Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-11-2009, 22:56   #3
Toffis
 
Toffis's Avatar
 
Reputacja: 1 Toffis nie jest za bardzo znany
Godzina 19. Rozpoczyna się kolejna noc. Dzisiaj na szczęście bez dyżuru. Alessa wstaje z łóżka, opuszcza nogi na puszysty dywanik położony tak tylko w jednym celu: by się wygodnie wstawało. Kieruje swe kroki w stronę okna by podnieść rolety. Naciska guzik i gotowe. „Technologia – pomyślała – przekleństwo jak i błogosławieństwo naszych czasów.” Rozejrzała się po okolicy. Światło z tej przeklętej lampy która znajdowała się przed jej oknem znowu ugryzło ją w oczy. Po drugiej stronie ulicy jak zwykle tłok pod sklepem monopolowym a reszta sklepików już pozamykana. Przeciągnęła się i ruszyła w stronę wyjścia z sypialni mijając po drodze stolik nocny na którym stała mała lampka dająca nikłe bordowe światło. Z szafy po lewej stronie drzwi wyciągnęła szlafrok i narzuciła sobie na ramiona. Wyszła na korytarz i skręciła w lewo do łazienki. Nie była to łazienka w jakimś ekstrawaganckim marmurowym stylu. Prostota przede wszystkim. Toaleta, wanna, zlew nad którym znajduje się szafka z lustrzanymi drzwiczkami na podłodze obowiązkowy puszysty dywan. Wzięła szybki prysznic, nałożyła lekki brązujący makijaż, t-shirt i spodnie dresowe – nie ma jak wygoda. Mieszkanie w Mieście Aniołów zobowiązuje nie można być trupio bladym. Kierując się w stronę kuchni minęła salono-jadalnię jak lubiła nazywać to pomieszczenie. Znajdował się w nim czterdziestokilkucalowy telewizor, z którego korzystała jedynie gdy dostała jakieś materiały na DVD i chciała je obejrzeć w dobrej jakości i powiększeniu. Przed tym cudem techniki stała wygodna kanapa, fotel i stolik. Pokój ten był połączony łukiem z kuchnią. Przy tym przejściu znajdował się stół z zestawem krzeseł dla czterech osób. Na środku zawsze stały świeże kwiaty. Przeszła do kuchni i włączyła ekspres do kawy. Picie brązowego napoju było już kwestią przyzwyczajenia. Zawsze każdy poranek rozpoczynała od parującego kubka z mlekiem i cukrem i nie miała zamiaru tego zmieniać tylko z powodu zmiany kondycji. Wzięła naczynie i przeszła do gabinetu naprzeciwko kuchni. Minęła wielki regał z książkami medycznymi. Całą resztę swoich zbiorów trzymała w piwnicy tak na wszelki wypadek gdyby znajomy dziennikarz chciał wpaść z pogawędką. Włączyła laptop. W odtwarzaczu puściła Bacha i zaczęła sprawdzać nowe wiadomości na skrzynce.
Czas mijał spokojnie tej nocy, co było często rzadkością w żywocie umarłego… bardzo przyjemną rzadkością więc warto się nią rozkoszować jeśli już się przytrafi. Wszystko wyglądało na to, że Giovanni spędzi właśnie taki wieczór. Przynajmniej dopóki nie nastąpił dziwny trzask w wyniku którego elektryczność padła. Zapanowała ciemność, którą tylko trochę odganiało skąpe światło księżyca oraz latarnie znajdujące się przed budynkiem. Mimo, że nie były zbyt głośne wampirzyca usłyszała czyjeś kroki idące w pośpiechu po schodach. Piętro niżej mieszkała tylko pewna staruszka a ona z całą pewnością nigdy nie mogłaby narzucić takiego tempa. Kroki zbliżały się stopniowo do drzwi jej mieszkania po czym umilkły. Rozległo się delikatne pukanie do drzwi.

"Brak światła no pięknie. Staruszka pewnie znowu włączyła na raz mikrofalówkę, zmywarkę, żelazko i bogowie wiedzą co jeszcze. Ciekawe czy dało by się jej wcisnąć do tej starej, pustej łepetyny, że tak się nie robi. W sumie to jestem od niej starsza i rozumiem takie rzee..." - pomyślała. Wtedy usłyszała kroki na klatce schodowej. Była to rzadkość. Wsłuchała się w nie. Na pewno nie był to nikt znajomy. Wtedy usłyszała pukanie. Cicho podeszła do drzwi. Wszechobecne puchowe dywany miały jednak jeszcze jedną zaletę oprócz swojej puszystości - wytłumiają kroki. Spojrzała przez wizjer.


Po drugiej stronie stało dziewczę odziane w czarną długą suknię szytą na staromodną modłę. Czekała cierpliwie wpatrując się w dziurkę od klucza. Po chwili zapukała jeszcze raz. Tym razem trochę donioślej.

Alessa uchyliła drzwi pozostawiając je na zasuwce.
-Jeśli chodzi o awarię prądu to zapraszam piętro niżej może Pani uda się przemówić do rozsądku tej bźdźwiągwie. - powiedziała na dzień dobry z silnym włoskim akcentem.

Kobieta na początku nie zareagowała. Patrzyła na dziewczynę przedmiotowo, jakby zastanawiała się czy trafiła na pożądany obiekt czy tylko na jego marną imitację. Po chwili jednak zebrała się w sobie i podjęła próbę komunikacji.
-Pani Allesa Salato? Nazywam się Carmen. Nazwisko nie jest istotne więc pozwolę sobie zachować je dla siebie. Przybywam z rozkazów Davida Jones’a. Mogę wejść?
Mówiła w sposób poprawny i grzeczny zupełnie jak na wychowaną damę przystało. Niemniej ciężko było doszukać się choćby krzty sympatii czy jakiegoś emocjonalnego porozumienia.

