Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-11-2009, 22:46   #6
Oktawius
 
Oktawius's Avatar
 
Reputacja: 1 Oktawius ma wspaniałą przyszłośćOktawius ma wspaniałą przyszłośćOktawius ma wspaniałą przyszłośćOktawius ma wspaniałą przyszłośćOktawius ma wspaniałą przyszłośćOktawius ma wspaniałą przyszłośćOktawius ma wspaniałą przyszłośćOktawius ma wspaniałą przyszłośćOktawius ma wspaniałą przyszłośćOktawius ma wspaniałą przyszłośćOktawius ma wspaniałą przyszłość
Obudził się gwałtownie. Nie zerwał się z łóżka, bo zdawał sobie sprawę że to tylko sen, jednak jego serce biło szybko, a pot który zalał jego plecy, stał się bardzo niewygodny.
Po chwili, gdy rytm pulsującej krwi się uspokoił, usiadł na łóżku i spojrzał się na pozostałych.
Nie chciał, aby widzieli że coś go trapi podczas snu, ale gdy zobaczył zdziwione, czy przerażone miny innych, wiedział że nie tylko jego nawiedziły we śnie dwie postacie z symbolem, jakby wylanym z krwi.
Nie pytał ich czy wiedzą co to znaczy, bo niewiedzę zdradzała ich twarz, a takie pytani z samego rana, nie bywają najłatwiejsze. Ubrał się w koszulę, założył buty i wyszedł na zewnątrz, zaczerpnąć trochę "świeżego" powietrza. Westchnął głęboko, dziekując bogom za ten lekki, chłodny wiatr, który skutecznie go orzeźwiał. Wrócił po chwili do domostwa i postanowił zaspokoić potrzeby żołądka, który burczeniem domagał się posiłku.
Nie zjadł dużo. W planach miał dziś trening, a nadmierne posilanie się, tylko powoduje kolkę i zadyszkę. A na to pozwolić sobie nie mógł. Skorzystał jeszcze z wody, obmywając sobie twarz, poczym spakował do plecaka parę gratów, bukłak z wodą, oraz miecz półtoraręczny, owinięty w szmaty. Nie wiedział jak zareagować mogą mieszczanie, na widok olbrzyma, biegnącego z nagim mieczem przez ulice. Wolał nie ryzykować.
Wybiegł przez jedną z bram miasta, zwracając uwagę na siebie strażników. Zatrzymał się przy jednym, wartującym przy wyjściu z murów i zapytał się o jakieś dogodne miejsce na poćwiczenie. Ten wskazał mu miejsce gdzie się kończą porty, mówiąc że tam będzie najlepiej.
Gabriel przebiegł ten dystans najszybciej jak mógł, a po osiągnięciu celu złapał oddech.
Postał chwilę, obserwując okolicę, badając grunt, poczym wziął się za siebie.
Zdjął plecak i zaczął rozgrzewać mięśnie. Minęła prawie godzina, gdy chwycił za zawiniątko.
Wziął miecz w obydwie dłonie i na początku wolno, z dystansem do broni, uczył się manewrów. Chciał przelać doświadczenie z dotychczas władanej broni, na nową, jednak krótki miecz, a półtoraręczny, to kolosalna różnica. Jednak nie poddawał się łatwo.
Wrócił do domu dopiero pod wieczór, zmęczony, zziajany, ale zadowolony. Według niego robił postępy, ale wolałby żeby ktoś inny to oceniał. Jutro zaproponuje wspólny trening dla Lilli, dziś jednak jedynie posłucha jej muzyki i spocznie na łóżku, ciesząc się z wysiłku. Wspaniała rzecz, na odciągnięcie myśli od teraźniejszości i problemów.

