Owszem Niemcy nie zdziałali za wiele na Kaukazie, ale był to już 42 rok - schyłek dominacji Wehrmachtu. Ja mówię o uderzeniu w tamtym kierunku jeszcze w 41-szym. Poza tym, gdyby Hitler prowadził inną politykę względem ludów ZSRR to Ukraińcy, Azerowie, Gruzini, Ormianie (wymieniam ludy na południowym kierunku natarcia) - wszyscy stanęliby po jego stronie. A to potężna siła ludzka. Armia Czerwona nie musiałaby walczyć tylko z pancernymi kolumnami niemieckimi, ale również z partyzantami na własnych tyłach (we własnym kraju!). Nie wspomnę już o licznych dezercjach, a może i ewentualnych buntach. W 1917 rosyjski żołnierz pokazał, że jest do tego zdolny (a jego sytuacja nie zmieniła się specjalnie przez te dwadzieścia parę lat). Natomiast samym Niemcom nie groziłaby walka z wrogą partyzantką przecinającą drogi zaopatrzenia (poza Polską oczywiście).
Tak czy inaczej Niemcy nie mieli sił na kilka kierunków uderzeń i chyba co do tego jesteśmy zgodni. Więc co lepiej osiągnąć, albo przynajmniej spróbować? Połączenie z wojskami fińskimi i wyeliminowanie Floty Bałtyckiej, zajęcie stolicy wrogiego kraju, czy dorwanie się do nieprzebranych zapasów ropy? Moim zdaniem to trzecie