Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-11-2009, 11:20   #21
Foigan
 
Reputacja: 1 Foigan nie jest za bardzo znany
- Участника есть все! (Rus. Partia jest tam!) – w końcu starzec niemal wykrzyczał to na czym zależało Korbie, perswazja ustna jest dzisiaj niczym w porównaniu do zastraszenia. Ba, często nawet sugestia użycia siły jest znacznie skuteczniejsza od samego czynu. Starzec wskazywał palcem jakieś odległe miejsce, miejsce gdzie Wasilij już był, stara stacja benzynowa. A więc znowu na tą cholerną paliwstację. Przypomniał sobie słowa Saszy wysyłającego go po płyny hamulcowe i płyny chłodnicze, o dziwo nikt tego nie ukradł, w sumie do niczego by się to nikomu nie zdało, palić się nie pali, a i wypić się tego nie da, nie ryzykując poważnego zatrucia, w dużym procencie wywołującego marskość wątroby, niestrawność, śpiączkę i w rezultacie śmierć.
- Спасибо (Ros. Dzięki) – rzucił jeszcze staruchowi po czym wolnym krokiem ruszył w kierunku wspomnianej stacji. Miejsce to nie było dawniej bezpieczne, po za wariatem z łomem usilnie starającym się odebrać komuś życie i dwóm dziwkom sprzedającym się z niewiadomych powodów za pieniądze, bezużyteczne kawałki papieru, Wariatki, były jeszcze psy, były to dobre stwierdzenie. Zwykłe kundle, a jednak jak wyczuły potencjalną ofiarę, mimo, że większą i silniejszą starały się ją zabić za wszelką cenę, były gotowe poświęcić życie za choć ochłap mięsa, nie inaczej skończyły.

Z zadumania wyrwały go okrzyki jakichś ludzi, właśnie przechodził przez slumsy, nie slumsy to raczej złe określenie, po wojnie cała Ukraina była jednym, wielkim slumsem, ta okolica to raczej jakaś hegemonia, pełna oprychów i raczej odstraszających dziwek, z których korzystają tylko desperaci. Szedł dalej spokojnym krokiem, nikt nie zwracał na niego uwagi, tak i on uwagę skupiał raczej na drodze niźli na przechodniach.
Krzyk, przeraźliwy, donośny krzyk, Kroba energicznie rozglądnął się wokół, nic. W pobliżu nie było nikogo, jedynie stary człek grzebiący w jakichś podwójnie przerobionych śmieciach w poszukiwaniu czegoś co mogło by choć na chwilę ukoić niesamowite odczucie głodu. Jednak krzyk się nasilał, w końcu ból, silny jak nigdy dotąd, spazmy bólu rozrywały głowę Wasilija, złapał się za nią obiema rękami i zaczął krzyczeć. Zaczął się miotać jak oszalały nie zwracając na nic uwagi, złapał za kawałek gruzu i rzucił w starca, ten z krzykiem przerażenia zaczął uciekać. Złapał za rurkę i zaczął nią tłuc co tylko mógł, ściany, ziemię, przydrożny słup... Ustały. Nie było już krzyku, ból także ustąpił. Czujkow zaczął powoli się uspokajać, serce waliło mu jakby przeniósł pół tony cementu w kilka minut, oddech przyspieszył niebezpiecznie, zaczął się dusić, odruchowo ściągnął maskę, odruchowo bo czuł, że zagradza mu dostęp do świeżego powietrza, próbował wciągnąć choć odrobinę tlenu... Nic. Zaćmiło mu się w oczach, upadł na kolana, następnie osunął się całym ciałem na ziemię. Nie stracił przytomności, pozycja nie wymagająca od niego dodatkowego wysiłku, mianowicie stania, pozwoliła odzyskać mu równomierny oddech, leżał tak przeszło kilka chwil, nikt się nie zainteresował jego krzykiem co pozwoliło mu nie stracić niczego co miał przy sobie. Podniósł się, usiadł opierając się o ścianę. Wsadził rękę do kieszeni by wyciągnąć butelkę z wiadomą zawartością.
- Шлюха! (Ros. Kurwa!) – krzyknął gdy szkło zbitej flaszki poraniło mu palce, wyją je z kieszeni i ze złości rzucił w przeciwległą ścianę. Ulżyło mu, ale tylko na chwilę. Siedział tak jeszcze jakiś czas bez ruchu by dojść do siebie. Paliwstacja, partia. Przypomniał sobie cel swojej podróży. Zaparł się rękami o ziemię, później o ścianę i wstał, otrzepał drelichowe ubranie w kolorze szarym, tak charakterystyczne dla niegdysiejszych mechaników, wyciągnął z pod pazuchy czapkę, dawny hełmofon czołgistów i założył na głowę. Ruszył wartko przed siebie, wiedział, że musi dojść tam i to jak najszybciej, nim brak alkoholu sprawi, że zwariuje do końca.
Chwilę później przemierzał park z pomnikiem kolei Trans-Syberyjskiej, kolejny grobowiec dawnej chwały, przystanął przy nim na chwilę i wspominał kunszt dawnych inżynierów. Wtedy krzyk powrócił, jednak tym razem łagodniejszy, jakby stłumiony przez dłoń przystawioną do ust kobiety. Wasilij przestraszył się i chwycił dłońmi głowę, jakby spodziewał się niebawem nagłego bólu, jednak ból nie nadchodził, a stłumiony krzyk kobiety od czasu do czasu się nasilał, jakby udawało jej się usunąć rękę napastnika z jej ust. Rosjanin rozglądnął się w koło... Nic. A jednak, tuż za pomnikiem dojrzał czapkę raz za razem wychylającą się z za sporego kawału gruzu. Chwycił metalowego pręta leżącego gdzieś nieopodal, wyrwanego z jakiegoś muru, którego spory kawałek dyndał jeszcze z drugiego końca, tworząc tym samym z pręta broń na wzór starożytnej wekiery. Powoli zakradł się do człowieka, który dając upust swojej chuci nie usłyszał go. Ona ma może z piętnaście lat, pomyslał.
- Проклятый рыть ямы (Ros. Ty pieruński kopidole!) – krzyknął i zamachnął się prętem, trafiając delikwenta w czubek głowy co skutecznie go unieruchomiło na wsze czasy. Ten runął całym swoim ciężarem zgniatając dziewczynę, a z jego głowy popłynęła obficie krew. Jeszcze dygotał gdy dziewczyna łkając dziękowała Wasilijowi za ratunek, wygrzebała się z pod ciała i przylgnęła wciąż płacząc do nogi Korby, ściskała ją jakby była jej. Myślałem, że mi przejdzie, myliłem się, to nie ciebie miałem uratować, to nie ty mogłaś ukoić moje nerwy. Uderzył ją ręką w twarz, upadła na ziemię, przestraszona oddaliła się i patrzyła na niego tak jakby spodziewała się najgorszego. Co się teraz z nią stanie? Jeszcze tyle życia przed nią? Nie interesuje mnie to. Odrzucił pręt i odszedł nie zwracając uwagi na nasilający się płacz dziewczyny.

Kilka chwil potem dotarł do wyznaczonego sobie celu, nic więcej nie przeszkodziło mu w jego podróż, przetarł pot z czoła trzęsącą się dłonią i trochę otępiałym wzrokiem spoglądał na coś co kiedyś było stacją paliw, lub dla niektórych żyłą złota.
 
Foigan jest offline