Kawa pachniała aromatycznie, laska po drugiej stronie była akurat tak jak lubił, pod pachą w kaburze czekał na przyjęcie kłopotów jego ulubiony Spitfire. Cudowne popołudnie...Coś się musiało spierniczyć.
-Sir, AV'ka od pana Yokimury czeka na lądowisku - kelner zgięty w pół stał tuż za jego ramieniem.
-Już idę - skinął mu ręką, odwrócił się do Liny...Lidii...jakoś tak miała na imię. -Maleńka idź do mojego pokoju...wyśpij się, bo noc będzie... nieprzespana. -Upił spory łyk kawy, smakowała tak dobrze jak pachniała. Była czarna jak noc, słodka jak grzech.- Ubierz się ładnie. A i zamów nam stolik tutaj na kolację... - wstał poprawiając marynarkę ruszył ku windzie, po drodze kiwną na kelnera - Jeśli panienka zmyje się przed wieczorem proszę mi dać znać.
Wsiadł do windy... ciężki dzień się zapowiada. Ciekawe co ten neo-samuraj chce ode mnie.
P.
__________________ Si vis pacem para bellum.
Wojownicy nie umierają. Oni idą do piekła, żeby się przegrupować.
I zesłał ich Pan, by siali zamęt i zniszczenie.
Jestem Skoletek. To my przytrafiamy się dobrym ludziom. Porzućcie wszelką nadzieję... |