Jak postanowił, tak i chciał zrobić. Najpierw jednak, wstając bardzo wcześnie, zjadł lekki posiłek i ruszył na przebieżkę. Nie długą, pół godzinną, ale jednak dającą wiele energii na dalszy dzień. Wrócił do chaty, posprzątał swoje graty, walające się na łóżku i zwrócił się do Lilli, wspominając wspólne trenowanie. Wytłumaczył że broń którą włada jest śmiesznie nie proporcjonalna do jego budowy i wypatrzył sobie w sklepię nowy oręż, ale jednak wcześniej nie miał z nim do czynienia. Palladynka ochoczo zgodziła się pomóc mu w ćwiczeniach, a za początek wybrali sobie troszkę późniejszą godzinę. Teraz była zbyt zajęta graniem, które wychodziło jej, co ciężko nie zauważyć, coraz lepiej. Przez chwilę postał przy niej, ciesząc uszy przyjemną melodią, po czym zajął się sobą przez najbliższą godzinę, czy dwie. Wyczyścił broń i zbroję. Chciał aby wszystko było w jak najlepszej jakości (w miarę możliwości), a oddawał się tej czynności z równą pasją jak Lillia graniu. Przecież oręż to jego instrument i też musi dbać o jakość gry.
Czekając w zniecierpliwieniu na sparing, postanowił zrobić jeszcze małą rundkę, lekkim truchtem. Zabierając ze sobą jedynie bukłak z chłodną wodą, Gabriel ruszył z "domu" w celu przebieżki, żeby rozruszać trochę mięśnie, ale zanim ruszył pędem przed siebie, zobaczył Alexandrę stojącą przed wejściem do chaty, z trochę nie wesołą miną. Na początku nie chciał się zatrzymywać, nie lubił się wtrącać. Jednak zanim ją minął, skojarzył że wszyscy aktualnie zajmują się sobą, w sumie tylko sobą.
Odwrócił się do niej i z radosnym uśmiechem zapytał
- Coś się stało?
- Nie - pokręciła głową i z pewnym trudem odwzajemniła uśmiech.
- Może i umiesz sprawdzić co się w mojej głowie święci, ale kłamać to nie umiesz - Uśmiech Blondyna dalej był naturalny i dziwnie wesoły - Chodź, trzeba czasem ruszyć tyłek - Wziął ją pod ramię i poprowadził w stronę... no właśnie. Sam dokładnie nie wiedział gdzie, tam gdzie poniosą ich nogi.
W pierwszej chwili miała chęć wyszarpnąć się gwałtownie. Gabriel właśnie dość obcesowo naruszył jej intymna sferę. Nie chciał jednak urazić kolejnej osoby. Zrobił to przecież z sympatii. Ruszyła więc z chłopakiem po drodze delikatnie wyswobadzając ramię z jego uścisku.
- Masz jakiś konkretny plan, gdzie chcesz się udać? - Zapytała spokojnie zmieniając temat rozmowy.
- Żadnego. W sumie to nawet nie wiem gdzie chciałem biegać, ale zaraz coś wymyślimy - widział w jej ruchach niechęć do tego spaceru. Pomylił się... Nie każdy lubi, gdy druga osoba przejmuje inicjatywę. Tak samo nie każdy lubi zostawać z swoimi problemami sam na sam. Alexandra chyba wolała być samej i nie mieć towarzystwa, ale Gabriel jak już raz coś zaczął to nie ma zamiaru się poddać tak łatwo.
- Powiedz mi... jak to jest, gdy czujesz cząstkę kogoś innego w sobie? - Blondyn zmienił tok rozmowy, chciał żeby ona zaczęła mówić.
Psioniczka rzuciła mu przeciągłe spojrzenie:
- Chyba nie zdajesz sobie sprawy jakie niestosowne pytanie właśnie mi zadałeś - Powiedziała z uśmiechem. Powoli zaczynała się odprężać.
Przez chwilę chłopak nie wiedział, dlaczego jego pytanie okazało się nietrafne, ale gdy wkońcu do jego zakurzonego mózgu dotarła pomyłka, zaczerwienił się
- Nie no. Ten no... Kurde, to nie tak miało być. Chodziło mi o świecę, no wiesz, te imię itd. Cząstka mocy w Tobie. Kurde.... Chyba nie myślisz że ja o tym... Nieważne... - Ręce całe miał przepocone, kark i policzki zarumienione jak dorodne jabłko, a wzrok bardzo zawstydzony
-Jeśli chodzi o świecę, to zapytałeś niewłasciwą osobę. Elev, Elisabetha, Sillia, a teraz Lilla mogłyby Ci na to pytwanie odpowiedzieć. Ja nie.
Teraz to już w ogóle chłopak został zbity z tropu. Przez chwilę stanął jak wryty, kompletnie zdezorientowany i z strasznie debilną miną. Dwa metry wzrostu, ręce jak wiatraki, dłonie jak bochny chleba, a rozmawiać to on najzwyczajniej w świecie nie umie.
- Dziś to chyba prędzej błaznem zostanę... Wybacz... Przez te ostatnie dni, teleporty i ten koszmar, totalnie otumaniony jestem... - ruszył znowu, starając sobie wszystko w głowie poukładać, żeby następne słowa, były wkońcu trafione i sensowne - Dlaczego sama stałaś przed wejściem do naszego cudownego domku? - Jakimś sposobem zwalczył w sobie tą bezsensowną nieśmiałość i hardo uśmiechnął się do niej, licząc że mu wybaczy i zrozumie, że młody umysł, nie musi być zawsze potężny.
- Musiałam odetchnać świerzym powietrzem - Powiedziała Alexa zdając sobie sprawę jak brzmiało to absurdalnie, zważywszy na wszystkie te miejskie "aromaty", które docierały w pobliże ich chaty.
- Mam Cię prosić o to żebyś ulżyła sobie ? - dociekał z łobuzerskim uśmiechem gotów nawet paść na kolana - No dobrze - klęknął przed nią i patrząc się w oczy oznajmił- Ja Gabriel, proszę Cię Alexandro o... nie o rękę, ale o zaufanie. Obdarz mnie nim, a przekonasz się, że go nigdy nie zawiodę, a zawsze w razie potrzeby będę obok - Nie spuszczał z niej oczu, wiedział jednak w myślach, że to co robi jest głupie i błazeńskie, ale dyplomacji się on nie uczył i specjalnie mu to nie przeszkadzało.
