Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-12-2009, 21:05   #8
Hellian
 
Hellian's Avatar
 
Reputacja: 1 Hellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwu
Te ostatnie godziny w celi różniły się od poprzednich. Mijające dni chyba wszyscy spędzili w półśnie, dziwnym letargu, którego zrozumiałym elementem był nawet słowotok Markusa. Teraz, rozbudzona przez starca nadzieja zmieniła perspektywę. Przez dziesięć minut szykowała się do natychmiastowego wyjścia, a okazało się, że nadal musi czekać. Dziewczyna nagle poczuła jak śmierdzi, jak lepi się na niej sukienka, swędzi ciało niemyte od tygodnia. A przecież już nie czuła zapachu własnej skóry i potu, wyeliminowała zmysł węchu z nadzwyczajną łatwością ignorując go czy też po prostu się przyzwyczajając. Lekceważyła odór wiadra z nieczystościami i zapach kompanów, nawet wszy, które Veller z taką lubością rozgniatał w palcach, bredząc coś przy tym o tyfusie, aż zaczynała podejrzewać, że jest jakimś pokręconym szarlatanem. Teraz wręcz boleśnie zatęskniła do miski wodą i czystego odzienia. Podniosła się z brudnej, zatęchłej słomy i już nie mogła na nią z powrotem usiąść. Furia zrodzona z niecierpliwości, nieznajdująca żadnego upustu, objawiła się temperaturą. Oczy błyszczały jej gorączką, policzki płonęły rumieńcem. Chodziła od ściany do ściany małej klitki, pogłębiając frustrację i reszty nieszczęśników. Czas dłużył się w nieskończoność. Gadała.
- To kim byłeś, czy raczej jesteś? Co, Veller? Gdzieś ty się wychował, że tak wszy nie lubisz?
- A ty Siggi, wielkoludzie? Markus?

Patrzyła przy tym na rozmówców albo na swoje brudne dłonie. Były, tak samo jak twarze wokół, buro- szare. Skóra niby-zakonnika była jasnoróżowa, szata pachniał wolnością. Fay miała wrażenie, że jeszcze resztki tej woni unoszą się w celi.

- Kim jest ten cwaniak jak myślicie? –zapytała w końcu. – Szaty proste i czarne jak u Morra. Ale ten żołnierski krok. I ton! Szef szefów, co mu własnych ludzi zbrakło. Na szczęście. Zna się ktoś z was na tych teologicznych bzdurach? Może jednak ulrykanin, albo sigmaryta? Bo Myrmidii to tu w Midennheim za bardzo nie poważacie, co? I czemu ten cieć do roboty potrzebuje popaprańców? Zabrakło w mieście zwyczajnych obwiesi?
- Kurwa - jęknęła w końcu – muszę się umyć.

Załomotała w drzwi. Raz, drugi i trzeci. Nie licząc jej drobnych prowokacji przy rozdawaniu żarcia byli dotąd zadziwiająco spokojnymi skazańcami, więc zamierzony efekt osiągnęła, w judaszu pokazało się oko strażnika.
- Mówił, że wody do umycia nam przyniesiecie. – skłamała grzecznie, prawie dygając przed grubymi dechami. Mężczyzna za drzwiami zarechotał. Fay zacisnęła zęby i wbiła wzrok we własne buty. – Tak mówił. Ten mnich – kończyła cicho i jakby nieśmiało, ale cedząc słowa, żeby na pewno ją usłyszał – Myślałam, że to ważna szycha jest. Że niby coś mu zapaskudzimy. Tak mówił. – powtórzyła po raz trzeci. Po chwili ciszy usłyszeli niewyraźne przekleństwo strażnika.

Wiadro z lodowato zimną wodą studzienną wylądowało w ich celi dziesięć minut później.

Pierwsza obmyła twarz, ręce, dekolt. Na czole spod brudu wyłonił się wielki siniak. Poczuła, jak pulsuje bólem. Jakby odsłonięty przypomniał sobie, że ma boleć. Potem ustąpiła miejsca przy wiadrze reszcie.

Przez chwilę miała wrażenie, że to dobry moment by się wreszcie rozpłakać.

