Wątek: [noir] Łowcy
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-12-2009, 22:52   #7
Mivnova
 
Mivnova's Avatar
 
Reputacja: 1 Mivnova to imię znane każdemuMivnova to imię znane każdemuMivnova to imię znane każdemuMivnova to imię znane każdemuMivnova to imię znane każdemuMivnova to imię znane każdemuMivnova to imię znane każdemuMivnova to imię znane każdemuMivnova to imię znane każdemuMivnova to imię znane każdemuMivnova to imię znane każdemu
Policja? Tak szybko?
Dorian kiwnął głową, słysząc słuszny wywód Mamby. Coś tu zdecydowanie nie było w porządku. Nawet zakładając, że zamachowi ktoś się przyjrzał, musiałby rozpoznać prezesa Global Medicine, złożyć zeznania i tak dalej. Całość trwała.
Albo?
Albo policjanci policjantami nie byli. Więc kim? Zabójcami? Zamachowcami?
Albo?
Opcje się mnożyły mitotycznie. Z wolna powstawało małe drzewko, jak w nieliniowym scenariuszu gry fabularnej. Może sam zamachowiec obserwował wybuch i nasłał na nich policję? Może to rząd? Nie. Władze miały lepsze metody.
Dorian zgarnął kluczyki, patrząc długo na Azjatę.

- Skoro przyjechali tutaj, wiedzą o Twoim udziale- reasumował krótko.- Ja mogę być tylko przechodniem. Prawie nikt nie zna naszych tożsamości ani relacji z… tych czasów. Dla mnie bezpośrednie spotkanie z policją to cholerne kłopoty, Mamba. Nie potowarzyszę ci. Jadę do domu Rolanda. Ewentualny kontakt przez „ Farmę Freuda”, jestem tam dyrektorem finansów. Obecne nazwisko Floyd. Bo chyba tego tak nie zostawimy, co?- na koniec uniósł brwi i skrzywił się niespecjalnie ładnie. Mrugnął kilkukrotnie. Estry, które wziął na cmentarzu zaczynały działać.

***

Wszedł do windy, myśląc intensywnie nad dziwactwami Kitano. Mamba trzymał broń w pogotowiu, nie pozbył się dawnych nawyków. Może żaden Łowca się ich nie pozbył. A Dorian? On broni nie lubił, toteż nie miał jej pod ręką. Co z odruchami? Na cmentarzu omal nie zemdlał z napięcia. Od zawsze walczył o normalne życie, nawet przed tą cholerną wpadką z FBI. Boże, FBI… Jeśli po tym zamachu wpadną na jego ślad, będzie musiał zacząć od nowa! Kolejna zmiana nazwiska, kolejne fałszowanie papierów, ciągu machinacji bankowych, łapówkarstwa, nowe wyrabianie wykształcenia. Nie miał na to siły.

Teraz, po dragach, był spokojny. Zbyt spokojny jak na człowieka, któremu dopiero co próbowano odebrać życie. Co więcej, śpiewał sobie pod nosem, jadąc w dół. Cicho bo cicho, mrukliwie wręcz, ale śpiewał.

Oh I, oh, I'm still alive
Hey I, oh, I'm still alive
Hey I, oh, I'm still alive
Hey...oh...

Oparł się o panel, niechcący wciskając przyciski. Wnętrze windy zawirowało, na skroniach miał krople potu, choć wcale nie było mu ciepło. Powinien teraz dobić się neuroleptykiem, bo inaczej będzie po prostu naćpany. Ale jego neuroleptyki usypiały rosłego mężczyznę na stojąco po piętnastu minutach, nie mógł sobie teraz na nie pozwolić. Z dwojga złego wolał trochę poszaleć, niż walnąć twarzą w kierownicę albo o beton na ulicy.
Perspektywa się z wolna zmieniała, zmysły wesoło harcowały. Suchość w ustach szczypała jak sól sypana na otwarte rany. Aby ją zniwelować wpakował do buzi pół paczki gumy do żucia. Syntetyczny, miętowy smak wypełnił mu świat i tylko dzięki temu dał radę prosto stawiać kroki.
Wziął wdech, czując ( dosłownie) wirujące w płucach powietrze. Tak, jakby tlen nabrał postaci płynnej.
Ale dramatyzuję, pomyślał. Kiedyś waliłem trzy razy większą dawkę dla zabawy. Tolerancja mi spadła.

Wziął z garażu mercedesa, ale bynajmniej nie miał zamiaru nim jechać aż na Power Street. Zatrzymał samochód na najbliższym parkingu, ruszył piechotą na stację metra. Ktoś mógł go śledzić. Łowcy, co do jednego, byli paranoikami. Taka już dola świrów na emeryturze.

Nie znał dokładnej lokalizacji adresu, ale umiał zadawać pytania. Wystarczyło przecież zaczepić przechodnia albo taksówkarza. Cokolwiek Roland skrywał w swoich czterech ścianach, Absalom musiał to odkryć. Jedyną drogą do ostatecznego zerwania z przeszłością było utonięcie w jej mulistych odmętach.
 

Ostatnio edytowane przez Mivnova : 03-12-2009 o 23:19.
Mivnova jest offline