- Wstawaj wariacie - Powiedziała dziewczyna ze śmiechem - Wszyscy się na nas gapią.
- Niech się patrzą - dodał również z uśmiechem - Odpowiedz mi tylko na moje pytanie
Dziewczyna spoważniała:
- Zaufania nie można na nikim wymusić... ono po prostu przychodzi. Po za tym to nie kwestia zaufania. Nie mam ochoty rozmawiać o swoich uczuciach Gabrielu.
Wstał, ale dalej z uśmiechem. Coś osiągnał, tylko sam nie wiedział jeszcze co
- Ani ręki, ani zaufania - podrapał się po głowie - No może z czasem jedno z nich dostanę - znowu się uśmiechnął do niej - Wiesz że trzymanie tego wszystkie w sobie nie jest zdrowe? Jesteś twardą kobietą psychicznie, ja twardy fizycznie. Ale... zawsze są problemy które zniszczą i taką osobę jak Ty i jak ja. Widziałem śmierć ojca na własne oczy... głupia śmierć, nie honorowa. Z nikim o tym nie rozmawiałem, dusiłem to w sobie. Minęło kilka lat, nawet więcej i dalej to mnie męczy. O problemach się zapomnieć nie da, uciec czy samemu z nimi walczyć to też bezsens. I nie chcę na Tobie niczego wymuszać. Po prostu wiesz, że przybyłem tutaj do was, żeby pomóc.
- Przyszedłeś pomóc w odnalezieniu świec. Sa problemy, których nie da się rozwiązać, bo nie mają rozwiązania. Po prostu potrzeba czasu, by pewne sprawy się ułożyły. Nie martw się o mnie i o moje uczucia. Potrafie sobie z tym radzić. Naprawdę.
- Jeżeli problemu nie da się rozwiązać, to nie ma problemu. Tak mi mówiono i jest to święta racja. Pewnie masz rację, sama sobie z tym wszystkim poradzisz. Żałuję że nie jestem tak silny jak Ty. Życie było by o wiele łatwiejsze dla mnie -
trochę głos mu się zawiesił, a oczy wbiły się gdzieś w błękitne niebo. - Wybacz za mój wybryk, czasem prędzej robię niż myślę.
Usmiechnęła się ponownie:
- Nie ma o czym mówić - Ruszyła przed siebie.
-Powiedz mi... co teraz? Gdzie ruszamy?
- Skoro nie mamy planu, chodzmy przed siebie. Zobaczymy gdzie nas to zaprowadzi.
- Prowadź Alexandro -
uśmiechnął się, widząc że nie zrozumiała - ale bardziej mi chodziło, gdzie ruszamy potem. Gdzie jest kolejna świeca? I co to był za cholerny sen...
- Kolejna świeca jest tam prawdopodobnie gdzieś tam -
Wskazała na ponurą sylwete Cienistej Twierdzy rozciągającej się nad miastem - Co do snu... widziałam tyle co ty... sądze, że to istoty, które pragną przebudzenia smoka. Pewnie naiwnie wierzą, że zdołają go wykorzystać do swoich celów.
- A wiesz do kogo ona należy? -
Wbił wzrok w twierdzę... imponujący widok - Smok... cholerka, jak się obudzi, może być ciężko... Silla odeszła od nas na jakiś czas, widziałem jak Ruda zabierając pośpiesznie rzeczy wyszła z domu... nawet zareagować nie zdążyłem. Czy to wszystkich nas tak przerasta? Też uciekniemy?
- Silia wróci -
Powiedziała Alexa z przekonaniem - Co do Elisabethy... ona nigdy nie była z nami... wiesz fizycznie tak, ale duchem... ona zawsze była tylko z sobą i dla siebie. Rozumiesz co chcę powiedzieć?
- Coś rozumiem... Samotność w tłumie? -
zamyślił się przez chwilę - szkoda... - przypomniał mu się pierwszy dzień, gdy pojawił się w wiosce gadziej bogini. - Mówisz wróci.. ale ile z nas pozostanie?
- Nie mogę odpowiedzieć na to pytanie. Nie znam przyszłości Gabrielu. Moze wszyscy zginiemy na tej drodze jak Aldym i Drago? Moze takie jest nasze przeznaczenie?
- Jestem tutaj żeby się zmienić, a nie poto żeby zginąć. Nie odejdę, zanim mojego imienia nie usłyszy świat. Nie zamierzam -
Powiedział to pewnie, z jakąś dumą w głosie. Nie chciał zginąć jako kolejny próbujący. Jemu napewno się uda - I nie pozwolę wam zginąć, Tobie. Możecie na mnie liczyć, obiecuję.
Alexandra szła obok w milczeniu. Gabriel nie znał Drago, nigdy go nie widział, nie widział jego pewności siebie, mocy zycia... Nie przydało mu się to na wiele, gdy zbyt wielu przeciwników dopadło go pod murami krasnoludziej twierdzy.
- Milczysz... coś nie tak ? - Czyżby jego obietnica ją zasmuciła? Nie odpowiednia? Ale jednak już złożona.
- Zdobycie każdej kolejnej świecy, staje się coraz bardziej niebezpieczne - Powiedziała jakby w przestrzeń.
- Nikt nie obiecywał że będzie bezpiecznie. Ale może być ciekawie. - Chciał odszukać oczami, kierunek jej wzroku, jednak nic godnego uwagi nie zauważył
- Byłam wczoraj w bibliotece. Próbuję się dowiedzieć czegoś o Strigorim i Twierdzy. Znaleźć coś, co może nam pomóc w zdobyciu kolejnej swiecy i uzyskaniu informacji gdzie jest następna. Jest tego strasznie dużo do przejrzenia. muszę tam ponownie wrócić.
I skończyła się sielanka...
- To ja wracam do biegania. Odprowadzić Cię?
- Będzie mi bardzo miło -
Skinęła głową z wdzięcznoscią.
Gabriel odprowadził Alexandrę pod drzwi biblioteki, cały czas milcząc. Wygłupił się przed nią, rozśmieszył, ale nie skłoniło ją to do rozmowy. Nie wiedział dlaczego. Czuł że cały czas był odgradzany. Nawet teraz gdy ona wchodziła do środka czytelni, czuł jakiś mur... praktycznie nie do sforsowania. Ale od czego jest siła Gabriela? Uśmiechnął się sam do siebie, jednak ciesząc się z tej rozmowy
- Miłego czytania Alexandro - Powiedział już do zamkniętych wrót, a sam ruszył na początku truchtem, potem lekkim biegiem, w stronę... Gdzieś tam.

