwie spędzonym pod niezbyt opiekuńczymi skrzydłami ciotki Helgi wspomniał już wcześniej, natomiast historia powstania owej blizny pozostała dla innych tajemnicą.

- W mojej karierze jeszcze nie poszukiwałem grobów. Ani nie penetrowałem. Podobno można się wszystkiego nauczyć.
- Cała ta sprawa śmierdzi i to nie tylko starym trupem. Prawdę mówiąc, chciałbym wiedzieć dokładniej, o co w tym wszystkim chodzi. Wolę jednak tamte groby, niż mój własny. Chociaż jedno drugiego nie wyklucza
- dodał z odcieniem ironii.
- Jeśli o mnie chodzi, jestem w stanie zaryzykować.
"Jeśli urwanie się ze stryczka można nazwać ryzykiem."

Oparł się o ścianę, przyglądając pozostałym i czekając na ich reakcję.

Miał świadomość, że szansa wyjścia cało z tych tak zwanych poszukiwań grobów nie jest wielka.
Inne grupy zaginęły. Doświadczeni ludzie. Ich też mogło to spotkać.
Mocodawcy mogli, po wykonaniu zadania, zmienić zdanie.
Ktoś z pozostałej trójki mógł wybrać wolność, zostawiając resztę na postawę losu i wystawiając na zemstę mocodawców.
Ale i tak to wszystko było lepsze, niż konopna pętla, której cień wisiał nad jego głową. Nad głowami całej czwórki.
 
Kerm jest offline