Wydaje mi się jednak, że decyzja o wybuchu Powstania była podjęta naprędce i jest tu dla mnie pewna sprawa niezbyt zrozumiała (ale powtarzam historie Powstania znam bardzo słabo).
Bo widzę w tu pewną lekkomyślność u decydentów, a moze raczej myślenie życzeniowe
Czołgi sowieckie są tuż tuż (wiadomość była fałszywa, ale jej niesprawdzono do końca, kilka czołgów w jakimś szaleńczym rajdzie przedarło się przez linie niemieckie ale zostały bardzo szybko zniszczone), zatem wywołajmy powstanie, by przywitać je jako gospodarze.
Do tego potrzebujemy zwycięstwa na obu brzegach Wisły i nietkniętych mostów. A przynajmniej opanowania obu przyczółków mostowych.
Czyli powinno skierować się na nie atak swych najlepszych sił. A w rzeczywistości na zbudowane tam bunkry rzucono oddziały nieliczne i słabo uzbrojone.
Nie ma relacji o tych walkach dlatego, że ci powstańcy zostali wybici do ostatniego człowieka (tak twierdzi Davies)
Jest koniec pierwszego tygodnia walk.
Postanie na Pradze upadło, mosty w rekach niemieckich.
Dwa elementy planu z trzech się nieudały.
Powstanie powinno się chyba właśnie wtedy zakończyć.
Oczywiście można podnieść argument, że wtedy AKowcy nie mieli by praw kombatanckich. No ale o tym trzeba było pomyśleć wcześniej.
Wydaje mi się, że w ogóle nie brano pod uwagę możliwości że może się ono nie udać. |