Wrócił bezpośrednio do chaty. Odechciało mu się biegania. Nie rozumiał kobiet, a rozmowy z nimi też nie należały do najłatwiejszych. Jednak to, mimo swojego wygłupu, postara się żeby pokazać się z tej lepszej strony. W sumie nie zmienia się tylko dla siebie. Skoro jest z nimi, robi to również dla nich. Będzie ich tarczą i murem. Byle by szybko nie runął.

Wchodząc do domu od razu zwrócił uwagę na gotową już do "akcji" Lillę. Uśmiechnął się do niej i poprowadził ją w ostatnie miejsce treningu. Dużo ze sobą nie rozmawiali, praktycznie w ogóle. Jednak partner w potyczkach, nawet na drewniane miecze, da więcej niż pojedynek z cieniem. Trwało to trochę czasu. Wpierw skrzyżowali imitację mieczy, później Gabriel poprosił ją aby na zmianę atakować i parować ciosy zadane prawdziwą bronią. Niezbyt silne i szybkie, jedynie takie, aby móc opanować manewry ataku i obrony.
Wrócili zadowoleni do chatki, umawiając się na jutro, bo co jak co, treningu nie wolno zaniedbywać.

Tak minęły dni dla Gabriela. Nie zastanawiał się głęboko nad przeżytym koszmarem, ani nad tym gdzie i czyja jest następna świeca. Głupota? Nie koniecznie. Wolał swój czas poświęcić na robieniu czegoć co umie i na doskonaleniu tego, niż na bezowocnych poszukiwaniach. Zresztą... on nawet czytać nie umie. Posprzątał raz w domu, a raczej spróbował. Jednak cieszył się że na coś się przydał dla ogółu. Idiotyczna chęć akceptacji. Daje ludziom nieżle w kość.
Zwracał również uwagę na Alexandrę. Czekał na jakiś znak z jej strony, dający informację, że potrzebuje towarzystwa, czy rozmowy, jednak nic takiego nie miało miejsca. Jednak ona jest kobietą typu "poradzę sobie sama" i zmienić tego nie potrzebuje. A jak to się mówi. Nic na siłę.
 
__________________
Wolę chodzić do studia niż na nie po prostu,
palić piątkę do południa niż mieć ją na kolokwium.

511409

Ostatnio edytowane przez Oktawius : 23-11-2009 o 01:08.
Oktawius jest offline