***

Jeszcze się w niej gotowało, gdy wychodzili na dziedziniec. Już niby oddychała głębiej i wolniej, ale od śmiechu strażników znowu zapłonęły jej rumieńce.
- Widać, że nic nie wiesz o dziwkach, chujku – powiedziała do dowcipnisia głośno i wyraźnie.
Dopiero chwilę później naszła ją refleksja, że kiedyś była rozsądniejsza i mniej miała problemów z trzymaniem języka za zębami. Pewnie dlatego, że musiała pilnować … Tamtej. Tak, wszystko było inne, tylko imienia siostry nadal bała się nawet pomyśleć.

Pierwsza władowała się do dorożki. Opadła na twardą ławę i podniosła wzrok na Vellera.
- Trzymam dla was najlepsze miejsce, panie – uśmiechnęła się prawie uwodzicielsko. Drapał ją w gardło chłód nocy. Cały czas odganiała nieustępliwe pragnienie płaczu. Zastanawiała się czy to minie, czy też to jej kolejna, całkiem nowa cecha. Fay - mazgaj o niewyparzonym jęzorze. Zarechotała chropawo psując efekt poprzednich słów.

Podróż powinna być koszmarem, ale „karoca” pachniała o niebo lepiej od celi, a i sama Fay uspokoiła się, gdy tylko koła zaczęły się toczyć. Ruch topornego pojazdu zawsze był jednak ruchem i jako taki temperował trochę jej niecierpliwość. Za kratami przesuwały się obrazy, najpierw miasto, którego przecież w ogóle nie znała, potem, pola, lasy i łąki. Rysy twarzy dziewczyny łagodniały z każdym przebytym kilometrem. Uśmiechała się, gdy mocniej trzęsło wozem.

***

Wysiadła z wozu rozglądając się uważnie. Nie miała wątpliwości, że jeśli chce dłużej zachować życie musi wiać. I była pewna, że to nie tylko jej refleksja. Karczma była zwyczajna. Więzienna dorożka odjechała. Żadnych zbrojnych, żadnych koni. Przez chwilę tylko czwórka uczciwych bandytów na podwórzu. Marcus z miejsca poszedł się umyć. Blade słońce powoli wznosiło się nad horyzont. Śpiewały ptaki. Gdzieś na tyłach budynków zapiał kogut. Absurdalność sytuacji sprawiła, że Fay zupełnie zapomniała o bolącym tyłku. Rozejrzała się uważnie po dziedzińcu, zaglądając nawet do beczek z deszczówką, po czym ruszyła w kierunku drzwi karczmy.

Później była wyżerka i kąpiel, prawdziwa, chociaż w beczce i z Vellerem obok, usłużnie podającym jej płótno do wytarcia się. I ludzie zbyt uprzejmi. Prezenty w postaci ekwipunku. Po pięć koron na łebka. Czuła się coraz bardziej nieswojo. Przeczesanie kawałka lasu, nie było przecież takie trudne. Zastanawiała się, czego im nie mówią. I czy naprawdę wierzą, że nie zostaną do powiedzenia wszystkiego zmuszeni.

Wzięła kiścień. Rozbujała go delikatnie. Lekki, wyważony, doskonałej jakości. W bucie, w miejscu do tego przeznaczonym umieściła sztylet. Założyła pierścień na palec.
Gdy Erich wytłumaczył im do czego służą i jak działają ognie azeriańskie, pewnie wyciągnęła rękę i po nie. Najwygodniej będzie im w jej własnym plecaku.
- Ładne to wszystko, Erich ... Mogę ci nawet za darmo buzi dać – przekrzywiając głowę i lekko mrużąc oczy zwróciła się do starszego, bardziej wygadanego z mężczyzn,– ale powiedz mi, naprawdę mam po tych lasach latać w sukience?

***

Fatalnie znosili tę drogę. Najpierw dziwiła się mężczyznom, że tak sapią i pocą się idąc traktem, po niewielkich tutaj górkach, ale wkrótce sama nie czuła się wiele lepiej. Jej przebiegłość i instynkt przetrwania wzięły sobie wolne. Umknęły jej nawet czujne spojrzenia Ericha. Marzyła o tym, żeby odpocząć.
Ale kiedy Erich przyznał, że ich otruli, w tej sekundzie, kiedy jeszcze nie dopowiedział reszty, postanowiła, że zabierze go do grobu ze sobą. Zabrakło jej siły i precyzji. Matias powalił ją na ziemię.
Przełknęła gorzkie tabletki i chciała zabrać woreczek. Veller był szybszy mimo, że obydwoje ledwie widzieli na oczy.
- Daj mi moje – powiedziała cicho. – Jedna osoba nie powinna mieć wszystkich.