Wampirzyca zastanowiła się przez chwilę. Nie codziennie Książę wysyła kogoś z wizytą. Szybko przemyślała ostatnie tygodnie. Nie przypominała sobie by coś zrobiła co mogłoby jej zaszkodzić. Nie mieszała się w politykę, była niezależna, chyba nie podejrzewają jej o ostatnie zniknięcia?
- Gdzie moje maniery? Proszę wejdź.
Otworzyła drzwi zapraszając gościa do środka.
- Proszę do salonu. Podać coś do picia? - rzuciła wskazując na kanapę a sama stanęła przy fotelu.

Dama pokręciła tylko przecząco głową na wzmiankę o poczęstunku i pewnym krokiem doszła do kanapy. Usiadła na niej, założyła nogę na nogę po czym zaczęła się przez chwilę rozglądać po mieszkaniu. Można by powiedzieć, że była przez moment bardziej zainteresowana samym lokum niż jej właścicielką.
-Pozwoli Pani, że przejdę od razu do rzeczy? - widocznie było to pytanie retoryczne bo od razu konturowała nie dając szansy na żadną ripostę - Sprawa jest dość prosta. Camarilla w Los Angeles zamierza niedługo przeprowadzić kolejny atak na Sabbat. Jeden z ostatnich w tym mieście, który wymięcie tych plugawców z naszego terytorium. Książę chce mieć pewność, że w mieście znajdować się wtedy będą tylko “zaufani ludzie” i że po wszystkim miasto będzie w całości pod kontrolą Camarilli by uniknąć konfliktów między spokrewnionymi w przyszłości.
Zrobiła krótką przerwę wpatrując się z zaciekawieniem w Giovanni. Lekko się uśmiechnęła po raz pierwszy od czasu wizyty, ale z jakiegoś powodu ten uśmiech nie napawał optymizmem.
-By zaoszczędzić Pani i mnie na czasie pozwolę sobie wyłożyć wszystkie karty na stół. Ma Pani dwa wyjścia z tej sytuacji. Pierwszym jest opuszczenie miasta aniołów. Dzisiejszej nocy ma się rozumieć. Drugim wyborem na jaki liczymy jest poddanie się woli Camarilli i reprezentującego ją w tym mieście księcia. Krótko mówiąc… przyłączenie się do naszych szeregów.

No i spokojne nieżycie właśnie wyskoczyło przez okno. Kontrakt w szpitalu nie pozwala odejść. Jeśli nawet to gdzie tym razem. Tutaj miała spokój. Żadnych pałętających się studentów, którzy koniecznie chcą zobaczyć flaki a mdleją na widok igły i krwi. Pozostanie neutralnym nie wchodzi w grę. Przez ile nocy mogłaby się ukrywać zanim ktoś by ją dopadł? Sabbat nigdy nie brzmiał zachęcająco. Jak nienawidziła polityki. Czasami miała wrażenie, że ta wampirza jest gorsza od ludzkiej. Nalała sobie wina i usiadła w fotelu. Przez kolejną chwilę wpatrywała się w kieliszek.
- Widzę tu propozycję - zaakcentowała to słowo - nie do odrzucenia. Mam jednak pytanie. Czego Książę by ode mnie oczekiwał? Nie jestem wojownikiem. Tych i tak ma pewnie pod dostatkiem.
Spojrzała nagle zmęczonym wzrokiem na gościa.
-Nigdy nie powiedziałam, że to propozycja nie do odrzucenia. Co Pani zrobi to wyłącznie Pani sprawa. Zaś co do pytania... oczekujemy bezwzględnego posłuszeństwa i lojalności, ale to wydaje mi się oczywiste. - odpowiedź była szybka i oschła.
- Przestańmy owijać. Od kiedy się tu przeprowadziłam nie doświadczyliście z mojej strony niczego innego. Pytam się gdzie jest drugie dno.
Kobieta tylko głośno westchnęła jakby była... lekko zawiedziona? Wstała na równe nogi robiąc powolne kroki w kierunku Giovanni.
- Nie ma drugiego dna. Od każdego nowego i starego członka sekty będziemy wymagać całkowitego oddania i posłuszeństwa. Nie będzie miejsca na ustępstwa czy niesubordynacje. To od Pani zależy, że jest Pani w stanie przyjąć takie warunki czy nie. Wie Pani wszystko co miałam do powiedzenia w Tej sprawie. Proszę o szybką odpowiedź. Teraz. - przez całą tą krótką przemowę zdążyła dojść do nekromantki przekraczając dawno coś co można by określić... strefę osobistą.
Giovanni wstała i odsunęła się na dwa kroki od rozmówczyni. Strzepnęła niewidoczny paproch z ramienia, westchnęła naśladując wampirzycę.
- Możesz przekazać Księciu, że dostosuję się do jego poleceń.
Skinęła lekko głową i wskazała dłonią w stronę wyjścia dając znak, że rozmowa została zakończona. Rozmówczyni uśmiechnęła się złośliwie po czym ruszyła w stronę drzwi.
-Jutrzejszej nocy przyjdę znowu z rozkazami od księcia. Liczę na miłą i owocną współpracę. - ostatnie słowa przepełnione były nutką ironii. Kobieta wyszła a Alessa została sama w ciemnym pokoju.
- Zoccola - rzuciła do siebie i rozsiadła się w fotelu.
 
__________________
"Okay, you two grab some scalpels and settle this like doctors."

Ostatnio edytowane przez Toffis : 29-11-2009 o 22:59.
Toffis jest offline