Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-12-2009, 10:14   #11
Johny
 
Johny's Avatar
 
Reputacja: 1 Johny jest godny podziwuJohny jest godny podziwuJohny jest godny podziwuJohny jest godny podziwuJohny jest godny podziwuJohny jest godny podziwuJohny jest godny podziwuJohny jest godny podziwuJohny jest godny podziwuJohny jest godny podziwuJohny jest godny podziwu
Przez cały czas szedł za zwiadowcą Eckhardem a gdy tylko jakiś przechodzień na dłużej zawiesił na nich wzrok, wystarczyło aby Jerik tylko na chwilę spojrzał ze swoją kamienną miną, dymiącym cygarem i pustym wzrokiem aby delikwentom nagle ziemia wydała się wyjątkowo ciekawym obiektem obserwacji. Szedł bardzo pewnie i nie omijał ludzi bo to oni omijali jego. Gdy jednak wchodzili w małe lub większe zbiegowiska, torował sobie drogę barami lub rękami, jednak z reguły jednak gdy w tłumie widoczna stała się "Twoja kolej" ludzie sami schodzili z drogi więc zarówno Jerik jak i Eckhard szybko doszli do wskazanego kupca. To towarzysz Jerika pytał o wszystko a żołnierz oparł się jedną nogą o jakiś stołek, wypuścił chmurę dymu z długiego jeszcze cygara i zmierzył wzrokiem kupca, słuchając tylko. Gdy wskazał im drogę, dalej szedł za zwiadowcą, przyglądając się chwilę jego łukowi i zastanawiał się czy dobrze umie się nim posługiwać. Byli już niedaleko, a przynajmniej tak im się zdawało, Jerik zaczął się rozglądać bo opustoszałej ulicy i domach, bo jak dotąd nie zdarzyło im się iść ulicą na której nie kręciłoby się mniej niż kilkanaście osób, tutaj nie było nikogo...przymrużył oczy i wypuścił dym z ust i właśnie ten moment wybrali sobie napastnicy na zaczepkę. Jerik zatrzymał się, zwiadowca zresztą też. W chwilę byli już okrążeni. Narazie nic nie robił, podobnie jak Eckhard na którego spojrzał kantem oka. Nie wiedział czy tamten zaraz narobi w portki czy po prostu czeka na rozwój wydarzeń. Znów spojrzał na napastników a gdy ten przed nimi "wygłosił mowę" Jerik patrzył mu w oczy pssst splunął na ziemię przez zaciśnięte usta a potem powiedział tylko jedno słowo. W dodatku było to jedyne słowo które wyszło z jego ust odkąd wyszli z kancelarii burmistrza
-plecami...
Powiedział to cicho i jak zwykle sepleniąc lekko, przez cygaro w ustach. Podpowiedział zresztą towarzyszowi co ma robić, bo sam ustawił się przodem do tych od frontu. Gdy to zrobił, zadziałała już czysta rutyna- Najpierw ocenił wzrokiem który najbardziej rwie się do walki, który wygląda na tchórza, który może być przywódcą i który jest najlepiej wyposażony. Doszedł do wniosku że ten który mówił, to musi być przywódca bandy, w dodatku stał troszkę przed swoimi kompanami ujawniając swoją pozycję w bandzie. Jerik nie zwlekał. Uśmiechnął się lekko, cynicznie i arogancko po czym wyjął z pochwy jednoręczny miecz. Teraz zadziałał bardzo szybko, złapał go oburącz i uniósł nad głową, podnosząc prawą nogę i dosłownie rzucił nim z całej siły w oprycha którego uznał za przywódcę dodatkowo naparł prawą nogą o ziemię aby zwiększyć impet rzutu. Zrobił to celowo. Wiedział że COŚ TAKIEGO na pewno złamie ich morale a już na pewno oszołomi na chwilę. To miało dać czas jego kompanowi na dobycie łuku lub jakiejś innej broni i przygotowanie się. Sam Jerik, ze stoickim spokojem uniósł ręce nad głowę ponownie. Tym razem jednak uchwycił sporą rękojeść i z głośnym szczękiem, powoli i po długim wydawałoby się czasie, dobył dwuręczny miecz który ułożył wygodnie w rękach i stanął w pozycji szykując się na walkę z grupą przeciwników. Cały czas patrzył na napastników, ale przez brak zaufania był bardzo czujny również na swoje tyły bo nie mógł być pewien że jego kompan sobie poradzi
 

Ostatnio edytowane przez Johny : 02-12-2009 o 10:17.
Johny jest offline