Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-12-2009, 21:27   #10
Storm Vermin
 
Reputacja: 1 Storm Vermin jest godny podziwuStorm Vermin jest godny podziwuStorm Vermin jest godny podziwuStorm Vermin jest godny podziwuStorm Vermin jest godny podziwuStorm Vermin jest godny podziwuStorm Vermin jest godny podziwuStorm Vermin jest godny podziwuStorm Vermin jest godny podziwuStorm Vermin jest godny podziwuStorm Vermin jest godny podziwu
Obaj stali współpracownicy łowcy czarownic uśmiechali się niepewnie, patrząc na swoich nowych towarzyszy. Gdy już ucichło echo krzyku czarodziejki, Helmut nieco odprężył się, a na jego twarz powrócił typowy, radosny wyraz, powiedział:
- No, no, nie ma o co się denerwować. Jestem pewien, że pan Zygfryd zapewni nam wszystkim jakąś kwaterę. Widziano już, jak jechaliśmy ulicami w takiej właśnie grupie, więc pewnie całe miasteczko huczy aż od plotek na naszych temat. Możemy bez obaw pokazywać się razem. Co do waszych planów, brzmią całkiem sensownie, ale proszę, abyście skonsultowali je z panem Zygfrydem. Jeśli pójdziecie ot, tak sobie, jest on gotów pomyśleć, że zrezygnowaliście z pracy...
Helmut spojrzał zachęcająco na najemników. Ci, nieco przestraszeni perspektywą utraty zapłaty, usiedli na miejscach. Nie musieli długo czekać. Łowca po około dziesięciu minutach wyszedł z gabinetu burmistrza. Zbliżył się do niego Felix, który przedstawił plan drużyny. Sługa Sigmara zastanowił się przez chwilę, po czym skinął lekko głową i zwrócił się do swoich podwładnych:
- Cenię sobie waszą inicjatywę, ale proszę, abyście nie wchodzili w konflikt z władzami miasta. Burmistrz wyjaśnił mi, że po niedawnym najeździe Chaosu wśród strażników miejskich i żołnierzy panuje dość nerwowa atmosfera i łatwo ich sprowokować. Do tego za trzy godziny macie stawić się w tym budynku i powiedzieć urzędnikowi przy wejściu, że chcecie udać się na radę w imieniu łowcy czarownic.
Po tych słowach łowca odwrócił się i zszedł po schodach do holu wejściowego. Najemnicy wkrótce poszli w jego ślady.

Na dole grupka podzieliła się, uwzględniając nowego członka w grupach. Pan Donatien udał się w poszukiwaniu dręczących go informacji, Shandra rozpoczęła poszukiwania użytkowników magii w Krefelheim, Eckhard oraz Jerik wyruszyli po mapę miasta, natomiast Larsowi przypadło w udziale wykonanie mapy obozu uchodźców. Przed ruszeniem w drogę wszyscy spytali urzędnika przy wejściu o wstępne informacje i kierunki.

"Miejsca spotkań powiadacie, panie? no cóż, jest tu niedaleko taka karczma "Otwarta przyłbica". Porządny lokal, żadna tam mordownia.
Kierując się takimi słowami urzędnika, von Litz znalazł się pod drzwiami wyżej wymienionego lokalu. Na szyldzie widniała przyłbica ozdobiona pięknym pióropuszem. Szlachcic wszedł do środka, otwierając solidne, dębowe drzwi. Spodziewał się tłoku i gwaru, charakterystycznego dla karczm. Okazało się jednak , że "Przyłbicę" można by spokojnie określić mianem restauracji. Spora sala zastawiona była licznymi, stołami, które nakryte były białymi obrusami. Rzut oka na klientelę pozwalał z łatwością ustalić poziom lokalu: dominowały kupieckie stroje, od czasu do czasu dało się zobaczyć ludzi ubranych po szlachecku. Młody rajtar podszedł do wyczyszczonej na wysoki połysk lady, za którą stał odziany w elegancki strój, niewysoki mężczyzna. Zwrócił uwagę na nowo przybyłego, uśmiechnął się i powiedział:
- Witam w "Otwartej Przyłbicy", najlepszym lokalu w mieście. Czym mogę panu służyć?