Za oddalającymi się mężczyznami patrzyli we czwórkę. Zgodnie. Nie znała myśli reszty, ale ona sama wcale nie kipiała chęcią zemsty. Być może, jeśli będzie miała okazję odpłaci podobną monetą. Erichowi, Matiasowi, nieznanemu Ropke i starcowi z Middenheim. Ale dopiero z tym podstępem wszystko, co się działo zaczęło się jakoś trzymać kupy i rzeczywistość wróciła do norm, do których Fay w swoim życiu przywykła. Każdy pilnował własnego interesu i to było w porządku. Przyznawała bez oporu, gdyby nie fortel z trucizną, ich mocodawcy popisaliby się wyjątkową lekkomyślnością.

- Zróbmy to, co każą – zaproponowała cicho. Niespiesznie rozejrzała się po towarzyszach. Nie było powodu by wierzyli, że mówiła szczerze. Nic o sobie nie wiedzieli, no może poza tym, że z ich czworga to Siggi i ona byli mieszczuchami. W pewnym sensie stawiało ich to na gorszej pozycji. Ale tylko w pewnym. On był największy, ona najtwardsza. Gdyby miała się zakładać, kto przetrwa tę przygodę najdłużej, postawiłaby na siebie, a wielkoludowi przyznałaby drugie miejsce.
- Przez następne dni zastanowimy się, jak zmienić warunki tej transakcji. Na bardziej korzystne. No i chyba powinniśmy dotrzeć do Frugelhofen przed czasem. Choć osobiście porozmawiałbym wcześniej od serca ze sługami Shallyi. Może dadzą się przekonać do wyleczenia naszej przypadłości.

***

Właśnie nachylała się nad paleniskiem, żeby gasić ogień, gdy ujrzeli wilki. A raczej bestie, bo stworzenia nie żyły od jakiegoś czasu.
Veller, który wcześniej głośno skrytykował jej pomysł wygaszania na noc ogniska, wolno sięgnął po płonącą żagiew. Zrobiła to samo. Drugą ręką równie jednostajnym ruchem, podniosła leżący u jej stóp korbacz. Nie spuszczała z wilków wzroku.
Zastanawiała się, czy resztkami sarny mogą odwrócić, choć na moment uwagę bestii.

Miała zamiar trzymać się blisko ogniska. I zaatakować . Jeśli nie da jej przewagi ich lęk przed światłem, jeśli ich natura jest tak stłumiona, że nie boją się ognia, może są też tak głupie, żeby w ogień wejść. Futro palić będzie się i na umarlaku. Już rozbujała swoją nową broń. Już ustaliła, który samiec wydaje się przewodnikiem tego nienaturalnego stada. W niego będzie mierzyć. Głośny ryk jednej z bestii zlał się z jej krzykiem. Metalowe kule wirowały tworząc wokół Fay przestrzeń, w którą nie dało się wejść. Celowała w głowę bestii. Chciała zabić jednym ciosem. Kiścień miał tę wadę, że bijaki trzeba było czasem wyszarpać z rany, z kości, w której potrafiły utkwić bardzo mocno. Przy walce z wieloma przeciwnikami nie było to zbyt korzystne. Ale nie była sama.

- Nie pomniejszałam ofiar w świątyniach, nie umniejszałam chlebów bożych, nie zabierałam placków duszom zmarłych. Niech Morr swą krwią zagasi pożerające was płomienie. – Fay krzyczała słowa starej modlitwy. Niezgoda na oglądane wynaturzenie była w niej zdecydowanie silniejsza od strachu.
 
__________________
"Kobieta wierzy, że dwa i dwa zmieni się w pięć, jeśli będzie długo płakać i zrobi awanturę." Dzienniki wiktoriańskie

Ostatnio edytowane przez Hellian : 18-12-2009 o 11:45.
Hellian jest offline