Wątek: [noir] Łowcy
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-11-2009, 19:48   #6
Token
 
Token's Avatar
 
Reputacja: 1 Token ma z czego być dumnyToken ma z czego być dumnyToken ma z czego być dumnyToken ma z czego być dumnyToken ma z czego być dumnyToken ma z czego być dumnyToken ma z czego być dumnyToken ma z czego być dumnyToken ma z czego być dumnyToken ma z czego być dumnyToken ma z czego być dumny
Kitano potarł doskonale ogoloną głowę. Niegdyś w jego rodzinnych stronach był to symbol duchowieństwa lub przejścia w stan spoczynku. Kiedy trwał w milczeniu, zmuszając czekającego po drugiej stronie telefonu mężczyznę do kolejnej chwili cierpliwości. Przez myśl przeszło mu, że chyba zdecydował się na ten krok zbyt wcześnie. Wypuścił powietrze z lekkim gwizdem i pochylił się nad niewielkim urządzeniem.

- Uruchom drugą windę - przerwał na chwilę i spojrzał na Absaloma - mimo wszystko spotkam się z moimi gośćmi, chciałbym jednak by poczekali jeszcze kwadrans. Chwilowo jestem bardzo zajęty.

Poderwał się ze swojego miejsca i rzucił na biurko kluczyki do swojego stojącego w garażu Mercedesa. Przez chwilę wpatrywał się w blat z jasnego drewna, po czym podniósł wzrok na towarzysza.

- Nadal jestem prezesem tej firmy. Nie mogę porzucić wszystkiego dla rozwiązania tej sprawy - wzruszył ramionami i jakby lekko się uśmiechnął. - Ciebie jednak zatrzymać nie mogę.

Odpowiedź wyraźnie niezbyt go interesowała. Miast na nią czekać, skierował się od razu do niewielkiej garderoby sąsiadującej z toaletą, która znajdowała się w pomieszczeniu połączonym z biurem niewielkimi drzwiami. Celowo pomalowanymi tą samą farbą co ściany i pozbawionymi klamek. Dzięki czemu dla osoby odwiedzającej to miejsce pierwszy raz były po prostu niewidoczne. Kryły się tam wszystkie przedmioty tak nieodzowne prezesowi, który zaskoczony kontrolą lub wizytą klienta nawet o najbardziej niedorzecznej porze. Szybko może doprowadzić się do stanu, którego nie musiałby się wstydzić.
Grafitowy garnitur, który tak lubił, niestety nie nadawał się już do niczego, prócz wyrzucenia na śmietnik. Szafa była jednak pełna najróżniejszych strojów, toteż nie rozpaczał długo. Koszulę zamienił na prosty golf, który podobnie jak nowo ubrany garnitur był całkowicie czarny. Nim ostatecznie wrócił do biura, otworzył jeszcze apteczkę i nafaszerował się środkami przeciwbólowymi. Co oczywiste przyozdobionych logiem Global Medicine.

Kiedy wrócił do głównego pomieszczenia, jego wzrok od razu skupił się na przeciwległej ścianie. Tak niezwykle kontrastująca ze sterylnością, sztucznością i prostotą całego gabinetu, zawartość szklanej gabloty. Stare wysłużone kimono i czarny stojak ze zdobionego drewna, na którym spoczywało kilka sztuk broni.
Dla ludzi składających mu wizyty służbowe, bądź rzadziej - prywatne. Był to doskonały sposób na przełamanie niezręcznej ciszy. Amerykanie szczególnie upodobali sobie rozmowę o pochodzeniu i rodzinie. On natomiast swych azjatyckich korzeni nie był w stanie ukryć w żaden sposób. Oczywiste wnioski pojawiały się więc błyskawicznie.
Dla niego przedmioty ukryte za szkłem były czymś więcej. Być może z uwagi na brak maski. Niewielu zdawało sobie w ogóle sprawę z faktu, że był to stój, z którego korzystał w przeszłości. Zwykłe przedmioty, które mimowolnie stały się niemymi świadkami jego życia, tym samym nabierając tak niewyobrażalnego znaczenia. Skóra istoty, którą wszyscy znali jako Mamba.

Nie pamiętał dlaczego wstawił to tutaj. Może wynikało to z faktu, że kiedyś planował kontynuować polowanie na bestie. Z czasem przywykł do tych przedmiotów na tyle, że nawet przez moment nie pomyślał o usunięciu ich z biura. Nie przeszło mu przez myśl nawet ich użycie, przynajmniej aż do teraz. Zresztą łatwo było się tego domyśleć. Zwłaszcza po tym jak zawiasy głośno zaprotestowały, kiedy otworzył gablotkę.

- Mogę być przewrażliwiony i policja w tym mieście zaczęła nagle działać jak należy. Coś jednak mówi mi, że znaleźli się tu za wcześnie - zbyt skupiony na swym dawnym stroju i zaciskaniu pięści by powstrzymać nagłe drżenie rąk. Nie zaszczycił Doriana nawet małym spojrzeniem. - Tak czy siak, mam związane ręce i nie mogę ruszyć się stąd dopóki nie załatwię tej sprawy. Kto wie, być może przy okazji dowiem się czegoś ciekawego.

Wyciągnął dwa sztylety Sai i cztery noże do rzucania, które następnie schował pod marynarką. Chwilę później znowu siedział naprzeciw byłego łowcy. Choć wszystkie czynności zajęły mu zaledwie kilka minut, funkcjonariuszy mógł spodziewać się w każdej chwili. Niestety cierpliwość nie jest im znana, a zmuszanie ich do czekania to aż nazbyt oczywista zachęta do wtargnięcia tu siłą, wymachując odznakami i nakazami sądowymi.
 
Token jest offline