- Magowie? A jest w miasteczku taki jeden, przyjezdny. Mieszka w dużym domu przy rynku. Pozna pani od razu, ma nawet na drzwiach wizytówkę magika. Magisterka Ognia nie była w stanie dowiedzieć się więcej na temat drugiego licencjonowanego użytkownika magii w Krefelheim. Skierowała się w stronęrynku. Zdaje się, że był wówczas dzień handlowy, jako że rynek pełen był sprzedawców, hałaśliwie zachwalających swoje towary, nie wspominając już o potencjalnych nabywców, liczonych w setkach. Panował hałas, zapach będący mieszanką smrodu niemytego ciała i woni dziesiątek różnych potraw. Ale przede wszystkim panował ścisk. Dziesiątki przechodniów przewalało się w te i wewte, potrącając Shandrę. W pewnym momencie poczuła ona szczególnie mocne uderzenie. Gdy odwróciła się, aby nakrzyczeć na "napastnika", zobaczyła kątem oka dziwny widok. Otóż niewielki nożyk kierował się w kierunku rzemyka przytrzymującego sakiewkę czarodziejki. Ostrym narzędziem kierowała ubrudzona ręka, należąca co chudego, umorusanego chłopca, najwyraźniej nie zdającym sobie sprawy z tego, że przyciągnął uwagę swojej niedoszłej ofiary.

- Plan miasta? Jest taki kupiec, co niedrogo sprzedaje dobre mapy. Jego sklep znajduje się przy Lektoralee, gdzie dojdą panowie skręcając w Eckestrasse, następnie udając się wzdłuż Kaiserstrasse, a potem... No tak, panowie miasta nie znają. No to będzie trzecia ulica w lewo, potem druga w prawo, pierwsza w lewo i są panowie na Lektoralee. Po prawej stronie jest sklep z szyldem, na którym wyrysowana jest mapa Imperium. To sklep Feldermana, kartografa. Urzędnik był w stanie udzielić Eckhardowi i Jerikowi takich informacji. Szli więc zgodnie z wytycznymi, aż weszli w wąską, śmierdzącą pomyjami uliczkę. Zaczęli mieć wrażenie, że zabłądzili, w czym utwierdził ich jeszcze fakt, że z obu stron uliczki zbliżali się podejrzani osobnicy. W końcu najemnikom zagrodziła drogę dwójka z nich, a z drugiej strony podeszła kolejna para. Jeden z grupki uśmiechnął się krzywo, mówiąc:
- No no no, panowie żołnierze zabłądzili, ha? Jeśli chcą do koszar wrócić w jednym kawałku, niech dadzą wszystkie swoje pieniążki... i ten wielgachny miecz, podoba mi się.

- Obóz uchodźców? Nikt nie wie, ile osób tam mieszka, a co dopiero jak to wygląda... No, ale jest tam chyba jaki przywódca, jego trzeba by spytać. A, w okolicy jest jeszcze kilka wiosek. Urzędnik wiedział tylko tyle na temat obozu rozbitego pod miastem. Lars był jednak zadowolony, gdyż mógł wydostać się z hałaśliwego, śmierdzącego i zatłoczonego miasteczka. Jednak okazało się, że jego nadzieja była przedwczesna, gdyż przed bramą miasta zatrzymał go nadgorliwy oddział strażników. Dowódca żołnierzy spojrzał na zwiadowcę spode łba, po czym odchrząknął i spytał się:
- Powód opuszczenia miasta? Czy jest jakaś kontrabanda?
 

Ostatnio edytowane przez Storm Vermin : 02-12-2009 o 17:14.
Storm Vermin jest offline