Oparłam się plecami o ścianę, nieco znudzona wysłuchując żądań towarzysza podróży. Facet wiedział, czego chciał, ale podejrzewałam że barman, jak dobrze mu się nie wiodło nie potrafił zapewnić aż takich luksusów. W czasie monologu Marka, przyglądałam się miejscu w którym się znajdowaliśmy, owijając sobie kosmyk dredów wokół palca wskazującego.
Piwniczka była jak każda, wilgotna, woniała stęchlizną i tak dalej. Zdając sobie sprawę że na ścianach mogło znajdować się paskudztwo z którym nie chciałam mieć nic wspólnego odepchnęłam się od niej i wzdrygnęłam mimowolnie, podchodząc szybko do dwóch mężczyzn. Spocone dłonie wytarłam o swoje dżinsy i w tym momencie Mark zakończył swój wywód.
-Co do osprzętu mnie wystarczy tak zwany Zestaw Małego Chemika, potrzebuje fiolek, szkiełek Petriego, jakiś odczynników a jeśli znalazłby się mikroskop to już w ogóle całowałabym ci rączki. I miasteczko. Cóż, faktycznie, przydałoby się mniej więcej wiedzieć w jakich okolicach znajduje się to miejsce, i tak dalej, które chcecie odkryć. – Dodałam, patrząc w tym momencie na barmana. – cóż, Steven, tak? Jeśli zbombardował je kiedyś Moloch, zapewne miał w tym jakiś cel i mogą się tam kręcić jego ulubieńcy czyż nie? Wolałabym znać ryzyko.
Skończyłam, obserwując dla odmiany swoje paznokcie, za którym zebrał się jakiś brud, który lakonicznym ruchem zaczęłam wygrzebywać, za pomocą kawałka plastiku. Dawałam w ten sposób czas na odpowiedź.
__________________ Nowa. |